wtorek, października 09, 2012

4. Pragnienie

           Martyna patrzyła na niego oszołomionym wzrokiem. Kompletnie ją zdezorientował. Czegoś takiego się nie spodziewała.

- Co? – zdołała tylko to wykrztusić.
- To, co słyszysz – uśmiechał się od ucha do ucha, czekając na jakąś odpowiedź. – Mówiłaś, że nie jestem romantyczny, więc próbuję to zmienić.
- Bo nie jesteś! Poza tym nie będę Ci tego udowadniać! – Postawiła przy swoim. Przecież to chłopak powinien zaczynać pierwszy. W ogóle taki pocałunek chyba nie będzie niczego oznaczał…
- Więc nic z tym nie zrobisz?.. – Podpuszczał ją.
- Nie muszę. Po tym, co mówisz, stwierdzam, że jesteś jeszcze pijany, kretynie. – Pokazała mu szereg swoich zębów w geście mini triumfu.
- Pijany kretyn, debil, świnia, zarozumiały bufon z miasta – wyliczał. – Znamy się dopiero dwa dni a już tak wiele usłyszałem o sobie – sztucznie się uśmiechnął. – Miło, nie schlebiasz. – Pokręcił przecząco głową.
- Cała przyjemność po mojej stronie, – zaśmiała się – ale ty też nie jesteś lepszy: zołza, kłamca, wariatka. Mówi ci to coś?
- Owszem. Jest tu taka jedna, może nawet jeszcze gorsza; w rozwianych włosach, opadających swobodnie na ramiona, ubrana w niebieską, trochę za długą, jak według mnie, sukienkę i siedzi tu obok. – Sam był w szoku, że coś takiego padło teraz z jego ust. Jednak naprawdę promile jeszcze z niego nie uszły, chociaż przynajmniej dziewczyna nie będzie narzekać, że nie jest romantyczny!
- Rozwiane włosy? – zaczęła się śmiać. – Przecież wiatru nie ma!
- I co z tego? – Uniósł brwi, co wyglądało naprawdę zabawnie.
- Kuba, głupi jesteś – podsumowała i znowu zaczęła się wpatrywać w „swoje” niebo, dalej drażniąc się nawzajem. Rozmawiali ze sobą tak po prostu, bez żadnych zobowiązań, jak dobrzy przyjaciele. Z każdą upływającą minutą czuli się jak gdyby znaliby się od bardzo dawna, mimo że dopiero się poznali. Każde z nich żyło w innym świecie, od którego w gruncie rzeczy chcieli się oderwać. Nie zagłębiali się w tematy o rodzinie, problemach, zwykłym, szarym, codziennym i monotonnym życiu. Chcieli to wszystko zostawić daleko za sobą. Cieszyć się po prostu chwilą, a co z tego wyjdzie?... To mogą przewidzieć jedynie doświadczeni magicy.

***** 

            Otworzyła jedno oko, potem z trudem drugie. Podniosła lekko głowę i rozejrzała się dookoła. Przebywała w czyimś pokoju. Łóżko, na którym spała było ustawione w rogu a na prawo znajdowało się okno, przez które wpadały oślepiające ją promyki lipcowego słońca. Na przeciwko łóżka znajdowało się biurko, szafa i regały, które jeszcze nie były prawie niczym zapełnione, a na lewo drzwi do osobnej łazienki.
            Dopiero teraz przypomniała jej się miniona noc. Najwidoczniej musiała zasnąć w samochodzie a to musiał być pokój Kuby. Ostrożnie wysunęła się spod kołdry. W domu panowała przeszywająca cisza, przez co było słychać jej każdy ruch. Wyszła na bosaka z pokoju i rozglądnęła się dookoła. Korytarz był bardzo szeroki. Obok znajdowały się także jeszcze dwie pary takich samych drzwi.
            Zeszła ostrożnie po schodach i znalazła się w wielkim holu. Wszystko było posprzątane, idealnie poukładane. Zupełnie jakby zostało wycięte z jakiegoś zdjęcia z katalogu Ikei. Nawet w kuchni nic nie zostało wyciągnięte; żaden talerzyk, szklanka – nic! Czy w tym domu w ogóle ktoś przebywał? Przecież nie tak wyglądają przeprowadzki. Przynajmniej tak się zdawało Martynie. W takim razie; po co budować tak wielki i luksusowy dom, skoro i tak (oprócz najwyższej klasy urządzeń i mebli) niczego i nikogo w nim nie było.
            W tym samym momencie usłyszała kroki. Był to Kuba, który też już wstał. Na całe szczęście, bo szukanie go w tejże „twierdzy” nie skończyłoby się za dobrze.
- Dzień dobry – zszedł. Miał lekko podkrążone oczy i rozczochrane włosy, ale nawet to nie odbierało mu uroku. Wręcz przeciwnie; wyglądał nieziemsko! – Jak się spało? – uśmiechnął się, a w kącikach jego oczu znowu pojawiły się lekkie zmarszczki, które ona tak uwielbiała.
- Cudownie! – zaśmiała się.
            Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak ona w tej chwili może wyglądać. Czarownica, wiedźma – to chyba mało powiedziane.
- Przynajmniej jakiś plus, bo wciąganie cię tu na górę łatwe nie było. Jesteś cholernie ciężka!
- Słucham? – Wytrzeszczyła oczy a uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze szerszy. – Spadaj! – Skrzyżowała ręce obrażona. – A może to ty jesteś za słaby? – Uniosła brwi.
- Wątpisz w to? – Podniósł swoją rękę i napiął mięśnie.
            Ciekawe, ile czasu pan cwaniaczek spędził na siłowni…
- Najwidoczniej tak – patrzyła na niego z udawanym wyrzutem.
- Popełniłaś wielki błąd. – Pokręcił głową a w jego oczach pojawił się błysk, który mógł oznaczać dosłownie wszystko!
            Aha… Co on znowu kombinuje?
            Chłopak wyruszył w jej stronę i z łatwością podniósł jedną ręką, mimo że dziewczyna się wyrywała.
- Puszczaj!
            Potem rzucił ją na skórzaną sofę i przytrzymał.
- Przeproś najpierw. – Trzymał ją za ręce i szeroko się uśmiechał.
- Chyba śnisz! – Krzyknęła mu do ucha i z całych sił popchnęła do tyłu. Wyszło jednak na to, że obydwoje przewrócili się do tyłu i uderzyli o róg stołu.
- Auu! – dziewczyna zawyła i chwyciła się za głowę. – To bolało! Wszystko przez ciebie. – Podniosła się z podłogi i usiadła na kanapie. – Jak będę miała guza… - przerwała, widząc wyraz twarzy Kuby. – No i na co się tak gapisz? – Przewróciła oczami.
- Śmiesznie wyglądasz. – stwierdził i nie przestawał się na nią patrzeć.
- Wielkie dzięki, kretynie! Idę do domu! – Była rzeczywiście wkurzona. Denerwowała ją ta jego pewność siebie, chociaż musiała przyznać; zawsze miło spędzało się z nim czas i dzięki niemu przestawała myśleć o czymkolwiek innym.
- Powodzenia na bosaka – pokiwał jej.
            Martyna odwróciła się i zmiażdżyła go swoim wzrokiem.
- Gdzie one są?
- Nie wiem.
- Nie udawaj głupka. – Położyła ręce na biodrach i czekała.  – Schowałeś je gdzieś.
- Naprawdę nie wiem. – Nie dawał za wygraną.
            Gorzej niż dzieci…
- Myślisz, że na boso też nie dojdę? – Uniosła jedną brew. – To patrz! – Wyszła za drzwi i szła na palcach po brukowanym chodniku. Teraz czekało ją tylko jakieś trzydzieści metrów po ziemi i piasku, a potem już tylko trawa!
- No dobra! – Zawołał chłopak, stojąc w drzwiach i przyglądając się jej z rozbawieniem. – Są w moim samochodzie.
            Dziewczyna błyskawicznie znalazła się przy nim i wrócili z powrotem do środka.
- Masz szczęście, że jeszcze nie weszłam na ten piasek! 


***** 


            Wspólne gotowanie – to nie jest to, co wychodzi im najbardziej. Przypalona patelnia, rozlane mleko, mąka na podłodze i ślady naleśników na ścianie, to pozostałości po obiedniej uczcie, jaką sobie urządzili.
- Ale się najadłem. – Oparł głowę na stole i ciężko oddychał.
- Nie martw się, – poklepała go po plechach – jeszcze będziesz musiał to posprzątać.
            Chłopak na chwilę podniósł głowę, rozglądnął dookoła, jęknął i znowu się położył.
- Zachciało się podrzucania naleśników. – Wstawiła talerze to zmywarki.
- Chciałem tylko spróbować, nigdy sam nie gotuję. – Mruczał pod nosem.
- I nigdy więcej tego nie rób!
- Dobrze, będę zdawał się na ciebie. – Popatrzył na nią i słodko się uśmiechnął. Taka kolej rzeczy pasowałaby mu idealnie. – Co poradzę na to, że mam ręce stworzone tylko do wszystkiego, co się rusza?
- Co?! – Odwróciła się do niego zaskoczona i zaczęła się śmiać.
- Chodzi mi o motocykle. – Przewrócił oczami.
- Ciężko jest pojąć twój tok rozumowania – pokręciła przecząco głową i zabrali się do sprzątania.
            Ostatecznie jednak Martyna wróciła do domu po osiemnastej. Nawet nie wiedziała, kiedy to minęło. Całkowicie straciła rachubę. A najlepsze było to, że jutrzejszy dzień spędzi również z nim. Zaprosił ją na wyścigi motocrossowe, w których sam będzie brał udział! Na samą myśl rozpływała się w chmurach. Czuła się tak szczęśliwa, jak nigdy od bardzo, bardzo dawna.
            Dopiero co wyszła z jego mieszkania a już chciała tam wracać. Mogłaby się z nim śmiać, rozmawiać, drażnić i bić bez końca.
            Doszła do drzwi swojego domu i już usłyszała krzyki. Od razu wiedziała, co to oznacza. Kolejna kłótnia! Nie! Nienawidziła tego. Przekroczyła próg domu i już na wstępie zobaczyła porozrzucane rzeczy.
            Jej nastrój zmienił się diametralnie, zresztą jak podczas każdej takiej kłótni.
- Nie chcę cię więcej widzieć na oczy! Wynoś się stąd! – usłyszała krzyki swojej matki a zaraz potem huk tłuczonego szkła. Szybko wbiegła do kuchni i zobaczyła szarpiących się rodziców.
- A ty gdzie byłaś, smarkulo?! – Naskoczył na nią ojciec, jakby była ona czemuś winna… - Tutaj jest twój dom.
- To nie jest dom! – Napadła ją chęć wygarnięcia mu tego, co wycierpiała przez niego, przez jego ciągłe awantury, ale musiała się powstrzymać; to jednak jest jej ojciec. – Jesteście nienormalni! – krzyknęła rozwścieczona a zarazem i przerażona.
- Słucham?! – Przestali się szarpać i spojrzeli na nią nieźle urażeni. – Nie pozwalaj sobie na za dużo. – Podeszła do niej matka i spojrzała na nią przebijając ją na wylot. Martyna od razu wyczuła alkohol, bijący od niej nawet z odległości kilku metrów.
- Bo co? – zaryzykowała. Miała już tego dość, serdecznie dość! Wstydziła się takiej rodziny.
- Nie masz jeszcze osiemnastu lat! Jesteś pod naszą opieką i to my decydujemy, co masz robić, rozumiesz?! – Nadarł się jej ojciec.
- Na pewno nie pod twoją! Przypominam ci, że my – wykrzyczała mu prostu w twarz – nie mamy ze sobą już nic wspólnego. Zabierasz swoje rzeczy i znikasz stąd na zawsze! Martyna będzie tylko moja!
            Dziewczynie zaczęły napływać łzy do oczu. Dlaczego to musiało spotkać akurat ją? Dlaczego? Dlaczego?!
- Obydwoje jesteście siebie warci! – Wybiegła z domu cała roztrzęsiona. Zawsze w takich sytuacjach uciekała do ogrodu, do sadu. To było chyba jedyne miejsce, gdzie mogła się schować.
            Usiadła na hamaku a po jej policzku spłynęła pierwsza łza.
            „Chcę stąd wyjechać, daleko stąd! Ja nie chce ich znać!”
            Mimo, że robiło się już ciemnawo, ona nadal tam siedziała. Nie miała odwagi ani tym bardziej ochoty wracać do domu. Od płaczu zaczęła ją nawet boleć głowa. Próbowała się opanować, ale i tak zawsze kończyło się to ponownym wybuchem płaczu, kiedy tylko przypomniała sobie te wszystkie „mile” spędzone chwile z rodzicami. Czy ona kiedyś w ogóle spędzała z nimi czas? Nawet jeśli, to bardzo rzadko. Oni nie potrafili rozmawiać. Potrafili tylko krzyczeć, kłócić się, a czasami dochodziło nawet i do rękoczynów. „Nienawidzę” – to jedyne słowo, które wypowiadała tak często, jak to tylko było możliwe.            
            Chciała zostać tutaj sama, ale jak na złość, znowu usłyszała, że ktoś nadchodzi. Zbliżająca się ciemna sylwetka należała nie do kogo innego, jak do Kuby…
- Znowu patrzysz w te gwiazdy? – usiadł obok niej. Zauważył, że jeszcze się nie przebrała i nadal ubrana jest w tę samą sukienkę, w której była wczoraj na imprezie. Spojrzał na nią lekko zaniepokojony. Blask księżyca oświetlał jej smutne, zaszklone i opuchnięte oczy.
- Co się stało? – Złapał ręką za jej podbródek i odwrócił s swoją stronę, by na niego spojrzała. Jeszcze nigdy nie widział takiej Martyny, takiej bez bijącego ciepła i pełni życia. – Pomogę Ci.

17 komentarzy:

  1. No rozdział fajny , mam nadzieje , że Kuba jej pomoże i ona sie zgodzi na ta pomoc , chyba miedzy nimi cos zaiskrzyło i bedzie w krotcce miedzy nimi cos wiecej :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku, jakie głupki! co do naleśników, to mój brat umie je tak fajnie podrzucać, mi nigdy nie wychodzi... :(
    a rodzinne kłótnie są straszne... nawet, jak człowiek wmawia sobie, że ma to gdzieś, to i tak w mniejszy lub większy sposób to wszystko się na nim odbija. oby się z tego wyrwała!
    miło z Twojej strony, że nie kazałaś nam tyle czekać. :)
    http://szpilkinazuzlu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No po prostu nie potrafię ! nie wiem jak opisać ten rozdział ... Brak mi określeń ... Na pewno oceniam na twoją korzyść . Kłótnie rodzinne to jakaś masakra . ciężko się z tego wyrwać . Mam nadzieję , że Martynie , z pomocą Kuby , się uda .
    Dobrze , że nie kazałaś nam dłużej czekac ;)
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kłótnie rodzinne to najgorsza sprawa.. Szczególnie, jeśli powtarzają się niemal codziennie.. -.- Masakra. Wybacz, że nie napiszę nic więcej, ale sama nie wiem co mogę napisać. : o Ogólnie rozdział bardzo mi sie podoba i czekam na kolejny! < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie dość, że straciłam wenę na ogólne pisanie, to jeszcze na komentarze. Nie wiem my to wszystkie robimy, ale zawsze zakończenie wydaje mi się najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny.. mam nadzieję Kuba w mojej wyobraźni też wygląda tak nieziemsko jak w twojej <3 haha i dobrze, że mało osób widzi mnie rano bo wyglądam makabrycznie ^^
    jezuu, kocham ten blog <3 Pisz następny jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny !! Czekam na następny ! ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. zapraszam na nową notkę. ;)
    http://szpilkinazuzlu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Widać, że załapali dobry kontakt ; ) Sytuacja w domu dziewczyny nie jest przyjemna, ale wierzę, że razem z Kubą coś wymyślą.

    OdpowiedzUsuń
  10. Współczuję Martynie takiej rodziny, chociaż w ogóle trudno to nazywać rodziną. Dobrze, że zaprzyjaźnia się z Kubą i będzie miała wsparcie :) Ciekawe, jak on chce jej pomóc?
    Pisz szybko kolejny, bo po prostu zakochałam się w tym opowiadaniu *__*

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do mnie na http://czarownica99.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału czekam z niecierpliwością. W międzyczasie wpadnij do mnie ;P http://speedwayismylife.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na piątkę na http://niktmitegoniedal.blogspot.com/2012/10/piaty.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział. Liczę na to, że Kuba jej pomoże i będzie jak w bajce. Świetnie piszesz *__* Czekam na następny rozdział.

    Jak pojawi się to mogłabyś mnie powiadomić na którymś z moich blogów? Zapraszam również do czytania ^^ http://new-life-new-chance.blog.pl/ http://speedwayowy-swiat-wedlug-kimi.blog.pl/ i http://speedway-story-love-story.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam Cię najmocniej, ale wysyłałam do wszystkich tą samą wiadomość i dałabym sobie rękę uciąć, że do Ciebie też! Za dużo nas tutaj i pogubiłam się. PRZEPRASZAM! PS. Ja czekam na 5 z większym pragnieniem niż 4 :D

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny rozdział!!! z resztą jak zawsze twój talent jest zabójczy :) Pozdrawiamy i zapraszamy do nas :)

    OdpowiedzUsuń