niedziela, stycznia 13, 2013

10. Pierwsza próba

7 – 10 lipca 2012

           Samolot wylądował w Sztokholmie. Podróż upłynęła  Martynie naprawdę bardzo szybko i nawet nie zdążyła się nacieszyć tym, że właśnie po raz pierwszy w życiu znalazła się ponad 10 tysięcy metrów nad ziemią. Zanim się jednak zorientowała, była już na lądzie. Odebrała swoje bagaże (które były chyba jej największym problemem) i wszyscy ruszyli w drogę do hotelu. W stolicy Szwecji – jakoż że DPŚ miało się odbyć dopiero za pięć dni - mogli spędzić trochę więcej czasu, a dopiero potem zostaną przewiezieni właśnie do Malilli.
            Samochód zatrzymał się tuż przed wejściem do olbrzymiego hotelu. Wysiadła i nie wierzyła własnym oczom. Takie hotele widuje się przecież tylko w filmach! Ciekawe, ile wynosił koszt za jedną noc. Pewnie tyle, ile ona teraz nie miała nawet w swoich oszczędnościach. Razem z nimi był jeden z organizatorów, dlatego to on na szczęście załatwiał wszystkie sprawy związane z wynajmem pokoju. Ona, w całym tym tłoku, w życiu nie dałaby sobie rady. Otrzymała klucz do jednoosobowego pokoju z numerem 213. Od razu podeszli do niej dwaj mężczyźni i zanieśli jej bagaże pod samiutkie drzwi. Jedyne, co była w stanie wykrztusić, to zwykłe „wow!”.
            Myślała, że śni.
            Weszła do środka i była w jeszcze większym szoku. Przecież miał być to pokój dla jednej osoby, nie dla pięciu! Na wprost znajdowało się łóżko, większe nawet od tego, jakie miał Kuba. Tuż obok stały dwie nocne szafki z wazonami pełnymi kwiatów i starannie ułożonymi mapami-planami budynku. Wyglądało to jednak i tak na bardzo skomplikowane, że postanowiła, iż z pokoju wychodzić będzie co najwyżej tylko do jadalni, bądź restauracji.
            Największą jej uwagę, mimo wszystko, i tak przykuł balkon, a raczej widok rozchodzący się z niego na panoramę Sztokholmu. Wyszła na zewnątrz i zaczęła wdychać głęboko rześkie powietrze. Światełka, pełno światełek, widać było dookoła. Nie było ich końca. Mimo, że było już przed dwudziestą czwartą, to miasto nadal żyło! Wszędzie pełno samochodów, ludzi, zapalonych lamp w olbrzymich wieżowcach. Jednak nie tylko Nowy Jork tętni życiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. W jej głowie pojawił się obraz opustoszałej ulicy jej maleńkiej wsi, tych ledwo świecących latarni ulicznych i te charakterystyczne zapalone światło w jego garażu. Poczuła się samotna.
            Zatęskniła. A cholera, przecież niedawno się widzieli! Zaledwie kilka godzin temu, a teraz są prawie tysiąc kilometrów od siebie. Jak tak dalej pójdzie, to bała się nawet myśleć, co to będzie za tydzień.
            Jeszcze tylko piętnaście dni…
            Wyjęła telefon i postanowiła zadzwonić do niego. Odebrał już po drugim sygnale.
- No nareszcie dzwonisz! Jak podróż? – usłyszała jego głos i od razu zrobiło jej się milej na sercu.
- Minęła całkiem szybko i całkiem przyjemnie – wyobraziła sobie jego piękny uśmiech.
- Mi w sumie też. Od godziny jestem w domu.
- Raczej w garażu – była tego pewna i się nie myliła. – Moi rodzice nic nie odstawili?
- Wiesz, nawet zrobili na mnie dobre wrażenie.
- Przed kimś potrafią udawać – westchnęła i oparła się o barierkę. Gdyby on był tutaj z nią, czułaby się naprawdę jak w niebie. Przez to, czegoś jej ciągle brakowało.
- Nie myśl o tym. Przed tobą wspaniała przygoda. Czego chcieć więcej?
            „Ciebie” – odparła w myślach.
- Mam nadzieję, że wspaniała – uśmiechnęła się lekko. – Później prześlę ci zdjęcia z widoku z mojego balkonu. Po prostu szczęka ci opadnie!
- Sztokholm… Zwykłe miasto. Nic nadzwyczajnego.
- No tak, zapomniałam. Oprócz twoich motocykli, nic cię nie zachwyca. – Mimo to i tak pragnęła, by stał teraz obok niej.
- Kilka rzeczy by się może jeszcze znalazło. A propos motocykli, jutro mam kolejne wyścigi. Trzymaj kciuki, bo muszę teraz wygrać!
- Te twoje pieprzone ambicje… - pokręciła głową.
- Tylko nie pieprzone. Muszę wygrać, jeśli chcę walczyć o medale. Poza tym ten zarozumiały uśmieszek mojego – jak by tu powiedzieć i nie przekląć – starego, niedobrego znajomego, doprowadza mnie do szału.
- Jeśli wywiniesz ten sam numer, to cię tego piętnastego po prostu uduszę! – krzyknęła.
- Nie wywinę, bo tym razem będę prowadził od samego początku – był bardzo pewny siebie.
- Tylko nic za wszelką cenę.
- No dobrze – nie mógł już dłużej słuchać tego gadania. Każdy sport motorowy jest niebezpieczny. Albo jedziesz na sto procent, albo w ogóle nie przystępujesz do startu – taka była jego zasada.
- To powodzenia!
- A tobie miłego zwiedzania Sztokholmu. Nie zgub się.
- Proszę cię, ja? Doskonale odnajduję się w każdym terenie.
- Prawie bym w to uwierzył – zaśmiał się.
- Wierzyć to ty możesz w co sobie zechcesz, prawda jest jednak inna.
- Taka, że będziesz błądziła pól dnia, zanim znajdziesz jakąś galerię. – Już sobie to wyobrażał. Oby tylko nie zapoznała jakiegoś tam Szweda.
- A właśnie, że nie wybieram się do galerii! Jutro czeka na mnie jezioro Maleren. – Oho! Plaża, bikini – coraz większe zagrożenie. Niedobrze.
- Masz całkowity zakaz rozbierania się!
            Martyna wybuchła śmiechem.
- Dobrze, Mój Aniele! – nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- To nie jest zabawne! – mówił poważnie. – Ja nie żartuję.
- Rozumiem – opanowała się.
- Wszystko jasne?
- Jak słońce.
- Wiesz, że jeśli mnie zdenerwujesz, to zaraz będę tam po ciebie.
- Chyba odrzutowcem – drwiła z niego. – Poza tym masz wyścigi i nie opuściłbyś ich.
- Zdziwiłabyś się.
- Zaskakujesz mnie – uśmiechnęła się i zaczęła wpatrywać się przed siebie. Jak dobrze, że nie miała lęku wysokości. Gdyby kiedykolwiek ominął ją taki widok, nie wybaczyłaby chyba sobie tego nigdy. – Nie siedź za długo w garażu.
- Nie zapomnij wysłać zdjęć.
- Oczywiście. Trzymaj się. – Żal jej się było rozłączać.
- Dobranoc – odczekał chwilę i rozłączył się jako pierwszy.
            Zapadła przeszywająca cisza. Martyna zrobiła jeszcze kilka zdjęć, zgrała je na komputer i wysłała Kubie. Była tak zmęczona, że miała siłę tylko wziąć szybki prysznic i położyła się w łóżku. Podobno pierwszy sen w nowym miejscu zawsze się sprawdza. Oby to było coś naprawdę wystrzałowego!

***** 
            Zrobiła tak, jak planowała. Pierwszy dzień postanowiła spędzić nad brzegiem jeziora Malaren. Tak strasznie nudziło jej się w hotelu, że już od samego rana ruszyła na podbój Sztokholmu. Na szczęście pogoda była idealna na takie wyprawy. Po drodze zrobiła mnóstwo zdjęć każdej budowli, każdego kawałka ziemi. To wszystko ją po prostu zachwycało! Dotarła w końcu na miejsce i usiadła się nad brzegiem.
            Było to trzecie co do wielkości jezioro w Szwecji na którym znajdowało się mnóstwo wysepek. Ciekawostką jest też to, że jedną z takich wysp wykupił nawet sam piłkarz – Zlatan Ibrahimowić za prawie dwa miliony euro! Wystarczyła jednak godzina żeglugi, by dotrzeć do innych niezaludnionych i nietkniętych wcześniej wysepek. Martyna nie mogła przegapić tej okazji. Wykupiła bilet i udała się w rejs wycieczkową żaglówką. Obok niej siedziało jeszcze kilka innych osób. Celem było dopłynięcie do odległej o siedem kilometrów niewielkiej wyspy. Mieli tam spędzić dwie godziny, czując się jak zagubieni na jakimś odludziu. I tak też było! Oprócz nich, nie było widać żadnej żywej duszy. Przy brzegu znajdowała się niewielka plaża, a dookoła wszędzie drzewa. Była tak niewielka, że w nawet w półtorej godziny zdążyli ją całą obejść.
            Kiedy dopłynęli z powrotem do Sztokholmu, Martyna wcale nie miała zamiaru wracać do hotelu. Ta okolica jakby hipnotyzowała. Do tego była tak malownicza, że nie można było oderwać oczu. Doskonałe miejsce do przemyśleń, znalezienia spokoju i odetchnięcia od życia, które przecież pędziło tak szybko.

***** 

            Za niecałą godzinę odbędą się kolejne zawody motocrossowe, tym razem w Głogowie. Jeśli ktoś lubi wysokie, podniebne loty, trudne trasy i sporo adrenaliny, to z pewnością się tu odnajdzie. Był to ulubiony tor Kuby. Wygrywał to już wiele razy, startując jeszcze jako małe dziecko na maszynach o mniejszej pojemności.
            Swój bieg kwalifikacyjny wygrał bez większego problemu. Obsada finału była za to bardzo silna! Dostał się także odwieczny rywal Kuby a zarazem i lider klasyfikacji generalnej. Ale jeśli chciał coś osiągnąć (nie tylko w zawodach motocrossowych, bo przecież marzył też o występach FMX), musiał go pokonać. Musiał zabłysnąć, stać się bardziej rozpoznawalny w tym świecie; potrzebował sponsorów. Z samych pieniędzy ojca nie zostanie gwiazdą Red Bull X-Fighters, czego pragnął chyba od czasu, kiedy nauczył się chodzić.
            Motocykle były w jego życiu wszystkim. Pamiętał, jak od najmłodszych lat uwielbiał spędzać czas w garażu sąsiadów. Nie podobało się to oczywiście jego rodzicom. Nikt w jego rodzinie nie fascynował się motorami, uważali to za zwykły bezsens. Jak można było przecież kochać zwykły pojazd na dwóch kółkach z kierownicą?
            A jednak… Można było.
            Interesowały go nawet zwykłe motorówki. W wieku sześciu lat udało mu się nawet ubłagać ojca na jedną z nich. Był oczarowany tym wszystkim. Na ten temat obejrzał chyba wszystkie filmy, jakie były to obejrzenia, wszystkie zawody, wszystkie wyścigi, przeczytał wszystkie książki. Po kolejnych sześciu latach zapisał się do szkółki. Wystarczył zaledwie rok nauki, by osiągnął pierwszy sukces! Mimo że od tego czasu minęło już pięć lat, nadal pamiętał dokładnie każdy szczegół. Był wtedy chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Z roku na rok, na jego półce, pojawiało się coraz więcej pucharów. I do tego czasu nadal przybywają. I to coraz cenniejsze.
            Również z dzisiejszego dnia! Tak! Wygrał to. Wygrał dla Martyny, bo tak sobie obiecał. Zrobił to, czego pragnął! Po raz kolejny. 

***** 

            Mijał dzień za dniem, a Martyna coraz bardziej zakochiwała się w tym mieście. Nie zdążyła nawet wszystkiego zwiedzić, a już dzisiaj niestety musiała go opuścić. Jeszcze raz wyjrzała przez okno i wyszła z pokoju. Wsiadła do busa i teraz czekała ją dość długa, bo kilkugodzinna jazda, do Malilli, która stanie się niedługo światową stolicą speedwaya.
            Mimo że razem z nią podróżowała inna Polka (starsza może zaledwie tylko o dwa, trzy lata), to i tak raczej za sobą nie przepadały. Zamieniły może tylko kilka zdań w pierwszym dniu, potem prawie wcale się nie widziały. Karolina (bo tak właśnie miała na imię owa druga zwyciężczyni) zdawała się zbyt pewna siebie. Czasami wręcz ją przerażała. Uważała się za najważniejszą, dlatego Martyna wolała jej w tym nie przeszkadzać.
            Po kilku godzinach zameldowali się w kolejnym hotelu, co wyglądało raczej jak niewielki pensjonat. Malilla w porównaniu do Sztokholmu różniła się diametralnie. Była to miejscowość o wiele mniejsza i o wiele spokojniejsza. Z pewnością nie można było tu dostrzec tak wspaniałych widoków z wielkich wieżowców, ale za to do stadionu żużlowego mieli zaledwie kilkaset metrów. Mieć na co dzień zapach metanolu i ryk silnika, sprawiało, że już na samą myśl czuła się jak w siódmym niebie.
Noc była ciepła i raczej nikt nie kręcił się przed domkiem, dlatego postanowiła wyjść na zewnątrz i usiadła się na drewnianej, bujanej ławce. Próbowała dodzwonić się do Kuby, ale po raz kolejny nie odbierał. To było jednak do przewidzenia, ten sklerotyk zawsze czegoś zapominał. Miała teraz czas, by pooglądać gwiazdy. Zdawało jej się, że tylko one są z nią cały czas i wszędzie za nią chodzą. Ktoś jednak jej przeszkodził, oślepiając oczy błyskiem świateł samochodowych. No tak, mogła się domyślić, że teraz ludzie zaczną się zjeżdżać, zwłaszcza, że za dwa dni miał się odbyć baraż. Jakiś chłopak wyszedł z samochodu i wyciągnął swoje bagaże.
   Nie spodziewała się jednak, że będzie to Maciej Janowski. 

 


Sztokholm


15 komentarzy:

  1. dawaj więcej KUBY!! ZA MAŁO GO TUTAJ BYŁO !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ok :)) Kuba potrafi uzależniać.

      Usuń
    2. Zgadzam się, zdecydowanie więcej Kubusia !
      Nawet nie wiesz jak bardzo potrafi uzależnić! ;D

      Usuń
  2. Popieram koleżankę - więcej Kubusia! ^.^ A poza tym: Janowski?! Łoooooooł! Szczerze to mam trochę (ale tylko troszeczkę) złe przeczucia co do tej znajomości.. Mam nadzieję, że moja przypuszczenia się nie sprawdzą i wszystko będzie w porządku. A póki co - czekam na kolejny! < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny ! <3
    Z niecierpliwością czekam na następny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ;)
    czekamy na kolejny ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. zazdroszczę Martynie takiego wyjazdu. *.* zwiedzić tyle żużlowych miast i to podczas różnych imprez wysokiej rangi? matko, FIM powinien poważnie się nad takim czymś zastanowić. :D
    ło, Janoś? zaskoczyłaś mnie tą końcówką. zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie, o ile w ogóle się poznają.

    OdpowiedzUsuń
  6. Janoś?! Okey. Czekam na następny! :D
    +zapraszam do mnie, nowości! :D
    speedway-cale-moje-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuba chłopie, uwielbiam Cię, to za mało powiedziane. Tak mnie ogłupia ten człowiek, że nic sensownego nie umiem napisać...

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny ! Uwielbiam <3 + czekam na next ! ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Zgadzam się! Więcej Kuby! *.* No a do tego Janoś i zawał gwarantowany :) Robi się co raz ciekawiej ;p
    +zapraszam do siebie: http://www.photoblog.pl/gosiaspeedway/142019820/rozdzial-siodmy.html

    OdpowiedzUsuń
  10. daj kolejny juz !
    http://speedwayinmylife.blogspot.com/ nowosci ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. KUBA, KUBA, KUBA !
    czekam na następny ;)
    + zapraszam do mnie, dopiero zaczynam : http://kumaszzuzel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział świetny! Szkoda, że skończyłaś w takim momencie -.- czekam na.next! Wbijaj do mniee!! http://speedwayisourlove.blogspot.com/2013/01/rozdzia-10.html?m=1

    OdpowiedzUsuń