wtorek, września 25, 2012

3. Młodzieńczy meteoryt

Impreza rozkręciła się na dobre. W klubie dawno nie widziano takiego tłoku, no ale nadeszły przecież wakacje – trzeba było to uczcić!
            Martynie w końcu chociaż na parę minut udało się oderwać od tego tłumu i od Kuby, by na trochę odsapnąć, co wcale nie oznaczało, że jej się tu nie podoba. Wręcz przeciwnie! Po raz pierwszy od bardzo dawna może tak po prostu się zabawić, nie myśląc o niczym innym. Może poczuć się szczęśliwa. Nawet nie przeszkadzało jej to, że cały czas przebywa z chłopakiem, którego zna zaledwie dwa dni. Mimo wszystko i tak czuła się przy nim jakoś dziwnie… bezpiecznie, chociaż tak bardzo się różnili – pod każdym względem, ale nie chciała teraz o tym myśleć… Chciała się bawić! Jednak gdy tylko wróciła z powrotem na parkiet, przed jej oczami pojawił się Łukasz.
- Znowu ty?! – Przewróciła oczami i złapała się teatralnie za głowę.
- Niestety, panienko, parkiet nie należy tylko dla ciebie i twojego lalusia. – Przygarnął do siebie jakąś pierwszą, lepszą dziewczynę.
- Wszystkie laski także nie będą twoje.
- Jasne, że nie. Będą tylko te najlepsze. – Uśmiechnął się chytrze.
- Gówniarz z ciebie jeszcze. – Miała zamiar zakończyć tę jakże inteligentną konwersację z Łukaszem, ale ten jak zwykle nie dawał za wygraną.
- Patrz lepiej na siebie! – Udał się za nią, kiedy próbowała odejść. – Jesteś niczym.
- Odezwał się pan wszystkowiedzący! Jakoś dzisiaj mi to zwisa – wykrzyczała. – I jeszcze mała rada: kup sobie porządniejszy lakier do włosów, bo coś ta twoja blond grzywa nie układa się tak, jak powinna. – Ledwo powstrzymywała się od wybuchu śmiechu.
- Jesteś żałosna! – Popatrzył na nią zaskoczony. Nieśmiała i cicha Martynka już wcale nie jest taka spokojna. – I skoro już wspominasz o radach, to idź lepiej do zakonu, bo z tym twoim, jak ty to pewnie nazywasz, ciałem; daleko nie zajdziesz. – Jego śmiech doprowadzał ją do szału. Jeszcze trochę a podniosłaby swoją rękę i wycelowała ją prosto w jego nos.
            Ktoś jednak ją uprzedził.
- Co ty powiedziałeś? – Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak; znalazł się przy nich Kuba.
- Czego chcesz, oszołomie? – Łukasz zdołał się podnieść po ciosie i już szykował się z pięściami.
- Kuba, daj spokój! Za dużo wypiłeś! – Ciągnęła go za ramię, przez przypadek nawet rozrywając jego koszulę.
            Ale na nic się to zdało. Oni nie zważali na nią uwagi. Byli tak pochłonięci walką; jak zahipnotyzowani. Nawet nie zauważyli, kiedy dziewczyna stanęła między nimi, próbując ich rozdzielić i sama dostała przez przypadek od któregoś z nich w twarz. Nagle znaleźli się przy nich ochroniarze.
- Pożałujesz tego! –  Łukasz próbował się jeszcze wydzierać, ale to ochroniarz okazał się silniejszy. – A ty – wskazał palcem na dziewczynę – nie zawsze będziesz z nim! – Wytarł krew, która ciekła mu z nosa.
- Jesteś zwykłym… - Martyna nie pozwoliła Kubie nawet dokończyć, bo na słowach pewnie by się nie skończyło. Popchnęła go w kierunku wyjścia i znaleźli się na ciemnej ulicy.
- Kuba, co Ci odbiło?! – Od razu naskoczyła na niego. – Mogłeś jeszcze więcej wypić. – Udawała nieźle obrażoną.
- Nie jestem pijany. – Wywrócił oczami. – Wypiłem tylko jedno piwo. I miałem słuchać tego pedała jak Cię obraża? – Włożył ręce do kieszeni i zaczął się jej przyglądać.
- Przyzwyczaiłam się już do tego a Ty robisz wielki problem.
- No to przepraszam, że ci pomogłem! – Krzyknął.
- Nie zdziwię się, jak cię zaskarży o napaść.
- Pff! – Parsknął. – Gdybym się miał takimi rzeczami przejmować, to bym chyba ześwirował. – Uśmiechnął się sztucznie.
- Jesteś głupi. – Podsumowała.
- Owszem. Skąd go w ogóle znasz?
- Ze szkoły. – Przedstawiła go z grubsza i opowiedziała całą historię o tym, jak cudem wytrzymała z nim rok w jednej klasie.
- Niestety, zawsze znajdą się gdzieś jakieś odchyły. – Zaczął się śmiać.
- Mało powiedziane. – Zamyśliła się. – Ale teraz przeze mnie nie możesz wrócić do klubu.
- Przeżyję. A Ty jak wracasz do domu?
- Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. Miała zostać na noc u koleżanki, ale w tej sytuacji plany chyba legły w gruzach. – A Ty?
- Przyjechałem samochodem. – Oznaczało, że chłopak na pewno ma więcej niż 18 lat!
                         Głupie… Rozmawiają ze sobą jak dobrzy znajomi, a nie wiedzą nawet ile każde z nich ma lat i jak się nazywają. Korciło ją zapytać o to wszystko, ale skoro jemu to nie przeszkadza, to jej raczej też nie powinno. Wyszłaby wtedy na wścibską.
- Jest jeden problem… piłeś. – Wyrwała się z przemyśleń.
- Ale mało. Za dwie godziny nie będzie śladu.
- A co do tego czasu?
- Nie wiem. – Kopnął jakiś kamyszek i ruszył przed siebie wzdłuż ciemnej ulicy.
                         Martyna stała przez chwilę sama i wpatrywała się w niego. Zdawało jej się, że już skądś go zna. Ta sylwetka… Podobna do… Nie, to musiała być tylko jej chora wyobraźnia.
- No idziesz? – Odwrócił się.
- Tak. – Energicznie zerwała się z miejsca, by uciec od tych dziwnych myśli i już znalazła się przy nim.
- Nie znam jeszcze Leszna, prowadź na rynek. – Uśmiechnął się zachęcająco.
                         Przez niemal całą drogę szli w milczeniu. Martynie zdawało się, że gra jakąś główną rolę w horrorze, zwłaszcza, gdy skręcali w jakąś ciemną, opustoszałą uliczkę i słychać było jedynie odgłos jej szpilek, które głośno stukały o chodnik.
- Boisz się? – W końcu się odezwał.
                         Czy on jej czytał w myślach? Naprawdę się przestraszyła. Dopiero teraz sobie uświadomiła, jaką jest wariatką.
- Trochę. – Zaryzykowała.
                         Na szczęście do rynku nie było już tak daleko, więc jakby co pobiegnie. Tam przecież będą jacyś ludzie. Na pewno… Muszą!
- Nie dziwię się. Jesteś tu sama. – Patrzył na nią poważnie, a w błysku lamp widział tylko jej błękitne, przestraszone oczy.
- No przecież – głos jej się załamał – ty też jesteś i chyba… - Poczuła, jak ze strachu jej kolana robią się miękkie.
- Oj Martynko, za bardzo ufasz ludziom. – Złapał ją za rękę a ona zaczęła się trząść.
- Co masz na myśli? – Wyrwała się i odsunęła na odległość czterech, pięciu metrów.
- Myślisz, że dlaczego tu z tobą teraz jestem… - Przybliżył się.
- Odejdź! – Krzyknęła i zaczęła biec, co w wysokich szpilkach nie było łatwą sztuką.
                         Ale Kuba wcale za nią nie ruszył. O co mu do cholery chodziło?! Dziewczyna z niepewnością odwróciła się z powrotem lekko w jego stronę. Albo to jej się śniło, albo ten osiemnastolatek był na serio popieprzony. Stał w tym samym miejscu, kilkadziesiąt metrów za nią z wielkim bananem wymalowanym na twarzy.
- Czego ode mnie chcesz?! – Wykrztusiła z siebie.
- Niczego. – Śmiał się. – Odwdzięczyłem się za tę akcję rano, na ogrodzie. Teraz wiesz, jak się wtedy przestraszyłem.
- Jesteś nienormalny! – Zaczęła krzyczeć a całe powietrze uszło jej z płuc.
                         Naprawdę jeszcze nigdy tak się nie bała!
- Myślisz, że mógłbym coś takiego zrobić? – Podszedł do niej, a ten olbrzymi uśmiech nie miał zamiaru chyba mu w ogóle schodzić z twarzy.
- Skąd mam wiedzieć, nie znam cię!
– Nigdy nie zapomnę tego „odeeejdź!”. – Próbował ją naśladować, aż go brzuch zaczął boleć ze śmiechu.
- Nie pokazuj mi się na oczy. – Jeszcze głośno oddychała. - Nie chcę cię widzieć, debilu! - Ruszyła szybkim krokiem przed siebie.
- Daj spokój! – Patrzył jak odchodzi. – Nie zostawisz mnie chyba samego. Zgubię się! – Przekonywał.
- Och, jak mi przykro! – Uniosła ręce w górę, wcale nie zwalniając.
- Jestem ciekaw dokąd pójdziesz i jak wrócisz. – Włożył ręce do kieszeni swoich jeansów.
- Jakoś sobie poradzę. - Może by i sobie poradziła, gdyby kursowały tu i o tej godzinie jakieś autobusy, pociągi czy cokolwiek. – No dobra… - Uległa. – Ale to nie znaczy, że nie jesteś debilem. Wcale ci nie wybaczyłam, rozumiesz?
- Jasne, jasne! – Krzyknął jak kapitan jakiegoś statku pirackiego i już znalazł się przy niej.
                         Doszli do rynku. Oświetlony ratusz wyglądał przepięknie.
- No, no. Nie spodziewałem się. – Pochwała w ustach Kuby, to jak wygrać w toto lotka. - W porównaniu z Poznaniem, to się chowa, ale myślałem, że będzie gorzej.
- Pozory mylą.
- Czasami. – Usiedli się na ławce.
                         Noc była bardzo ciepła, dlatego wokół (mimo takiej pory) kręciło się tu wielu ludzi.
- Spadające gwiazdy nie istnieją. – Podniósł głowę, gdy widział, że dziewczyna z rozmarzeniem wpatruje się w niebo.
- Zależy dla kogo. – Nie przerywała sobie. – Nie masz marzeń?
- Mam. – Spojrzał na nią. – Ale samemu musisz je spełnić, nikt za ciebie tego nie zrobi. Dlatego nie wierzę. Proste.
- A weź idź. Taki z ciebie romantyk jak z koziej dupy trąba. – Pokręciła przecząco głową a chłopak wybuchnął śmiechem.
- Że co? – Patrzył na nią uradowany.
- Ufo.
- W to też wierzysz? – Złapał się za głowę. – Z kim ja żyję?
- Z elfami, wiesz. – Wywróciła oczami. – Powiedz lepiej czy już wytrzeźwiałeś i czy możesz prowadzić ten samochód, bo chciałabym już, panie z łaski twojej, wrócić do domu. - Wyrzuciła to wszystko na jednym oddechu.
- Nie wiem czy wytrzeźwiałem, sprawdź. – Uniósł wysoko brwi.
- Ciekawe jak? – Patrzyła na niego zdziwiona.
                         Co on znowu wymyślił?
- Pocałuj mnie. – Jego błękitne oczy zaczęły świecić jak żarówki. 

16 komentarzy:

  1. Omomomomomomomomo *.*.
    Wciskasz mi kity, że najgorszy, że zły a jest zajebisty ^.^.
    Standardowo czekam : D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ommm... Ta końcówka jest zarąbista ; ) Zapraszam :http://dwa-serca-jedno-bicie.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarabisty rozdział jak zawsze :D :D
    Czekam na nastepny :) :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no, NO! Ciekawie oj bardzo ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  5. ja to bym chyba gacie musiała zmienić po zemście w takim wykonaniu...
    nie każ nam tyle czekać na kolejny rozdział! ;)
    http://szpilkinazuzlu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaka końcówka *.* Ciekawe, jak Martyna zareaguje ; )
    I musiała się nieźle wystraszyć w tej uliczce ;o

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam, że Kuba się za nią wstawi, po prostu to wyczułam jak tylko tamten debil się odezwał! Brawo dla niego, to nic, że ochroniarz ich wyrzucił, dobrze, że się za nią wstawił. A ta sytuacja w drodze na rynek. Myślałam, że dostanę zawału i już prawie krzyknęłam: 'GWAŁCICIEL, UCIEKAJ!', ale się pohamowałam. xd Dobrze, że to tylko głupi (oj, baaardzo głupi) żart. : D
    To 'Pocałuj mnie' na końcu - genialne! < 3 Ich pierwszy pocałunek? Mam nadzieję, że tak! No cóż, czekam na kolejny rozdział. < 3

    OdpowiedzUsuń
  8. Uuuuu.... końcówka mnie rozwaliła ;) Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji . I wiedziałam , że Kuba się za nią wstawi . A ta akcja z ciemną uliczką . Ciarki mi po plecach przeszły .
    Czekam już na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. To, że się za nią wstawi, akurat domyślałam się. Ale to, że on niby ma być jakimś psychopatą/gwałcicielem, to NIE! Tak wyglądałam - :O! Końcówkaaaaaa pięęęęękna! Ps. Dobrze, że jesteś, bo tęskno już było!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowość ;)
    http://szpilkinazuzlu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nowy na http://czarownica99.blog.pl/2012/09/30/rozdzial-32/

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na http://niktmitegoniedal.blogspot.com/2012/10/czwarty.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekam na następny jestem ciekawa co ona zrobi.? ;) Dodaj szybko.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy następny?;D

    OdpowiedzUsuń