niedziela, grudnia 02, 2012

7. "Nigdy nie marzyłam o tym, że znajdę coś, co..."

          Serce Martyny biło jak oszalałe. Po raz kolejny przed jej domem stał samochód policyjny. Mimo częstych wizyt panów w mundurach, nie przyzwyczaiła się do ich widoku – wręcz przeciwnie; za każdym razem czuła olbrzymi strach, jakby jej żołądek tańczył walca wiedeńskiego razem z wątrobą. Kolejne upokorzenie, kolejny wstyd. Tak bardzo dbała o swoją opinię, o to, by uważali ją za kogoś i doceniali. To wszystko jednak psuli rodzice. Od kilku lat obiecywali skończyć z alkoholem, jak można się domyślić… Były to tylko puste słowa puszczone na wiatr, ale jednak słowa, które dawały siedemnastolatce jeszcze jakąś nadzieję. Gasła ona jednak z każdą wypitą kroplą i z każdym słowem, które wywoływało tylko kolejną kłótnię.

            Czasami myślała o tym, że wszystko to nie ma sensu, zmierza donikąd, a czasami wręcz przeciwnie: dawało wielką motywację do tego, by uwolnić się od „starego” życia i zacząć żyć prawdziwymi wartościami, ciesząc się każdym dniem. Była ona jednak dopiero na początku tej drogi.
            Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Nie chciała, by to wszystko zobaczył Kuba, ale co mogła poradzić? Takie było jej prawdziwe życie, nic nie mogła ukryć.
- Kuba przepraszam cię za wszystko – rzuciła ochrypłym głosem i wybiegła z samochodu. Po jej policzku spłynęły gorzkie łzy. Im była bliżej domu, tym kolana coraz bardziej zaczynały jej drżeć.
- Ale proszę się ze mną nie kłócić! – usłyszała zza drzwi donośny głos policjanta. Pewnie chwyciła klamkę i energicznym ruchem pchnęła drzwi. Marzyła o tym, by takiego widoku nigdy w swoim życiu nie zobaczyć. A jednak…
            Jej ojciec, kompletnie pijany, szarpał się z gliną, a matka (wcale nie w lepszym stanie) próbowała się zabawić w jego adwokata, co ostatecznie nawet nie można było nazwać jąkaniem się. Martyna aż bała się pomyśleć, co mogło się stać.
- Cześć Martynko – jakimś cudem chyba w tym całym zamieszaniu zauważył ją ojciec. Po chwili jednak znowu rozpoczęła się szarpanina. Tylko z urywków rozmów i biadolenia jej mamy, mogła zrozumieć, że jej ojciec został oskarżony o pobicie. Nie dowiedziała się też nic więcej od policjantów, bo gdy ledwo wpakowali obydwojga do samochodu, od razu pojechali na komisariat. Bez żadnych słów, bez wyjaśnień, jakby jej tam w ogóle nie było.
            Dziewczyna została sama w domu. Czuła się jak jakiś wyrzutek, kompletnie nie pasujący do tej planety. Gdyby można było przenosić się na inne gwiazdy niebieskie, byłoby o wiele łatwiej. Niestety…
            Zrzuciła z siebie mokre rzeczy, zostawiając jednak bluzę Kuby. Jego zapach perfum nadzwyczajnie ją uspokajał i dziwne, ale dzięki temu czuła, że nie jest sama.
            Mimo wielkiego zmęczenia, nie mogła zasnąć. Krążyła oczami po suficie, myśląc, jak to byłoby być kimś innym, mieć wszystko albo urodzić się w innym czasie, innym miejscu. Często jej głowę zakrzątały takie myśli, bo kto przed snem nie zamienia się w swoje drugie, wymarzone „ja”?
            Swój wzrok przeniosła na okno, za którym to widać było rozgwieżdżone niebo. Możliwe, że były to już urojenia, ale niemal za każdym razem dostrzegała spadające gwiazdy i za każdym razem wypowiadając: „Zmień moje życie na lepsze”. Czuła się wtedy bezpieczna.
            Obok, na drugiej poduszce, leżał jej telefon, który właśnie w tym momencie zabłysnął, ukazując nową wiadomość. Była ona oczywiście od Kuby. Nikt poza nim się do niej nie odzywał, nawet kumpela, z którą pojechała kilka dni temu na imprezę.
            Dziewczyna przetarła mokre od łez kąciki oczu i szybko prześledziła wzrokiem wiadomość. „Przepraszam, że nie poszedłem z Tobą, ale nie chciałem się jeszcze bardziej mieszać. Jak się czujesz? Mogę wpaść?” Z jednej strony tak bardzo pragnęła przytulić się do kogoś, wypłakać się, z drugiej jednak nie miała ochoty opowiadać tego, co znowu schrzaniło się w jej życiu. Chciała w końcu przestać się wstydzić! Chciała być bezpieczna, chciała by ktoś o nią zadbał albo chociaż pomyślał. Czy to tak wiele dla zwykłej nastolatki?
            „Jutro porozmawiamy. Dobranoc.” – Szybko wystukała i położyła się z powrotem. Chłopak jednak nie odpuścił; za parę sekund już do niej dzwonił, Martyna tylko pokręciła głową i zmuszona była odebrać połączenie, bo pewnie nie dałby jej spokoju do samego rana.
- Jesteś osłem – rzuciła na powitanie i włączyła tryb „głośnomówiący”.
- Według ciebie jestem już niemalże wszystkim – usłyszała jego męski, jak zwykle spokojny głos.
- Ciesz się, że jesteś niezastąpiony.
- Ty też jesteś niezastąpiona. –Jeżeli nie mówił tego ironicznie, to naprawdę była w szoku.
- Usłyszeć to od ciebie, no, no, no… - po drugiej stronie usłyszała tylko szum. – Jesteś?
            W tym samym czasie jednak usłyszała huk i dźwięk tłuczącego się szkła.
- Cholera!! – zawył tak głośno, że aż Martyna się wystraszyła.
- Co się stało? – pytała zaniepokojona.
- Zaraz mnie… - popłynęła garstka jakże dobrze nam znanych epitetów. – Coś potrzaskałem!
- Kubusiu, pecha masz coś dzisiaj – zrobiła smutną minkę. Chociaż ona wcale nie miała dzisiaj większego szczęścia.
- Jasna cholera, już po mnie! Poległ ukochany wazon mojej mamy! – tego przerażenia w jego głosie jeszcze nie słyszała. To brzmiało nadzwyczaj komicznie. Z trudem powstrzymywała swój śmiech.
- Spokojnie, na to są sposoby. – Chciałaby mieć tylko takie problemy, jak on.
- Tylko, że ten wazon był z Grecji i raczej trudno będzie go podrobić.
- Zawsze pozostaje jeszcze opcja: nie wiem, kto to zrobił, samo się zepsuło – lekko się uśmiechnęła.
- Jutro wyruszamy na poszukiwanie podróby – pozbierał potłuczone kawałki i wszystko schował w swoim pokoju.
- Twojej mamy i tak przecież przez cały czas nie ma w domu. W ogóle nikogo tam nie ma oprócz ciebie. Dlaczego?
            Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna cisza. Widocznie Martyna trafiła w sedno.
- Wychodzi na to, że jutro nie tylko ty będziesz miała, co opowiadać.
- Życie jest niesprawiedliwe – podsumowała, a jej ciało ze zmęczenia powoli samo zaczynało opadać z sił i zasypiała.
- Niestety tak – również położył się do łóżka. – Nie rozłączaj się.
- Ale ja śpię.
- Jak zaśniesz, to się rozłączę – ułożył się na plecach i teraz to on oglądał sufit. W jego domu panowała przeszywająca cisza, no bo w końcu tylko on tam przebywał. Nienawidził być sam, nienawidził tej ciszy, ale co mógł poradzić? – O której jutro mam przyjść?
- Nie wiem.
- No to najwyżej jutro cię obudzę.
- Yhymm – już na pół spała.
- Co miałaś dzisiaj na myśli, mówiąc, że przepraszasz mnie za wszystko?
- No… Za wszystko… - mamrotała.
- To znaczy? – dociekał, nie rozumiejąc, że ktoś tu właśnie prawie śpi.
- Kuba?
- Co?
- Zamknij się!
- Dzięki! Mam cię jakoś pobudzić? – roześmiał się.
- Nie, proszę cię. Tylko nic nie śpiewaj.
- Nie przesadzaj, nie jest jeszcze tak źle – już wymyślał swój repertuar.
- To brzmi gorzej niż jakby się psy z kotem żarły.
- Bo ty niby jesteś lepsza? – teatralnie wywrócił oczami.
- Co jak co, ale z muzyki to ja zawsze mam piąteczkę.
- Chyba tylko za piękne oczy – robił wszystko, żeby Martyna nie zasnęła; nie chciał znowu zostać sam. Dziewczyna była jego jedynym powodem, dla którego cieszył się, że przeprowadził się z Poznania.
- Przepraszam bardzo, ale to nie ja podrywałam młodą nauczycielkę niemieckiego po to, by mnie przepuściła do następnej klasy.
- Trzeba było sobie w życiu radzić. Poza tym ona była w połowie Niemką, to jeszcze nie tak źle.
- No taa, oczywiście.
- W ogóle niemiecki to język szatana, Bóg mi to wybaczy – tłumaczył się.
            Nigdy nie zapomni tego, jak po lekcji (tydzień przed radą pedagogiczną) czarował niewiele starszą od siebie panią nauczycielkę. Wystarczyło tylko kilka ładnych uśmiechów, prawienie komplementów (na początku oczywiście bez przesady), a na koniec kilka spotkań w celu „szerszego poznania kultury niemieckiej”, wszystko - rzecz jasna - ustawione. Tak szybko, jak nadszedł koniec roku szkolnego, tak szybko zniknął i on. Takiego ubawu razem z kumplami nie mieli od lat.
- Jesteś złym człowiekiem – mamrotała.
- Bywa.
- Ja nie wiem, co ja z tobą robię.
- Rozmawiasz?
- Wow!
- Taa…
            Kuba pomyślał o tym, jak jeszcze tydzień temu kłócił się z rodzicami na temat tutejszej wyprowadzki. Nie rozumiał, dlaczego chcą zamieszkać akurat w takiej dziurze, bo taka jest przecież prawda. Cztery ulice na krzyż, kilkanaście domków, jeden sklep, a po środku jego dom, który (w porównaniu z otoczeniem) można było nazwać willą. Z każdym dniem jednak żałował coraz mniej. Czasami nawet cieszył się, że uciekł od tego tłoku, tych ludzi, dla których liczyły się tylko jego pieniądze, obłudy i cynizmu. W tym miejscu nie był traktowany jako wyjątkowy, ludzie nie zwracali uwagi na jego dobytek (albo raczej jego ojca), a wręcz przeciwnie – unikali go, nie chcieli mieć z nim do czynienia. Jedynie Martyna, ale był pewny, że nie chodzi jej przecież tylko o pieniądze. Nie była taka. Jeszcze nigdy nie spotkał takiej dziewczyny. Intrygowała go, z każdą przebytą wspólnie chwilą, coraz bardziej. Nie szło o niej zapomnieć, jakkolwiek by tego pragnął. Coś w niej było i trudno mu było dostrzec, co.
- Martyna? – wyrwał się z przemyśleń. – Jesteś?
            Dziewczyna jednak nie odpowiadała.
- Śpisz?
            Nadal cisza.
            Kuba cicho westchnął i znowu zaczął o niej myśleć.
- Dobrze, że tego nie słyszysz – mówił cicho. – Kocham cię – odrzekł niepewnie i z żalem przerwał połączenie.

*****

            Martyna obudziła się z zadziwiająco lepszym nastrojem, nie przejmując się tym, że je rodzice są nadal na komisariacie. Byli jej rodziną, to wszystko. Łączyły ją z nimi tylko więzi pokrewieństwa i te same geny. Nie brała za nich odpowiedzialności. Postanowiła żyć własnym życiem i w pełni z niego korzystać.
            Włączyła swoją ulubioną płytę i z głośników popłynęła piosenka „Ready to fly”, która zawsze podnosiła ją na duchu, dodawała motywacji i przez ponad cztery minuty nadawała sens wszystkiemu, co ją otaczało. Nuciła: „I’m ready to fly over the sun” („Jestem gotowa, by latać ponad słońcem”) i w między czasie przeglądała w Internecie wszystkie newsy na temat pierwszego półfinału Drużynowego Pucharu Świata w Bydgoszczy. Czytała na temat każdego zawodnika z poszczególnego kraju, gdy przed jej oczami mignęła informacja: „To już ostatnia szansa, aby wziąć udział w konkursie organizowanym przez FIM Speedway Grand Prix! Sprawdź szczegóły!”.
            Pierwszy raz słyszała o czymś takim. FIM stać było na organizowanie jakiś konkursów? Szok. Zaciekawiona zaczęła czytać dalej. 

„Chcesz wygrać wakacje życia po wszystkich torach żużlowych w Europie?
Nic prostszego!
Wystarczy wysłać zdjęcie o tematyce żużlowej (oczywiście zrobione przez samego siebie) na Nasz adres.
Liczymy na państwa oryginalność i pomysłowość.
Dla autorów trzech najlepszych prac przewidziane jest (UWAGA!) tournee po Europie, na wszystkie ważniejsze żużlowe mecze od 7 lipca do końca sierpnia. Masz czas tylko do godziny osiemnastej!
Nie przegap takiej okazji!” 

            Martyna szybko przejrzała w głowie wszystkie zdjęcia, jakie tylko kiedykolwiek zrobiła na jakiś meczach i przypomniało jej się jedno, takie szczególne.
            Było to 10 października 2010 r. Pamiętny dzień dla kibiców leszczyńskiej Unii. Zdjęcie przedstawiało Leigh Adamsa stojącego na murawie obok motocykla, a tuż obok przypatrywała mu się młoda dziewczyna. Udało jej się także uchwycić moment, kiedy Leigh wyciągnął do niej ramiona. W powietrzu unosił się jeszcze dym i woń metanolu. Światła reflektorów dodatkowo nadawały charakteru temu zdjęciu. To była naprawdę jedna z najbardziej wzruszających chwil. Sama też nie raz uroniła wtedy łzę, myśląc, że już nigdy nie będzie mogła zobaczyć swojej Legendy – bo tak go właśnie nazywała - na motocyklu. Niewątpliwie skończył się wtedy pewien etap dla Unii, Australii i całego żużlowego globu.
            „I’ve always wings but I wasn’t ready to fly” („Zawsze miałam skrzydła, ale nie byłam gotowa, by latać”) – w jej uszach brzmiały kolejne wersy utworu i nie mogła uwierzyć, że od tego momentu, gdy go pożegnała, minęły już prawie dwa lata. A w między czasie przydarzyła się taka tragedia…
            Głęboko odetchnęła i zabrała się za szukanie zdjęcia. Następnie tylko trochę je wykadrowała i nadała odpowiednią ostrość, by zdjęcie naprawdę oddawało tę atmosferę, wzruszenie i prawdziwe przywiązanie fanów do zawodników i tej dyscypliny.
            Wysłała zdjęcie na adres FIM SGP, chociaż i tak nie wierzyła w swoje szanse. Wygrają tylko trzy zdjęcia, więc będą one z pewnością o wiele lepsze. Kto jednak nie próbuje, ten nic nie ma. A ten konkurs był chyba jej ostatnią deską ratunku, światełkiem na mierzei. Nie miała przecież nic do stracenia!
„I’ve always had wings, Now I’m finally ready to fly” („Zawsze miałam skrzydła, teraz w końcu jestem gotowa, by latać”). 




13 komentarzy:

  1. Świetne <3 Uwielbiam Twojego bloga :) Pozdrowienia ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny , czekam na next :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też sie bardzo podoba i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział =]

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie. :( a już liczyłam, że ta ich rozmowa odbędzie się w tym rozdziale. no cóż. nadzieja matką głupich, haha. :D
    to wyznanie Kuby mnie zaskoczyło.. ; o

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuba, co za uroczy człowiek. Kogoś z takim charakterem brakuję w moim życiu, chciałabyś go może ożywić? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią! Ożywić i sklonować! :D

      Usuń
    2. Byłabym wniebowzięta dosłownie ;D Jeszcze niech ma na imię Tomasz to już w ogóle umieram *.*

      Usuń
  6. Piękne *.*
    Ona na pewno wygra albo nie wygra będzie załamany i Kuba wykupi jej . . .
    Popłakałam się .
    Liczę , że dodasz szybko nowy ^^
    + zapraszam do mnie : http://www.photoblog.pl/zuzelmojezycie/138747294/17.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również liczyłam na tę rozmowę :) Trudno : W jeden dzień przeczytałam wszystko i powie Ci, że pokochałam Kubę :) Nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam to opowiadanie :D
    Tamto o Julii i Darcy'm także *.*
    Zapraszam też do siebie: passion-with-friends.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. No super opowiadanie..... kiedy będzie następna część..:P
    + zapraszam http://speedway-is-my-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. zapraszam do mnie na nowy rozdział /skayka
    http://love-speedway-life.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do mnie w wolnej chwili :)
    http://kocham-speedway.blog.pl/
    Dodaj następny za niedługo!:D

    OdpowiedzUsuń