niedziela, maja 26, 2013

18. Young, wild and free



 21 - 22 lipca 2012 r.
- Możemy już wracać? - Martyna zerwała się na równe nogi.
            Jej serce biło jak oszalałe. Nie wiedziała, co miała ze sobą zrobić, czy uciekać, czy stać, czy patrzeć się na niego, czy uśmiechać. Nerwowo wbiła wzrok w ziemię.
- Możemy - wstał, przyglądając się jej i analizując każdy jej ruch.
            Drżące dłonie, nieobecny wzrok i usta ułożone w kreskę. Nie takiej reakcji się spodziewał. Może jednak działał za szybko. Spojrzał tylko w jej oczy, pewnym ruchem porwał jej rękę i splótł ich palce.
            W drodze powrotnej szli, nie odzywając się nawet słowem. Jedynie ludzie spoglądali na nich jak na idiotów. Spacerujący po mieście młody chłopak bez koszulki i z przyklejonymi jeansami do umięśnionych nóg; to niecodzienna atrakcja. Najgorzej było jednak tuż przed samym stadionem. Tłumy zebranych już kibiców, a wśród nich stado fanek pstrykających chyba miliony zdjęć. Teraz nie dadzą mu już żyć. Wszystkie żużlowe portale chwalić się będą tymi zdjęciami. A w tym wszystkim na drugim planie znajdowała się Martyna.
- No pięknie, gorzej być nie mogło - szybko przemknęli przez tłum i znaleźli się w parku maszyn.
- Woohoo, Magic! - wpadł na nich Przemek i klepnął go w plecy. - Nie wiedziałem, że padało - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne - rozgromił go wzrokiem i pognał dalej.
- Nie chcę wiedzieć, co zrobiłeś, ale kaloryferek bardzo przyzwoity - krzyknął do niego Przemek, kiedy para zniknęła już za zakrętem i przecząco pokręcił głową.
            Doszli do swojego busa i nareszcie Maciej mógł się w spokoju przebrać. Wytargał swoją walizkę i zniknął za drzwiami Mercedesa Sprintera. Dziewczyna natomiast nerwowo przekopywała nogami piasek. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się stało. To się działo jakby za mgłą, bardzo gęstą mgłą. Na dodatek rozdzwonił się jej telefon.
- Cześć Kuba - postanowiła, że nie może dać po sobie poznać żadnego zdenerwowania. Jeszcze tego by jej teraz brakowało.
- Witaj - nawet przez telefon czuła pozytywną energię bijącą od niego. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Oczywiście, że nie - odeszła kilka kroków od busa Magica.
- To dobrze, bo mam dwie wiadomości.
- Jakie? - uniosła jedną brew.
- Jedną dobrą, drugą złą. Od której zacząć?
- Od tej złej - uśmiechnęła się, nawet nie wiedząc dlaczego.
            Co on znowu wymyślił?!
- Nie będzie mnie jutro w Gdańsku.
            Jutro mecz. Mecz Unii z Wybrzeżem. Mecz, na którym się mieli spotkać. Cholera, jak mogła o tym zapomnieć?!
- Dlaczego?
- Nie mogę, przepraszam. Nie dostanę pozwolenia.
- Szkoda - tylko tyle była w stanie wydusić z siebie. - A co z tą dobrą?
            Kuba nie odpowiedział.
- No mów! - przerwała dłuższą chwilę ciszy.
- Do zobaczenia za dwa tygodnie - odpowiedział obojętnym tonem.
- To miała być dobra wiadomość? - uniosła brew.
- Nie cieszysz się? - sprawiał wrażenie lekko zmieszanego. - Trzeba było mi to powiedzieć od razu, a nie udawać, że jest wszystko ok! Co się zmieniło, że znowu nie chcesz mnie znać?! - krzyknął.
- Kuba, uspokój się. Nie to miałam na myśli! - próbowała to odkręcić.
- Powiedz mi to wprost, a dam ci spokój. Na zawsze - zabolały ją te słowa.
- Czy ty na serio jesteś taki głupi?! - nie wiedziała czy ma zacząć się śmiać, czy płakać.
- Ja? To przecież ty co chwilę mówisz co innego! - był na serio zdenerwowany do granic możliwości.
- Miałam na myśli, że dwa tygodnie to strasznie długo i nie wiem, co w tym widzisz dobrego, rozumiesz już? - uśmiechnęła się.
- Jak to?
- Normalnie! Meliski może? Co oni z tobą robią w tych Włoszech?
- Przepraszam, ostatnio jestem przewrażliwiony - głośno westchnął.
- Aż za bardzo - znowu poczuła nagłą ochotę, by go zobaczyć.
- Chyba mam gorsze dni.
- Coś nie tak w klubie?
            Martyna usłyszała otwierające się drzwi busa i zobaczyła Macieja przebranego już w kevlar. Ten tylko jednak spojrzał na nią z ukosa drwiącym wzrokiem i poszedł na rozgrzewkę.
- W klubie właśnie wręcz przeciwnie. Jest świetnie. Żałuj, że nie widziałaś mojej buntowniczej akcji. Od razu trafiłem do najbardziej zaawansowanej grupy - zaśmiał się.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? Zawsze musisz postawić na swoim.
- Świat teraz tego wymaga.
- Obiecaj, że zabierzesz mnie kiedyś na jakiś trening czy zawody. Muszę poznać jakiś przystojnych jeźdźców. 
- Wątpię, żebyś znalazła lepszych ode mnie, ale obiecuję - zaśmiał się. - W ogóle obiecałem Tomasowi, że poznam cię z nim.
- Tomasowi? Jakiemu? - jej oczy przybrały rozmiaru pięciozłotówek.
- Tomas z Hiszpanii.
- Niewiele mi to mówi, ale już chcę go zobaczyć! - była podekscytowana.
- Może dzisiaj. Wieczorem. Skype? - zaproponował.
- Podczas nudnej podróży do Gdańska? Jestem jak najbardziej na tak! - uśmiechnęła się.
- To do później?
- Tak jest!

*****

            Rozpoczęła się batalia o Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów. Jednak pierwszą jej odsłonę w Lonigo możemy nazwać pojedynkiem na froncie polsko-duńskim. Pierwszy bieg i zwycięstwo... właśnie Duńczyka, który oddech Piotra Pawlickiego na swoim karku czuł przez calusieńkie cztery okrążenia. Za nimi na metę kolejno wpadli: Loktaev i Pontus. Druga gonitwa została jednak zdobyta przez Magica. Narady pt. "Pokonać Duńczyków i samemu nie spierniczyć" razem z Przemkiem jednak się opłacały, bo tuż za nim na metę wpadły głodne punktów wilki: Michael Jepsen Jensen i Mikkel B. Jensen. Kolejny wyścig to polska deklasacja, bowiem na metę jako pierwszy dojechał Bartosz Zmarzlik, a tuż za nim Przemysław Pawlicki. W ostatnim biegu pierwszej serii również Tobiaszowi Musielakowi udała się pokonać Duńczyka: Mikkela Michelsena. Przez  drugą serię Polacy cały czas pokonywali swoich głównych rywali. Od dziesiątej gonitwy uległo to jednak zmianie. Swój bieg wygrał Niklas Porsching przed Michaelem Jepsenem Jensenem i będącym na trzeciej pozycji Tobiaszem Musielakiem. Również Przemek nie dał rady Pontusowi Asprogenowi i Mikkel B. Jensenowi. Za to w pojedynku dwunastym na torze dzielili i rządzili Piotrek Pawlicki ze Zmarzlikiem. Najgorszy był za to bieg kończący czwartą serię. Bratobójczy pojedynek, albowiem pod taśmą ustawiło się trzech wychowanków Unii Leszno i Maciej Janowski. Jako pierwszy linię mety minął Przemek, a za nim kolejno: Maciej, Piotr i Tobiasz. Nie brakowało też tych rzeczy, których w tym sporcie lubimy najmniej. Groźny upadek w dwudziestym biegu zaliczył młodszy z braci Pawlickich. Na szczęście nic poważnego się nie stało i obyło się jedynie strachu.
            Po pięciu seriach na prowadzeniu był Michael Jepsen Jensen wraz z Przemkiem Pawlickim i o wyłonieniu zwycięzcy decydował bieg dodatkowy, który wygrał... Duńczyk. Również o ostatnie miejsce na podium walczyło trzech zawodników. A oto, jak prezentuje się pierwsza siódemka IMŚJ:
1. Michael Jepsen Jensen;
2. Przemysław Pawlicki;
3. Bartosz Zmarzlik;
4. Mikkel B. Jensen;
5. Maciej Janowski;
6. Piotr Pawlicki;
7. Mikkel Michelsen.
            Walka na tym froncie jeszcze niezakończona.

*****

- Hej Przemo, nie przejmuj się, twój puchar się bardziej błyszczy - krzyknęła do niego Martyna, kiedy wchodził do parku maszyn.
- Pokaż mi go - podbiegł do niego od razu brat i wyrwał z ręki zdobycz.
- Ale tamten był troszkę większy - zrobił smutną minę.
- Następnym razem się odegrasz - próbowała go pocieszyć, ale kiedy zauważyła, że znowu zaczął się przedrzeźniać z bratem, odpuściła sobie. Podeszła do busa Janowskiego, by się z nim pożegnać. Bała się tego, co może teraz nastąpić.
            Dwudziestolatek w szybkim tempie wspólnie z mechanikami pakowali wszystkie torby do samochodu, ale kiedy ją zauważył, sięgnął po coś przez otwarte okno i odeszli na bok.
- Mam nadzieję, że nie masz mi nic za złe - zaczął. - Nie mam też za wiele czasu, bo zaraz wyruszamy do Gorzowa, ale następnym razem musimy poważnie porozmawiać - spojrzał swoimi błękitnymi tęczówkami prosto w jej oczy. - Proszę - wyjął zza pleców czerwoną różę, którą każdy z zawodników otrzymywał na prezentacji.
- Dziękuję - wzięła ją do rąk.
            Była tak zaskoczona, że prawie nogi same się pod nią uginały.
- Do zobaczenia - przytulił ją, szepnął do ucha, pocałował w policzek, obrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami busa.
            "Otrząśnij się, otrząśnij, otrząśnij!" - mówiła sama do siebie i podniosła rękę, by mu odkiwać. Za kilka sekund samochód zniknął jej z pola widzenia.
            Ona sama za niecałą godzinę wyruszyła w długą podróż. Z północnych Włoszech do Gdańska samym busem. Na samą myśl odechciewało jej się tej jazdy. Jednak nareszcie będzie mogła być na meczu swojej ukochanej drużyny. Niewiele po północy minęli włoską granicę i już pędzili na autostradzie. W tej samej też chwili pojawił się zielony dymek przy imieniu "Kuba" i nawiązali połączenie.
            Obok niego siedział młody, pewnie niewiele starszy od niej szatyn i szeroko się uśmiechał.
- Dobry wieczór, miło cię poznać - powiedział po polsku, a Martyna już wiedziała, że zakochała się w jego głosie i akcencie.
            "Mów więcej, proszę cię mów!"
- Mnie też miło cię poznać - mówiła wolno. - Kuba, udzielaj mu częściej korepetycji - zaśmiała się.
- Dziesięć razy to chyba powtarzaliśmy, mam dosyć.
- Trochę cierpliwości Kubuś - uśmiechnęła się łagodnie. - Musisz go nauczyć!
- I don't understand! - krzyknął Tomas lekko zdezorientowany.
            Dalsza rozmowa dotyczyła wypowiedzenia przez Hiszpana słowa: "szyszka", co wszystkich troje doprowadzało do łez. Już mniej zabawnie było, kiedy to on zaczął mówić w swoim ojczystym języku. Dziewczyna wypowiadała właśnie zdanie po hiszpańsku, kiedy w tej samej chwili upuściła laptopa z kolan i tylko to, że była przypięta pasami spowodowało, że sama nie wyleciała. Pojazd zaczął się obracać wokół własnej osi, a potem usłyszała trzask tłuczonego szkła.
- Martyna?! Jesteś tam?! Odezwij się! Proszę cię, Martyna!        

16 komentarzy:

  1. Czy Ty chcesz, żebym ja na zawał zeszła?! Co się stało w tym autobusie, co się stało?! Nie no, przepraszam, ale ja nawet nie wiem co tutaj napisać - po prostu dodaj szybko kolejny rozdział, błagam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  2. no nareszcie! rozdział miał być już dawno temu! :( tyyyyle czekałam! mam nadzieję, że następny już za parę dni?;) świetnie! cieszę się, że Martyna i Kuba wreszcie się dogadują! :) i dobra reakcja na pocałunek Macia ♥ super!

    OdpowiedzUsuń
  3. o jeny ale nabawiłaś mnie strachu w tej chwili ;o muszę ochłonąć z emocji po prostu . niesamowity rozdział po prostu bomba <3 czekam na nowy ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. no to napięcie wprowadziłaś na koniec niesamowite... teraz każdy kto przeczyta będzie kilka razy dziennie odwiedzał bloga w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń! mam nadzieję tylko, że wszystko skończy się dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie no. Dopiero co się Martyna pogodziła z Kubą a tu już się spierniczyło :(
    Mam nadzieję, że nic się jej poważnego nie stało. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No ej, no ! Co to za końcówka ! Pisz szybciutko następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Coo? Dlaczego wypadek?? Wiesz jak sie wystraszylam? :( nie lubie takich końcówek. blog świetny! Czekam na next . tymczasem zapraszam na prolog ---> http://neever-stop-dreaming.blogspot.com/2013/06/prolog.html?m=1 i pierwszy rozdział 2 sezonu ---> http://speedwayisourlove.blogspot.com/2013/06/sezon-drugi-rozdzia-1.html?m=1 :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne!
    Trochę pospamuję ;3

    ________________________________________-
    Czy nieodwzajemniona miłość Anny do Nicka minie? Czy może Nick zmieni zdanie co do niej? Między nimi wybuchnie wojna? Zobaczymy!
    Zapraszam na mojego bloga o motocrossie:
    -> http://motocrosstylestory.blogspot.com/ <-

    OdpowiedzUsuń
  9. Super :)
    http://speedway-marzenia.blogspot.com/2013/06/rozdzia-14.html
    Zapraszam na 14 ! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No ej no! Zabiję. ;p Szybko daj nowy bo nie wytrzymię no... ;p Uwielbiam cię! *.* Mogłabyś informować mnie o nowościach na Tt? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy nowy rozdział ? Już się nie mogę doczekać ! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawaj szybko nowy! :)
    http://my-little-place-on-earth.blogspot.com/2013/06/1-dla-innych-chodzacy-idea-dla-mnie-po.html Nowy blog zapraszam :>

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny! :) Szybko następny! <3 i zapraszam do mnie na nowość
    love-speedway-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń