poniedziałek, grudnia 31, 2012

9. Życie jest takie, jakie jest

           Rodzice zgodzili się! Zgodzili, zgodzili, zgodzili! I to nadzwyczaj szybko. Nie musiała ich nawet specjalnie przekonywać. Opowiedziała o całym tym konkursie i rozmowie telefonicznej z organizatorem. Całe szczęście, że byli trzeźwi, bo inaczej nic by z tego nie wyszło. Martyna z podniecenia nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Czy najpierw wypełniać te wszystkie formularze dotyczące ubezpieczenia, czy pakować się, czy może biec do Kuby. To wszystko działo się o wiele za szybko.
            To może rzeczywiście była jej jedyna szansa. Może to właśnie był taki dar od losu, o który zawsze prosiła. Nie wiadomo. Wiedziała jednak, że nie może tego zmarnować. Coś takiego może się już więcej nie powtórzyć!
            W końcu będzie mogła wyrwać się z tej miejscowości, uciec od samotności, przytłaczających ją tych czterech ścian domu, i co najważniejsze - rodziców. Dla nich z pewnością też było to na rękę. Po co kolejny problem na głowie? Po co wydawać tyle pieniędzy na córkę, skoro wódka ważniejsza?
            Sumienie jednak nie dawało jej spokoju. Nie mogła tak po prostu - bez rozmowy z Kubą - pakować się. On jej pomógł w kilku najtrudniejszych momentach. Był z nią, mimo, że jej prawie w ogóle nie znał. Musiała z nim porozmawiać. Szybko ubrała pierwsze z brzegu jeansy i wybiegła z domu. Rześkie powietrze dostawało się do jej płuc, przyprawiając ją o dreszcze. Bała się tej rozmowy, chociaż wiedziała, że chłopak ją zrozumie. Bo przecież kto, jak nie on...
            Przeszła przez furtkę i zobaczyła zapalone światło w jego garażu. Znowu coś pewnie majstrował przy swoich motocyklach, mimo że za chwilę miała wybić już północ. Uchyliła bramę od garażu i zobaczyła go klęczącego przy swoim ulubionym motocrossie.  
- Hej - wystraszyła go, bo aż upuścił z rąk smarowany przez siebie łańcuszek.
- Hej - zrobił wielkie oczy. - Coś się stało? - nie spuszczał z niej wzroku.
- Można tak powiedzieć. - Usiadła się na krześle, na przeciwko niego.
- Coś w domu? Znowu rodzice? - przerwał swoją pracę, gdy zauważył zmieszany wyraz twarzy dziewczyny. Naprawdę musiało się coś stać!
- Nie. Tym razem to chodzi o mnie - mówiła zagadką.
- Co zrobiłaś? - wystraszył się nie na żarty. - Coś ci jest? Zachorowałaś? - Patrzył na nią z wytrzeszczonymi oczami.
- Nie. - Nie wiedziała jak ma się za to zabrać.
- No to co?
            Milczała.
- No mów! - krzyknął, bo był naprawdę przerażony. - Jesteś w ciąży?
            Martyna wybuchła śmiechem. Takiego czegoś się nie spodziewała. I jak ona mogła go zostawić? Na samą myśl ściskało ją w sercu.
- Zwariowałeś? - Z jej twarzy nie znikał wielki rogal.
- Jest! - Odetchnął głęboko - Nie strasz mnie tak nigdy więcej! - Zsunął się po ścianie i usiadł na betonie. - Wykończysz mnie kiedyś - trzymał się za serce i dychał jak koń. 
- Jesteś nienormalny! - pokręciła przecząco głową.
- Ja?! To ty przychodzisz tutaj, straszysz mnie, mówisz, że coś jest nie tak i jeszcze nie chcesz powiedzieć co! - bulwersował się. 
- Będzie mi brakowało tych twoich pomysłów - uśmiechnęła się lekko.
- Hee? - wykrzywił się i zaliczył typowy poker face.
- Widzę, że z twoją gwarum coroz lepij.
- Jo! - wyszczerzył się. - Ale nie zmieniaj tematu! - Wygładził swoją blond czuprynę i pobrudził się na czole olejem.
            Wspominał ktoś kiedyś, że niejaki Jakub Sz. jest ładny. Tak? Powinien puknąć się w głowę. Jest oszałamiająco przystojny i uroczy! 
- Wygrałam konkurs żużlowy - zaczęła.
- Co? - uniósł wzrok. - To wspaniale! - Nie rozumiał, dlaczego dziewczyna się nie cieszy. Przecież miała świra na punkcie żużla. - Gratulacje! - uśmiechnął się szeroko.
- Tyle że nagrodą są podróże na mecze żużlowe - zapadła cisza. - Nieprzerwanie przez całe dwa miesiące wakacji - dokończyła.
- Żartujesz sobie ze mnie? - uniósł wysoko brwi.
            Dziewczyna pokręciła głową i wbiła wzrok w beton.
- Zdolna bestia! - podbiegł do niej i zaczął ją podrzucać do góry, jak po wygranym meczu.
- Chcesz żebym przywaliła w sufit? Puszczaj! - śmiała się.
- Najwyżej - pokazał jej język. - Bez różnicy, bo już bardziej ponurego wyrazu twarzy nie można mieć. Gdzie okrzyki radości, gdzie szampan? - postawił ją na ziemi. - Dlaczego się nie cieszysz? - popatrzył jej prosto w oczy.
- Po prostu... - przełknęła ślinę - nie chcę cię zostawiać samego.
- Martyna... - złapał się teatralnie za głowę. - Co ty chrzanisz?! I tylko przeze mnie masz zamiar zaprzepaścić swoje marzenia?
- Ale czuję wyrzuty sumienia wobec ciebie.
- Nie lubię twojego sumienia - przytulił ją. - Przynajmniej od ciebie w końcu odpocznę. - Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek.
            W sercu jednak i tak poczuł nieznajome ukłucie, lecz nie mógł tego dać po sobie poznać. Nie chciał jej w niczym przeszkadzać, a zwłaszcza w realizowaniu swoich pragnień. Co to, to nie! 
- Świnia - przytuliła go jeszcze mocniej.
- Ale za to ukochana świnia - uśmiechnął się, by dodać jej otuchy. - Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro o piętnastej muszę się stawić w Bydgoszczy razem z rodzicami.
- I ze mną - dodał.
- Oczywiście
- Od razu potem jedziecie gdzieś dalej?
- Tak, lecimy do Szwecji.
- W Polsce też kiedyś będziecie? - wypytywał się jak na komisariacie.
- Tak, i z tego co widziałam, dosyć często - trzymali się za ręce.
- Będę cię odwiedzał - stali tak blisko, że prawie stykali się nosami.
- Masz przecież jeszcze swoje mecze.
- Ale nie każdego dnia.    
- Będę za tobą tęsknić - spuściła głowę, bo gdyby patrzyła mu nadal prosto w oczy, to pewnie by się poryczała.
            Jutrzejszy dzień będzie ciężki. Bardzo ciężki. 
- Ja za tobą też.
- Będziesz dzwonił?
- Codziennie.
- Obiecujesz?
- Czy ja kiedyś nie dotrzymałem jakiegoś słowa? - uśmiechnął się tak słodko, a zarazem i naturalnie, że jej ciało zaczynało przy nim wymiękać.
- Nie zapomnisz o mnie?
- Zwariowałaś?
- Troszeczkę - wzięła głęboki oddech. - Ja już od tego wszystkiego głupieję!
- Dziewczyno! - potrząsnął ją za ramiona. - Wygrałaś! Zwiedzisz pół Europy! Będziesz miała na co dzień tego jak on miał... - zastanawiał się - no... Warda! Hampela! Pawlickiego!
- Obydwu Pawlickich - wtrąciła się. 
- No właśnie! - Nie wiedział dlaczego obydwu i skąd się wziął jakiś drugi, ale wolał to przemilczeć. Posłał jej za to swój uśmiech numer pięć i wymieniał dalej. - Hancocka! Golloba!
- No tego to mogłeś sobie darować - wywróciła oczami. 
- Co? Ten nie odpowiada?
            Martyna pokręciła głową.
- No to ten nie, ale przynajmniej będziesz miała okazję zaplanować na niego zamach.
- Prowokujesz. Jakby co zwale wszystko na ciebie.
- Dobrze.
            Zapadła chwila ciszy.
- Zapamiętaj sobie tylko jedno, ja mam paliwa w baku dużo. Jeśli ci będzie smutno, jeden telefon i będę przy tobie. A jeśli ktoś cię skrzywdzi albo będzie ci źle, to zabieram od razu do domu. Jeszcze mnie będziesz miała dosyć - pokazał jej język. - Bo kto ma najlepsze pomysły? - pochylił głowę.
- Kubuś, mój Anioł Stróż!
- Dokładnie! Leć się już pakuj, bo jutro budzę cię o dziewiątej. Dobranoc - pocałował ją w czoło.
- Dobranoc - puściła niepewnie jego rękę i odeszła, odprowadzona przez niego wzrokiem.
            Może wcale nie będzie tak źle? To tylko dwa miesiące. Być może najlepsze dwa miesiące w jej życiu! Nigdy co prawda na tak długo nie wyjeżdżała z domu, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Dzięki Kubie spojrzała na to wszystko innym okiem. Wyobraziła sobie zorze polarne w Szwecji, które od dawna pragnęła zobaczyć na żywo i od razu zrobiło jej się milej na sercu. Plaża w Poole... od zawsze chciała tam pojechać! I to wszystko teraz miało stać się rzeczywistością? Świat oszalał!
*****
                Ta wiadomość całkowicie wytrąciła go z równowagi. Nie mógł sobie wyobrazić, jak teraz jego dni będą wyglądały bez niej. Już teraz dokuczała mu samotność, a po jej wyjeździe... bał się nawet o tym myśleć. Garaż, łóżko, wyścigi, garaż, łóżko, wyścigi - ta monotonia go przerażała. Pocieszał Martynę, a sam nie może się z tym pogodzić. Nie chce jej stracić. Nie chce stracić kolejnej bliskiej osoby. Najpierw stracił siostrę, kiedy wyjechała do Australii, potem rodziców, kiedy zaczęli oddalać się od siebie, następnie dziewczynę, która go zdradzała i na końcu swoich znajomych i jedynych kumpli, kiedy przeprowadził się z Poznania. Kto jeszcze mógł się od niego odwrócić? Najbardziej przerażała go jednak myśl, że dziewczyna będzie tam bez niego w otoczeniu samych mężczyzn, chłopaków, żużlowców, mechaników. Z każdym dniem pragnął jej coraz bardziej, ale nie miał odwagi się do tego przyznać. A teraz, gdy wszystko szło w dobrą stronę, ona tak po prostu wyjedzie i zapomni o nim. Pozna, Bóg wie kogo, i dla niej nie będzie się już liczył wcale. Z drugiej jednak strony był to taki rodzaj próby. Jeśli wróci i nadal będzie ją kochać, upewni się, że to nie było tylko takie zwykłe, głupie zauroczenie.
*****
            7 lipca. Tę datę , ten dzień Martyna zapamięta z pewnością na długo. Nadal nie mogła uwierzyć, że wygrała to właśnie ona!
            W czterech (razem z rodzicami i Kubą) byli w drodze do Bydgoszczy. Chłopak upierał się, że ją odwiezie, dlatego jechali jego samochodem i to on robił za kierowcę. Siedemnastolatka była w szoku, że jej ojciec się tak po prostu na to zgodził (bo matka zawsze i tak ulegała tylko jego wpływom: nie miała żadnego zdania w żadnej sprawie). Na początku panowała spięta atmosfera, z czasem jednak temat zaczął się rozwijać i można rzec, że było nawet lepiej, niż sama się mogła tego spodziewać. Martyna jednak i tak nie bardzo była w stanie skupić się na powstałej rozmowie. Tysiące myśli w głowie, tysiące wyobrażonych przez siebie obrazów.
            Szczęście w nieszczęściu, takie coś jednak istnieje.
            W końcu dojechali na miejsce. Podróż nieco się przedłużyła z powodu wypadku dwóch samochodów osobowych w Żninie. Dość sprawnie jednak drogowcy wyznaczyli objazd, więc do Bydgoszczy dotarli tylko z niewielkim opóźnieniem. Kuba z ojcem zabrali jej wszystkie walizki, a było tego, jak możecie się domyślić, od groma! Gdyby miała taką możliwość, zabrałaby ze sobą nawet i łóżko albo i biurko. Dwie walizki na kółkach, jeden plecak, jedna podręczna torba i torebka, którą miała przy sobie cudem pomieściła to wszystko, co chciała spakować. Skąd jednak mogła wiedzieć, na jaką pogodę trafi? Książki na nudę – obowiązkowo. A lustrzanka (oprócz pieniędzy i telefonu) to całkowity numer jeden! Obładowani walizkami i tobołkami ruszyli (zgodnie ze wskazówkami) w stronę siedziby przedstawicieli Grand Prix. Tam wypełnili wszelakie sprawy papierkowe, zaczynając do podpisania zgody przez rodziców, a kończąc na dopinaniu spraw związanych z ubezpieczeniem. Po pozostawieniu wszystkich bagaży w busie, mogła wejść na stadion i po raz ostatni w te wakacje spędzić jeszcze kilka godzin z Kubą. Po zakończonym meczu od razu zostanie podstawiony bus i wyruszą na lotnisko im. Ignacego Jana Paderewskiego.
*****
            Rozpoczęły się zawody. Już od samego początku bardzo wysoko poprzeczkę postawili wszyscy rywale Polaków. Po pięciu startach Polska Husaria zajmowała ostatnią lokatę, z 6 punktami, przegrywając nawet z USA. Niezwykle pasjonujący był bieg jedenasty. Od samego startu nieoczekiwanie uciekł Mikkel B. Jensen, a tuż za nim trwała ostra walka pomiędzy Gollobem, Grigorijem Łagutą i Ryanem Fisherem. Do niebezpiecznej sytuacji jednak doszło na drugim łuku, kiedy to reprezentant Rosji pozostawił Polakowi niezbyt wiele miejsca pod bandą. Ten jednak zdołał się wybronić, dzięki czemu przedostał się na drugą pozycję, wyprzedzając Łagutę, który odbił się od bandy i wytracił prędkość. Mimo to, jadący na czwartej pozycji Fisher, nie zdołał go wyprzedzić. Kolejny wyścig nie był niestety dla nas tak udany; defekt motocykla zaliczył Grzegorz Walasek. Ogromnym doświadczeniem za to (w gonitwie trzynastej) wykazał się Maciej Janowski, który zdołał wyprzedzić, jadącego z Jokerem, Grega Hancocka i dowieźć cenne dla nas trzy punkty. Niemalże niepokonany był na tym torze Emil Sajfutdinov, który po czterech seriach miał punktów: 3, 3, 3, 6.
            Zawody nie układały się po myśli Polaków. Większość kibiców była zaszokowana takim wynikiem. Złym wynikiem, którego nikt się nie spodziewał.
            Na dostanie się do finału pozostawała jeszcze szansa. Jedna jedyna, w ostatnim biegu. Wystarczyło tylko, by swój bieg wygrał Gollob, a Rosjanin (właśnie Emil) przyjechał co najwyżej na trzecim miejscu. I tak się właśnie działo… Do czasu, gdy na ostatnim łuku, tuż przed metą, Greg Hanock nie wyprzedził Tomasza Golloba. Zwycięstwo było tak blisko, a jednak tak daleko! Każdy z kibiców czuł ten niesmak.
            Pozostała jeszcze tylko walka w barażu. Bardzo trudna walka.
Oficjalne wyniki:
Rosja – 35 pkt.
Polska – 34 pkt.
Dania – 33 pkt.
USA – 23 pkt.
*****
            Martyna z Kubą wychodzili ze stadionu, nie rozmawiając. Najpierw musieli ochłonąć po ostatnim biegu i po tak brutalnej porażce, a następnie uświadomić sobie, że zaraz się pożegnają, że ona odjedzie, a on wróci do swojego pustego domu.
            Najpierw pożegnała się z rodzicami. Z nimi było o wiele łatwiej, ale gdy tylko spojrzała w oczy Kuby miała ochotę zabrać go ze sobą. To jednak było niemożliwe. On miał własne życie.
            Podeszła do niego i lekko się uśmiechnęła, by dodać mu otuchy. Sobie samej zresztą też.
- Trzymaj się, będę tęsknić – wyszeptała mu do ucha, kiedy porwał ją w objęcia.
 - Do zobaczenia za 15 dni w Gdańsku. – Uśmiechnął się łobuzersko.
- Przyjedziesz?! – Jej serce skakało z radości.
- Mówiłem, że coś wymyślę.
- Jesteś kochany – zaczęła go ściskać jeszcze mocniej.
- Miłej podróży, wspaniałych wakacji. Zadzwoń, jak dolecisz. – Patrzył prosto w jej oczy.
- Dziękuję i oczywiście.
- No idź już, bo zaraz zwariuję – pocałował ją w czoło i odsunął się od niej.
            Dziewczyna niepewnie odwróciła się i usiadła w busie obok Polki, która także wygrała ten konkurs. Kierowca zamknął drzwi i pozostało jej jedynie wpatrywanie się w niego. Poczuła znajomy uścisk w żołądku. Była w stanie mu tylko odkiwać i odjechała.  

19 komentarzy:

  1. no bardzo fajny rozdział.... oby tak dalej...:P
    + zapraszam http://speedway-is-my-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże niech ktoś sprawi, że spotkam takiego Kubę ;( Oby to się spełniło w 2013 roku ;) Kuba jest genialnyyyy no ideał! ;D Nie mogę się doczekać tej podróży Martyny! Samych dobrych dni w Nowym Roku! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że się zgodzili - spróbowaliby nie..
    Ale ja wiedziałam, że Kuba coś wymyśli, czułam to! świetnie, że do niej przyjedzie. *.* Poza tym ufam, że przetrwają tę próbę czasu i odległości. < 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś genialna! Nie spodziewałam się, że rodzice od tak się zgodzą, a Kuba... cóż mógłby się w końcu przyznać :) Szczęśliwego Nowego Roku! ♥ Błagam Cię, dodaj jak najszybciej.. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne , świetne , świetne ! Ja chcę takiego Kubusia *.* Ideał po prostu ♥ Pisz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Supeer ! *.* szybko dodaj następny!! + zapraszam na nowość! http://speedwayisourlove.blogspot.com/2013/01/rozdzia-7.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskieee!!! Nie spodziewałam sie że jej rodzice sie na to zgodzą. Czekam na następny z niecierpliwością. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę się doczekać podróży Martyny! :)
    +zapraszam do mnie, nowości! ;)
    speedway-cale-moje-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowość zapraszam do mnie! http://speedwayisourlove.blogspot.com/2013/01/rozdzia-8.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy następny ? : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie nie wiem, bo nic specjalnego jeszcze nie napisałam. ;/

      Usuń
  11. Jestem strasznie ciekawa tej podróży po Europie i tego jak będą za sobą tęsknić, bo napewno będą :D Chcę takiego Kubę do domu :P I przy okazji zapraszam na nowy rozdział :)
    P.S. Podoba mi się nowy wygląd strony ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Fajne :) Zapraszam, też piszę :) http://opowiadania-edd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. matko, Kuba jest tutaj tak uroczy, ze z checia wyciagnelabym go z monitora, serio! :P nie moge sie doczekac, az Martyna pojedzie na kolejne zawody. :)
    no i oprawa graficzna - cudna! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać w niedzielę albo w poniedziałek. :)

      Usuń