Czasami myślała o tym, że wszystko
to nie ma sensu, zmierza donikąd, a czasami wręcz przeciwnie: dawało wielką
motywację do tego, by uwolnić się od „starego” życia i zacząć żyć prawdziwymi
wartościami, ciesząc się każdym dniem. Była ona jednak dopiero na początku tej
drogi.
Do jej oczu zaczęły napływać łzy.
Nie chciała, by to wszystko zobaczył Kuba, ale co mogła poradzić? Takie było
jej prawdziwe życie, nic nie mogła ukryć.
- Kuba
przepraszam cię za wszystko – rzuciła ochrypłym głosem i wybiegła z samochodu.
Po jej policzku spłynęły gorzkie łzy. Im była bliżej domu, tym kolana coraz
bardziej zaczynały jej drżeć.
- Ale
proszę się ze mną nie kłócić! – usłyszała zza drzwi donośny głos policjanta.
Pewnie chwyciła klamkę i energicznym ruchem pchnęła drzwi. Marzyła o tym, by
takiego widoku nigdy w swoim życiu nie zobaczyć. A jednak…
Jej ojciec, kompletnie pijany,
szarpał się z gliną, a matka (wcale nie w lepszym stanie) próbowała się zabawić
w jego adwokata, co ostatecznie nawet nie można było nazwać jąkaniem się.
Martyna aż bała się pomyśleć, co mogło się stać.
-
Cześć Martynko – jakimś cudem chyba w tym całym zamieszaniu zauważył ją ojciec.
Po chwili jednak znowu rozpoczęła się szarpanina. Tylko z urywków rozmów i
biadolenia jej mamy, mogła zrozumieć, że jej ojciec został oskarżony o pobicie.
Nie dowiedziała się też nic więcej od policjantów, bo gdy ledwo wpakowali
obydwojga do samochodu, od razu pojechali na komisariat. Bez żadnych słów, bez
wyjaśnień, jakby jej tam w ogóle nie było.
Dziewczyna została sama w domu.
Czuła się jak jakiś wyrzutek, kompletnie nie pasujący do tej planety. Gdyby
można było przenosić się na inne gwiazdy niebieskie,
byłoby o wiele łatwiej. Niestety…
Zrzuciła z siebie mokre rzeczy,
zostawiając jednak bluzę Kuby. Jego zapach perfum nadzwyczajnie ją uspokajał i
dziwne, ale dzięki temu czuła, że nie jest sama.
Mimo wielkiego zmęczenia, nie mogła
zasnąć. Krążyła oczami po suficie, myśląc, jak to byłoby być kimś innym, mieć
wszystko albo urodzić się w innym czasie, innym miejscu. Często jej głowę
zakrzątały takie myśli, bo kto przed snem nie zamienia się w swoje drugie,
wymarzone „ja”?
Swój wzrok przeniosła na okno, za
którym to widać było rozgwieżdżone niebo. Możliwe, że były to już urojenia, ale
niemal za każdym razem dostrzegała spadające gwiazdy i za każdym razem
wypowiadając: „Zmień moje życie na lepsze”. Czuła się wtedy bezpieczna.
Obok, na drugiej poduszce, leżał jej
telefon, który właśnie w tym momencie zabłysnął, ukazując nową wiadomość. Była
ona oczywiście od Kuby. Nikt poza nim się do niej nie odzywał, nawet kumpela, z
którą pojechała kilka dni temu na imprezę.
Dziewczyna przetarła mokre od łez
kąciki oczu i szybko prześledziła wzrokiem wiadomość. „Przepraszam, że nie
poszedłem z Tobą, ale nie chciałem się jeszcze bardziej mieszać. Jak się
czujesz? Mogę wpaść?” Z jednej strony tak bardzo pragnęła przytulić się do kogoś,
wypłakać się, z drugiej jednak nie miała ochoty opowiadać tego, co znowu
schrzaniło się w jej życiu. Chciała w końcu przestać się wstydzić! Chciała być
bezpieczna, chciała by ktoś o nią zadbał albo chociaż pomyślał. Czy to tak
wiele dla zwykłej nastolatki?
„Jutro porozmawiamy. Dobranoc.” –
Szybko wystukała i położyła się z powrotem. Chłopak jednak nie odpuścił; za parę sekund już do niej dzwonił, Martyna tylko pokręciła głową i zmuszona była
odebrać połączenie, bo pewnie nie dałby jej spokoju do samego rana.
-
Jesteś osłem – rzuciła na powitanie i włączyła tryb „głośnomówiący”.
-
Według ciebie jestem już niemalże wszystkim – usłyszała jego męski, jak zwykle
spokojny głos.
-
Ciesz się, że jesteś niezastąpiony.
- Ty
też jesteś niezastąpiona. –Jeżeli nie mówił tego ironicznie, to naprawdę była w
szoku.
-
Usłyszeć to od ciebie, no, no, no… - po drugiej stronie usłyszała tylko szum. –
Jesteś?
W tym samym czasie jednak usłyszała
huk i dźwięk tłuczącego się szkła.
-
Cholera!! – zawył tak głośno, że aż Martyna się wystraszyła.
- Co
się stało? – pytała zaniepokojona.
-
Zaraz mnie… - popłynęła garstka jakże dobrze nam znanych epitetów. – Coś
potrzaskałem!
- Kubusiu,
pecha masz coś dzisiaj – zrobiła smutną minkę. Chociaż ona wcale nie miała
dzisiaj większego szczęścia.
-
Jasna cholera, już po mnie! Poległ ukochany wazon mojej mamy! – tego przerażenia
w jego głosie jeszcze nie słyszała. To brzmiało nadzwyczaj komicznie. Z trudem
powstrzymywała swój śmiech.
-
Spokojnie, na to są sposoby. – Chciałaby mieć tylko takie problemy, jak on.
-
Tylko, że ten wazon był z Grecji i raczej trudno będzie go podrobić.
-
Zawsze pozostaje jeszcze opcja: nie wiem, kto to zrobił, samo się zepsuło –
lekko się uśmiechnęła.
-
Jutro wyruszamy na poszukiwanie podróby – pozbierał potłuczone kawałki i
wszystko schował w swoim pokoju.
-
Twojej mamy i tak przecież przez cały czas nie ma w domu. W ogóle nikogo tam
nie ma oprócz ciebie. Dlaczego?
Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna
cisza. Widocznie Martyna trafiła w sedno.
-
Wychodzi na to, że jutro nie tylko ty będziesz miała, co opowiadać.
-
Życie jest niesprawiedliwe – podsumowała, a jej ciało ze zmęczenia powoli samo
zaczynało opadać z sił i zasypiała.
-
Niestety tak – również położył się do łóżka. – Nie rozłączaj się.
- Ale
ja śpię.
- Jak
zaśniesz, to się rozłączę – ułożył się na plecach i teraz to on oglądał sufit.
W jego domu panowała przeszywająca cisza, no bo w końcu tylko on tam
przebywał. Nienawidził być sam, nienawidził tej ciszy, ale co mógł poradzić? –
O której jutro mam przyjść?
- Nie
wiem.
- No
to najwyżej jutro cię obudzę.
-
Yhymm – już na pół spała.
- Co
miałaś dzisiaj na myśli, mówiąc, że przepraszasz mnie za wszystko?
- No…
Za wszystko… - mamrotała.
- To
znaczy? – dociekał, nie rozumiejąc, że ktoś tu właśnie prawie śpi.
-
Kuba?
- Co?
- Zamknij
się!
-
Dzięki! Mam cię jakoś pobudzić? – roześmiał się.
- Nie,
proszę cię. Tylko nic nie śpiewaj.
- Nie
przesadzaj, nie jest jeszcze tak źle – już wymyślał swój repertuar.
- To
brzmi gorzej niż jakby się psy z kotem żarły.
- Bo
ty niby jesteś lepsza? – teatralnie wywrócił oczami.
- Co
jak co, ale z muzyki to ja zawsze mam piąteczkę.
-
Chyba tylko za piękne oczy – robił wszystko, żeby Martyna nie zasnęła; nie
chciał znowu zostać sam. Dziewczyna była jego jedynym powodem, dla którego
cieszył się, że przeprowadził się z Poznania.
-
Przepraszam bardzo, ale to nie ja podrywałam młodą nauczycielkę niemieckiego po
to, by mnie przepuściła do następnej klasy.
-
Trzeba było sobie w życiu radzić. Poza tym ona była w połowie Niemką, to
jeszcze nie tak źle.
- No
taa, oczywiście.
- W
ogóle niemiecki to język szatana, Bóg mi to wybaczy – tłumaczył się.
Nigdy nie zapomni tego, jak po
lekcji (tydzień przed radą pedagogiczną) czarował niewiele starszą od siebie
panią nauczycielkę. Wystarczyło tylko kilka ładnych uśmiechów, prawienie
komplementów (na początku oczywiście bez przesady), a na koniec kilka spotkań w
celu „szerszego poznania kultury niemieckiej”, wszystko - rzecz jasna - ustawione.
Tak szybko, jak nadszedł koniec roku szkolnego, tak szybko zniknął i on.
Takiego ubawu razem z kumplami nie mieli od lat.
-
Jesteś złym człowiekiem – mamrotała.
-
Bywa.
- Ja
nie wiem, co ja z tobą robię.
-
Rozmawiasz?
- Wow!
- Taa…
Kuba pomyślał o tym, jak jeszcze
tydzień temu kłócił się z rodzicami na temat tutejszej wyprowadzki. Nie
rozumiał, dlaczego chcą zamieszkać akurat w takiej dziurze, bo taka jest
przecież prawda. Cztery ulice na krzyż, kilkanaście domków, jeden sklep, a po
środku jego dom, który (w porównaniu z otoczeniem) można było nazwać willą. Z
każdym dniem jednak żałował coraz mniej. Czasami nawet cieszył się, że uciekł
od tego tłoku, tych ludzi, dla których liczyły się tylko jego pieniądze, obłudy
i cynizmu. W tym miejscu nie był traktowany jako wyjątkowy, ludzie nie zwracali
uwagi na jego dobytek (albo raczej jego ojca), a wręcz przeciwnie – unikali go,
nie chcieli mieć z nim do czynienia. Jedynie Martyna, ale był pewny, że nie
chodzi jej przecież tylko o pieniądze. Nie była taka. Jeszcze nigdy nie spotkał takiej
dziewczyny. Intrygowała go, z każdą przebytą wspólnie chwilą, coraz bardziej.
Nie szło o niej zapomnieć, jakkolwiek by tego pragnął. Coś w niej było i trudno
mu było dostrzec, co.
-
Martyna? – wyrwał się z przemyśleń. – Jesteś?
Dziewczyna jednak nie odpowiadała.
-
Śpisz?
Nadal cisza.
Kuba cicho westchnął i znowu zaczął
o niej myśleć.
-
Dobrze, że tego nie słyszysz – mówił cicho. – Kocham cię – odrzekł niepewnie i
z żalem przerwał połączenie.
*****
Martyna obudziła się z zadziwiająco
lepszym nastrojem, nie przejmując się tym, że je rodzice są nadal na
komisariacie. Byli jej rodziną, to wszystko. Łączyły ją z nimi tylko więzi
pokrewieństwa i te same geny. Nie brała za nich odpowiedzialności. Postanowiła
żyć własnym życiem i w pełni z niego korzystać.
Włączyła swoją ulubioną płytę i z
głośników popłynęła piosenka „Ready to fly”, która zawsze podnosiła ją na
duchu, dodawała motywacji i przez ponad cztery minuty nadawała sens wszystkiemu, co ją otaczało. Nuciła: „I’m
ready to fly over the sun” („Jestem gotowa, by latać ponad słońcem”)
i w między czasie przeglądała w Internecie wszystkie newsy na temat pierwszego
półfinału Drużynowego Pucharu Świata w Bydgoszczy. Czytała na temat każdego
zawodnika z poszczególnego kraju, gdy przed jej oczami mignęła informacja: „To
już ostatnia szansa, aby wziąć udział w konkursie organizowanym przez FIM
Speedway Grand Prix! Sprawdź szczegóły!”.
Pierwszy
raz słyszała o czymś takim. FIM stać było na organizowanie jakiś konkursów?
Szok. Zaciekawiona zaczęła czytać dalej.
„Chcesz wygrać wakacje życia po
wszystkich torach żużlowych w Europie?
Nic prostszego!
Wystarczy wysłać zdjęcie o tematyce
żużlowej (oczywiście zrobione przez samego siebie) na Nasz adres.
Liczymy na państwa oryginalność i
pomysłowość.
Dla autorów trzech najlepszych prac
przewidziane jest (UWAGA!) tournee po Europie, na wszystkie ważniejsze żużlowe
mecze od 7 lipca do końca sierpnia. Masz czas tylko do godziny osiemnastej!
Nie przegap takiej okazji!”
Martyna
szybko przejrzała w głowie wszystkie zdjęcia, jakie tylko kiedykolwiek zrobiła
na jakiś meczach i przypomniało jej się jedno, takie szczególne.
Było
to 10 października 2010 r. Pamiętny dzień dla kibiców leszczyńskiej Unii.
Zdjęcie przedstawiało Leigh Adamsa stojącego na murawie obok motocykla, a tuż obok
przypatrywała mu się młoda dziewczyna. Udało jej się także uchwycić moment,
kiedy Leigh wyciągnął do niej ramiona. W powietrzu unosił się jeszcze dym i woń
metanolu. Światła reflektorów dodatkowo nadawały charakteru temu zdjęciu. To
była naprawdę jedna z najbardziej wzruszających chwil. Sama też nie raz uroniła
wtedy łzę, myśląc, że już nigdy nie będzie mogła zobaczyć swojej Legendy – bo tak
go właśnie nazywała - na motocyklu. Niewątpliwie skończył się wtedy pewien etap
dla Unii, Australii i całego żużlowego globu.
„I’ve always wings but I wasn’t ready to fly” („Zawsze miałam skrzydła, ale nie byłam gotowa, by latać”) – w jej
uszach brzmiały kolejne wersy utworu i nie mogła uwierzyć, że od tego momentu,
gdy go pożegnała, minęły już prawie dwa lata. A w między czasie przydarzyła się
taka tragedia… Głęboko odetchnęła i zabrała się za szukanie zdjęcia. Następnie tylko trochę je wykadrowała i nadała odpowiednią ostrość, by zdjęcie naprawdę oddawało tę atmosferę, wzruszenie i prawdziwe przywiązanie fanów do zawodników i tej dyscypliny.
Wysłała zdjęcie na adres FIM SGP, chociaż i tak nie wierzyła w swoje szanse. Wygrają tylko trzy zdjęcia, więc będą one z pewnością o wiele lepsze. Kto jednak nie próbuje, ten nic nie ma. A ten konkurs był chyba jej ostatnią deską ratunku, światełkiem na mierzei. Nie miała przecież nic do stracenia!
„I’ve
always had wings, Now I’m finally ready to fly” („Zawsze miałam skrzydła, teraz w końcu jestem gotowa, by latać”).
----> "Ready to fly"
Świetne <3 Uwielbiam Twojego bloga :) Pozdrowienia ;d
OdpowiedzUsuńfajny , czekam na next :D :D
OdpowiedzUsuńMnie też sie bardzo podoba i z niecierpliwością czekam na nowy rozdział =]
OdpowiedzUsuńno nie. :( a już liczyłam, że ta ich rozmowa odbędzie się w tym rozdziale. no cóż. nadzieja matką głupich, haha. :D
OdpowiedzUsuńto wyznanie Kuby mnie zaskoczyło.. ; o
Kuba, co za uroczy człowiek. Kogoś z takim charakterem brakuję w moim życiu, chciałabyś go może ożywić? ;)
OdpowiedzUsuńZ chęcią! Ożywić i sklonować! :D
UsuńByłabym wniebowzięta dosłownie ;D Jeszcze niech ma na imię Tomasz to już w ogóle umieram *.*
UsuńPiękne *.*
OdpowiedzUsuńOna na pewno wygra albo nie wygra będzie załamany i Kuba wykupi jej . . .
Popłakałam się .
Liczę , że dodasz szybko nowy ^^
+ zapraszam do mnie : http://www.photoblog.pl/zuzelmojezycie/138747294/17.html
Ja również liczyłam na tę rozmowę :) Trudno : W jeden dzień przeczytałam wszystko i powie Ci, że pokochałam Kubę :) Nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńTamto o Julii i Darcy'm także *.*
Zapraszam też do siebie: passion-with-friends.blogspot.com
No super opowiadanie..... kiedy będzie następna część..:P
OdpowiedzUsuń+ zapraszam http://speedway-is-my-dreams.blogspot.com/
zapraszam do mnie na nowy rozdział /skayka
OdpowiedzUsuńhttp://love-speedway-life.blog.pl/
Zapraszam do mnie w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńhttp://kocham-speedway.blog.pl/
Dodaj następny za niedługo!:D