7
– 10 lipca 2012
Samolot wylądował w Sztokholmie. Podróż upłynęła Martynie naprawdę bardzo szybko i nawet nie
zdążyła się nacieszyć tym, że właśnie po raz pierwszy w życiu znalazła się
ponad 10 tysięcy metrów nad ziemią. Zanim się jednak zorientowała, była już na
lądzie. Odebrała swoje bagaże (które były chyba jej największym problemem) i
wszyscy ruszyli w drogę do hotelu. W stolicy Szwecji – jakoż że DPŚ miało się
odbyć dopiero za pięć dni - mogli spędzić trochę więcej czasu, a dopiero potem
zostaną przewiezieni właśnie do Malilli.
Samochód zatrzymał się tuż przed wejściem do olbrzymiego
hotelu. Wysiadła i nie wierzyła własnym oczom. Takie hotele widuje się przecież
tylko w filmach! Ciekawe, ile wynosił koszt za jedną noc. Pewnie tyle, ile ona
teraz nie miała nawet w swoich oszczędnościach. Razem z nimi był jeden z
organizatorów, dlatego to on na szczęście załatwiał wszystkie sprawy związane z
wynajmem pokoju. Ona, w całym tym tłoku, w życiu nie dałaby sobie rady.
Otrzymała klucz do jednoosobowego pokoju z numerem 213. Od razu podeszli do
niej dwaj mężczyźni i zanieśli jej bagaże pod samiutkie drzwi. Jedyne, co była
w stanie wykrztusić, to zwykłe „wow!”.
Myślała, że śni.
Weszła do środka i była w jeszcze większym szoku.
Przecież miał być to pokój dla jednej osoby, nie dla pięciu! Na wprost
znajdowało się łóżko, większe nawet od tego, jakie miał Kuba. Tuż obok stały dwie
nocne szafki z wazonami pełnymi kwiatów i starannie ułożonymi mapami-planami
budynku. Wyglądało to jednak i tak na bardzo skomplikowane, że postanowiła, iż
z pokoju wychodzić będzie co najwyżej tylko do jadalni, bądź restauracji.
Największą jej uwagę, mimo wszystko, i tak przykuł
balkon, a raczej widok rozchodzący się z niego na panoramę Sztokholmu. Wyszła
na zewnątrz i zaczęła wdychać głęboko rześkie powietrze. Światełka, pełno
światełek, widać było dookoła. Nie było ich końca. Mimo, że było już przed
dwudziestą czwartą, to miasto nadal żyło! Wszędzie pełno samochodów, ludzi,
zapalonych lamp w olbrzymich wieżowcach. Jednak nie tylko Nowy Jork tętni
życiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. W jej głowie pojawił się obraz
opustoszałej ulicy jej maleńkiej wsi, tych ledwo świecących latarni ulicznych i
te charakterystyczne zapalone światło w jego garażu. Poczuła się samotna.
Zatęskniła. A cholera, przecież niedawno się widzieli! Zaledwie kilka godzin temu, a teraz są prawie tysiąc kilometrów od siebie. Jak tak dalej pójdzie, to bała się nawet myśleć, co to będzie za tydzień.
Zatęskniła. A cholera, przecież niedawno się widzieli! Zaledwie kilka godzin temu, a teraz są prawie tysiąc kilometrów od siebie. Jak tak dalej pójdzie, to bała się nawet myśleć, co to będzie za tydzień.
Jeszcze tylko piętnaście dni…
Wyjęła telefon i postanowiła zadzwonić do niego. Odebrał
już po drugim sygnale.
- No nareszcie
dzwonisz! Jak podróż? – usłyszała jego głos i od razu zrobiło jej się milej na
sercu.
- Minęła całkiem szybko
i całkiem przyjemnie – wyobraziła sobie jego piękny uśmiech.
- Mi w sumie też. Od
godziny jestem w domu.
- Raczej w garażu –
była tego pewna i się nie myliła. – Moi rodzice nic nie odstawili?
- Wiesz, nawet zrobili
na mnie dobre wrażenie.
- Przed kimś potrafią
udawać – westchnęła i oparła się o barierkę. Gdyby on był tutaj z nią, czułaby
się naprawdę jak w niebie. Przez to, czegoś jej ciągle brakowało.
- Nie myśl o tym. Przed
tobą wspaniała przygoda. Czego chcieć więcej?
„Ciebie” – odparła w myślach.
- Mam nadzieję, że
wspaniała – uśmiechnęła się lekko. – Później prześlę ci zdjęcia z widoku z
mojego balkonu. Po prostu szczęka ci opadnie!
- Sztokholm… Zwykłe
miasto. Nic nadzwyczajnego.
- No tak, zapomniałam.
Oprócz twoich motocykli, nic cię nie zachwyca. – Mimo to i tak pragnęła, by
stał teraz obok niej.
- Kilka rzeczy by się
może jeszcze znalazło. A propos motocykli, jutro mam kolejne wyścigi. Trzymaj
kciuki, bo muszę teraz wygrać!
- Te twoje pieprzone
ambicje… - pokręciła głową.
- Tylko nie pieprzone.
Muszę wygrać, jeśli chcę walczyć o medale. Poza tym ten zarozumiały uśmieszek
mojego – jak by tu powiedzieć i nie przekląć – starego, niedobrego znajomego,
doprowadza mnie do szału.
- Jeśli wywiniesz ten
sam numer, to cię tego piętnastego po prostu uduszę! – krzyknęła.
- Nie wywinę, bo tym
razem będę prowadził od samego początku – był bardzo pewny siebie.
- Tylko nic za wszelką
cenę.
- No dobrze – nie mógł
już dłużej słuchać tego gadania. Każdy sport motorowy jest niebezpieczny. Albo
jedziesz na sto procent, albo w ogóle nie przystępujesz do startu – taka była
jego zasada.
- To powodzenia!
- A tobie miłego
zwiedzania Sztokholmu. Nie zgub się.
- Proszę cię, ja?
Doskonale odnajduję się w każdym terenie.
- Prawie bym w to
uwierzył – zaśmiał się.
- Wierzyć to ty możesz
w co sobie zechcesz, prawda jest jednak inna.
- Taka, że będziesz
błądziła pól dnia, zanim znajdziesz jakąś galerię. – Już sobie to wyobrażał.
Oby tylko nie zapoznała jakiegoś tam Szweda.
- A właśnie, że nie
wybieram się do galerii! Jutro czeka na mnie jezioro Maleren. – Oho! Plaża,
bikini – coraz większe zagrożenie. Niedobrze.
- Masz całkowity zakaz
rozbierania się!
Martyna wybuchła śmiechem.
- Dobrze, Mój Aniele! –
nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- To nie jest zabawne!
– mówił poważnie. – Ja nie żartuję.
- Rozumiem – opanowała
się.
- Wszystko jasne?
- Jak słońce.
- Wiesz, że jeśli mnie
zdenerwujesz, to zaraz będę tam po ciebie.
- Chyba odrzutowcem –
drwiła z niego. – Poza tym masz wyścigi i nie opuściłbyś ich.
- Zdziwiłabyś się.
- Zaskakujesz mnie –
uśmiechnęła się i zaczęła wpatrywać się przed siebie. Jak dobrze, że nie miała
lęku wysokości. Gdyby kiedykolwiek ominął ją taki widok, nie wybaczyłaby chyba
sobie tego nigdy. – Nie siedź za długo w garażu.
- Nie zapomnij wysłać
zdjęć.
- Oczywiście. Trzymaj
się. – Żal jej się było rozłączać.
- Dobranoc – odczekał
chwilę i rozłączył się jako pierwszy.
Zapadła przeszywająca cisza. Martyna zrobiła jeszcze
kilka zdjęć, zgrała je na komputer i wysłała Kubie. Była tak zmęczona, że miała
siłę tylko wziąć szybki prysznic i położyła się w łóżku. Podobno pierwszy sen w
nowym miejscu zawsze się sprawdza. Oby to było coś naprawdę wystrzałowego!
*****
Zrobiła tak, jak planowała. Pierwszy dzień postanowiła
spędzić nad brzegiem jeziora Malaren. Tak strasznie nudziło jej się w hotelu,
że już od samego rana ruszyła na podbój Sztokholmu. Na szczęście pogoda była
idealna na takie wyprawy. Po drodze zrobiła mnóstwo zdjęć każdej budowli,
każdego kawałka ziemi. To wszystko ją po prostu zachwycało! Dotarła w końcu na
miejsce i usiadła się nad brzegiem.
Było to trzecie co do wielkości jezioro w Szwecji na
którym znajdowało się mnóstwo wysepek. Ciekawostką jest też to, że jedną z
takich wysp wykupił nawet sam piłkarz – Zlatan Ibrahimowić za prawie dwa
miliony euro! Wystarczyła jednak
godzina żeglugi, by dotrzeć do innych niezaludnionych i nietkniętych wcześniej
wysepek. Martyna nie mogła przegapić tej okazji. Wykupiła bilet i udała się w rejs
wycieczkową żaglówką. Obok niej siedziało jeszcze kilka innych osób. Celem było
dopłynięcie do odległej o siedem kilometrów niewielkiej wyspy. Mieli tam
spędzić dwie godziny, czując się jak zagubieni na jakimś odludziu. I tak też
było! Oprócz nich, nie było widać żadnej żywej duszy. Przy brzegu znajdowała
się niewielka plaża, a dookoła wszędzie drzewa. Była tak niewielka, że w nawet
w półtorej godziny zdążyli ją całą obejść.
Kiedy dopłynęli z
powrotem do Sztokholmu, Martyna wcale nie miała zamiaru wracać do hotelu. Ta
okolica jakby hipnotyzowała. Do tego była tak malownicza, że nie można było
oderwać oczu. Doskonałe miejsce do przemyśleń, znalezienia spokoju i
odetchnięcia od życia, które przecież pędziło tak szybko.
*****
Za niecałą godzinę odbędą
się kolejne zawody motocrossowe, tym razem w Głogowie. Jeśli ktoś lubi wysokie,
podniebne loty, trudne trasy i sporo adrenaliny, to z pewnością się tu
odnajdzie. Był to ulubiony tor Kuby. Wygrywał to już wiele razy, startując
jeszcze jako małe dziecko na maszynach o mniejszej pojemności.
Swój bieg kwalifikacyjny
wygrał bez większego problemu. Obsada finału była za to bardzo silna! Dostał
się także odwieczny rywal Kuby a zarazem i lider klasyfikacji generalnej. Ale
jeśli chciał coś osiągnąć (nie tylko w zawodach motocrossowych, bo przecież
marzył też o występach FMX), musiał go pokonać. Musiał zabłysnąć, stać się
bardziej rozpoznawalny w tym świecie; potrzebował sponsorów. Z samych pieniędzy
ojca nie zostanie gwiazdą Red Bull X-Fighters, czego pragnął chyba od czasu,
kiedy nauczył się chodzić.
Motocykle były w jego
życiu wszystkim. Pamiętał, jak od najmłodszych lat uwielbiał spędzać czas w
garażu sąsiadów. Nie podobało się to oczywiście jego rodzicom. Nikt w jego
rodzinie nie fascynował się motorami, uważali to za zwykły bezsens. Jak można
było przecież kochać zwykły pojazd na dwóch kółkach z kierownicą?
A jednak… Można było.
Interesowały go nawet
zwykłe motorówki. W wieku sześciu lat udało mu się nawet ubłagać ojca na jedną
z nich. Był oczarowany tym wszystkim. Na ten temat obejrzał chyba wszystkie
filmy, jakie były to obejrzenia, wszystkie zawody, wszystkie wyścigi,
przeczytał wszystkie książki. Po kolejnych sześciu latach zapisał się do
szkółki. Wystarczył zaledwie rok nauki, by osiągnął pierwszy sukces! Mimo że od
tego czasu minęło już pięć lat, nadal pamiętał dokładnie każdy szczegół. Był
wtedy chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Z roku na rok, na jego
półce, pojawiało się coraz więcej pucharów. I do tego czasu nadal przybywają. I
to coraz cenniejsze.
Również z dzisiejszego
dnia! Tak! Wygrał to. Wygrał dla Martyny, bo tak sobie obiecał. Zrobił to,
czego pragnął! Po raz kolejny.
*****
Mijał dzień za dniem, a
Martyna coraz bardziej zakochiwała się w tym mieście. Nie zdążyła nawet
wszystkiego zwiedzić, a już dzisiaj niestety musiała go opuścić. Jeszcze raz
wyjrzała przez okno i wyszła z pokoju. Wsiadła do busa i teraz czekała ją dość
długa, bo kilkugodzinna jazda, do Malilli, która stanie się niedługo światową
stolicą speedwaya.
Mimo że razem z nią
podróżowała inna Polka (starsza może zaledwie tylko o dwa, trzy lata), to i tak
raczej za sobą nie przepadały. Zamieniły może tylko kilka zdań w pierwszym
dniu, potem prawie wcale się nie widziały. Karolina (bo tak właśnie miała na
imię owa druga zwyciężczyni) zdawała się zbyt pewna siebie. Czasami wręcz ją
przerażała. Uważała się za najważniejszą, dlatego Martyna wolała jej w tym nie
przeszkadzać.
Po kilku godzinach zameldowali
się w kolejnym hotelu, co wyglądało raczej jak niewielki pensjonat. Malilla w
porównaniu do Sztokholmu różniła się diametralnie. Była to miejscowość o wiele
mniejsza i o wiele spokojniejsza. Z pewnością nie można było tu dostrzec tak
wspaniałych widoków z wielkich wieżowców, ale za to do stadionu żużlowego mieli
zaledwie kilkaset metrów. Mieć na co dzień zapach metanolu i ryk silnika,
sprawiało, że już na samą myśl czuła się jak w siódmym niebie.
Noc była ciepła i raczej nikt nie kręcił się przed
domkiem, dlatego postanowiła wyjść na zewnątrz i usiadła się na drewnianej,
bujanej ławce. Próbowała dodzwonić się do Kuby, ale po raz kolejny nie
odbierał. To było jednak do przewidzenia, ten sklerotyk zawsze czegoś
zapominał. Miała teraz czas, by pooglądać gwiazdy. Zdawało jej się, że tylko
one są z nią cały czas i wszędzie za nią chodzą. Ktoś jednak jej przeszkodził,
oślepiając oczy błyskiem świateł samochodowych. No tak, mogła się domyślić, że
teraz ludzie zaczną się zjeżdżać, zwłaszcza, że za dwa dni miał się odbyć
baraż. Jakiś chłopak wyszedł z samochodu i wyciągnął swoje bagaże.
Nie
spodziewała się jednak, że będzie to Maciej Janowski.
Sztokholm
dawaj więcej KUBY!! ZA MAŁO GO TUTAJ BYŁO !!!
OdpowiedzUsuńHaha, ok :)) Kuba potrafi uzależniać.
UsuńZgadzam się, zdecydowanie więcej Kubusia !
UsuńNawet nie wiesz jak bardzo potrafi uzależnić! ;D
Popieram koleżankę - więcej Kubusia! ^.^ A poza tym: Janowski?! Łoooooooł! Szczerze to mam trochę (ale tylko troszeczkę) złe przeczucia co do tej znajomości.. Mam nadzieję, że moja przypuszczenia się nie sprawdzą i wszystko będzie w porządku. A póki co - czekam na kolejny! < 3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ! <3
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny ! ;*
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńczekamy na kolejny ;p
zazdroszczę Martynie takiego wyjazdu. *.* zwiedzić tyle żużlowych miast i to podczas różnych imprez wysokiej rangi? matko, FIM powinien poważnie się nad takim czymś zastanowić. :D
OdpowiedzUsuńło, Janoś? zaskoczyłaś mnie tą końcówką. zobaczymy, co z tego wszystkiego wyniknie, o ile w ogóle się poznają.
Janoś?! Okey. Czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuń+zapraszam do mnie, nowości! :D
speedway-cale-moje-zycie.blogspot.com
Kuba chłopie, uwielbiam Cię, to za mało powiedziane. Tak mnie ogłupia ten człowiek, że nic sensownego nie umiem napisać...
OdpowiedzUsuńMaciek?! o ja, kolejny !*.*
OdpowiedzUsuńSwietny ! Uwielbiam <3 + czekam na next ! ^^
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Więcej Kuby! *.* No a do tego Janoś i zawał gwarantowany :) Robi się co raz ciekawiej ;p
OdpowiedzUsuń+zapraszam do siebie: http://www.photoblog.pl/gosiaspeedway/142019820/rozdzial-siodmy.html
daj kolejny juz !
OdpowiedzUsuńhttp://speedwayinmylife.blogspot.com/ nowosci ;)
KUBA, KUBA, KUBA !
OdpowiedzUsuńczekam na następny ;)
+ zapraszam do mnie, dopiero zaczynam : http://kumaszzuzel.blogspot.com/
Rozdział świetny! Szkoda, że skończyłaś w takim momencie -.- czekam na.next! Wbijaj do mniee!! http://speedwayisourlove.blogspot.com/2013/01/rozdzia-10.html?m=1
OdpowiedzUsuń