czwartek, stycznia 24, 2013

11. "W życiu piękne są tylko chwile."

10 – 11 lipca 2012

            Martyna tępo wpatrywała się w sylwetkę polskiego juniora. Było dość ciemno, ale rozpoznała go bez problemu. Musiała wyglądać dość komicznie, patrząc się w niego jak zahipnotyzowana. Była w szoku. Nie sądziła, że kiedykolwiek będzie jej dane spać pod jednym dachem (jakkolwiek to brzmiało) z jakimkolwiek żużlowcem.
            Chłopak wyciągnął swoje bagaże i zakluczył samochód. Wyglądał na bardzo zmęczonego. Granatowa czapka Red Bulla opuszczona nisko na oczy i pochylona sylwetka z trudem ciągnęła te wszystkie walizki. Zbliżył się do niej, posłał lekki uśmiech i wczołgał się do środka budynku. Żołądek Martyny przekręcił się o sto osiemdziesiąt stopni. Najchętniej zaczęłaby krzyczeć, skakać i co tylko, ale niestety było już po dwudziestej trzeciej.
            Co taki zwykły uśmiech potrafił zrobić z człowiekiem… 

***** 

            Kolejny wieczór w samotności. Zdawało mu się, że każdy dzień to tylko kopia poprzedniego. Ta monotonia… Miał jej już naprawdę dość. Chciałby coś ze sobą zrobić, chociażby wyjechać gdzieś, ale samemu? Jakoś nie bardzo go to przekonywało. Nawet kolejna wygrana tak go nie uszczęśliwiała, jak kiedyś.
            Zaledwie trzy godziny temu wrócił z Wrocławia, ponownie z największym pucharem. Odłożył go na półkę i przyjrzał się całej zebranej kolekcji. Z każdą wygraną wiązał inne wspomnienia, przypominał sobie szczegóły. Najbardziej jednak pamiętał te zawody, które spędził z Martyną. Co prawda, nie wygrał tam, ale przynajmniej był z kimś. Teraz nawet nie miał z kim się cieszyć. Co to za sukces, jeśli nie można się nim z nikim podzielić, nie można było go świętować?
            Westchnął głośno, co rozniosło się głucho po opustoszałym domu.
            Tak, jego matka nadal nie wróciła. I chyba prędko nie zamierzała. Może zapomniała o tym, że ma rodzinę. Albo nie mogła przypomnieć sobie nowego adresu zamieszkania?
            Tego już nie dało się uratować. Nie ma możliwości. Ta rodzina tak naprawdę nie istniała już od dobrych kilku lat. Gdyby jeszcze któreś z rodziców starało się coś naprawić… Nikomu już jednak nie zależało. Próbował na ten temat porozmawiać z ojcem, ale on tylko stwierdził, że na razie nie ma czasu i poleciał do Londynu, nie mówiąc nawet, kiedy zamierza wrócić.
            Patologia.
            Kuba poczuł, że naprawdę nie ma nikogo.
            NIKOGO!
            Znudzony usiadł przy komputerze i zaczął przeglądać pocztę.
            Wiadomość od zagranicznego organizatora zawodów motocrossowych? Czego on mógł chcieć? Strzępki przeczytanych zdań krążyły mu po głowie. Jaki sponsoring? Jaki klub? Jakie treningi? Jakie trasy?
            Przed oczami przemknęło mu tysiące obrazów. On, Red Bull X-Fighters, kilkanaście metrów nad ziemią, podwójny backflip, underflip.
            Nie, to niemożliwe. 

Baraż DPŚ nadchodził wielkimi krokami. Już dzisiaj miał się odbyć oficjalny trening. Nareszcie trochę żużla! Szczerze mówiąc, już trochę jej się nudziło to siedzenie samemu w pokoju albo szlajanie się po okolicznych sklepach, galeriach, ulicach.
            Razem z nią towarzyszyła oczywiście jej lustrzanka. Najpierw porobiła kilka zdjęć przy bramie do parkingu, a potem udała się z powrotem na trybuny. Gdy jednak zobaczyła swoją współtowarzyszkę, jej humor zmienił się diametralnie. Nigdy nie myślała, że tor żużlowy w jakikolwiek sposób przypomina wybieg mody. Jej wyobraźnia działa widocznie o wiele za słabo. Postanowiła, że usiądzie jak najdalej od niej. Już dosyć ją denerwowała podczas samych podróży.             Trening przebiegał dość sprawnie. Czasy Polaków były naprawdę znakomite! Jednak Duńczyków nie gorsze, a jak wiadomo z barażu dostaje się tylko jednak drużyna. Finał bowiem zapewniony mają już organizatorzy mistrzostw – Szwedzi, a także zwycięzcy półfinałów, czyli Australia i Rosja.
            Polską Husarię czeka niemała przeprawa. Nastroje były jednak bojowe. Po Macieju nie było widać już najmniejszego zmęczenia. Doskonały refleks na starcie, nienaganna sylwetka na łukach i odpowiedni wybór najszybszych ścieżek toru. Oby było tak i jutro!
            Kiedy tylko wróciła do pensjonatu, rozsiadła się wygodnie na balkonie i od razu zabrała się za porządkowanie zdjęć. Trzeba przyznać, że pokochała siedzenie na balkonie. Kiedy już wróci do domu, będzie jej tego brakować.
- Maciek, nie powiesz mi chyba, że masz moje skarpetki! – Usłyszała gdzieś niedaleko jakiś znajomy głos. Głos, który dochodził najprawdopodobniej z sąsiedniego pokoju, a od którego dzieliła ją jedynie niewielka bramka pomiędzy ich balkonami.
- Nie wspomnę, czyje bokserki ostatnio świeciły na twoich czterech literach! – Uniósł głos Maciej.
- Ale ty ich nie musiałeś dezynfekować!
            Piotrek! Piotrek Pawlicki! Rozpoznała ten głos.
- A kto płukał je w domestosie? – Awantura przybierała na sile. Martyna myślała, że zaraz popłacze się ze śmiechu. - Czy ty, durniu, miałeś kiedykolwiek chemię?!
- Tak! I w porównaniu do ciebie potrafię odróżnić nie tylko denaturat od wódki. -  Maciej podszedł bliżej okna, bo głos stał się jeszcze wyraźniejszy.
- Ściągaj te skarpetki!
- Zamkniecie się?! Mecz Barcy jest! – Do rozmowy wtrącił się trzeci głos; najprawdopodobniej Przemka Pawlickiego.
- No to powiedz mu coś! – Poskarżył się Piotrek.
            O ile wiadomo, to oni mieli po siedemnaście i dwadzieścia jeden lat. Coś nie tak?
- Maciej. – Zaczął łagodnie Przemek. – Czy te skarpetki w baranki są twoje?
- Nie, ale… – nie zdążył dokończyć.
- To oddaj je. – Uśmiechnął się sztucznie.
           
Magic miażdżąc wzrokiem obydwu braci zaczął ściągać z nóg kolorowe skarpetki w śmieszne baranki i podał je właścicielowi.
- Śmierdzą – stwierdził od razu Piotrek, gdy dostał je do ręki.
- A na co liczyłeś? – Wywrócił oczami.
- Maciek, wywietrzyć – jak zwykle sytuacje ratował starszy z braci.
           
Nagle drzwi od balkonu otwarły się, a oczom Martyny ukazał się Indywidualny Mistrz Świata Juniorów. Obydwoje popatrzyli na siebie jak wryci. Dziewczyna nie mogła się opanować, a sam Maciej także nie krył rozbawienia.
- Słyszałaś? – na jego twarzy gościł olbrzymi uśmiech.
            Odezwał się do niej, odezwał!
- Trudno byłoby nie usłyszeć – uśmiechnęła się szeroko – ale skarpetki ładne.
Powieszaj! Na co czekasz?! – zawył Piotrek.
- GOOOL! Ludzie GOOOL! – Nie wiadomo w jaki sposób znalazł się przy nich Przemek, ale wyściskał Macieja jak słodką pandę i szczerzył się jak dziecko na widok tony cukierków. – Piotruś!! Gol!
- Hala Madrid, baranie! – młodszy wywrócił oczami i załamany położył się na łóżku.
            Świat oszalał! Siedemnastolatka nie nadążała za tym wszystkim, co się tutaj działo.
- Jakby co, to nic nie widziałaś – Maciej jeszcze raz uśmiechnął się do niej i wrócił do środka.
*****
           
To jednak było możliwe! Marzenia naprawdę się spełniają. Wystarczy tylko w nie uwierzyć.
            Okazało się, że na poprzednich zawodach obecny był jeden z większych sponsorów i co najważniejsze prezes włoskiego klubu DaBoot, gdzie uczono FMX. Poszukiwano nowych, młodych talentów. Zdziwiło go jedynie to, że zaproponowano to właśnie jemu, a nie liderowi klasyfikacji ogólnej. Przecież on zawsze był w jego cieniu. Gdziekolwiek się pojawił, zawsze to on był lepszy. Czyżby coś się zmieniło?
nbsp;          
Nie miał jednak głowy, by rozmyślać na ten temat. To on dostał propozycje i to on mógł rozpocząć naukę Freestyle’u w jednym z najlepszych klubów świata! Od tego dzielił go już tylko krok, by wystartować w jakiś zwodach o randze światowej.
            Nie potrafił w to uwierzyć. Od dzieciństwa o tym marzył. To nie mogło się tak po prostu wydarzyć. Popatrzył w lustro. Odbicie przedstawiało młodego chłopaka, jego potargane blond włosy i oczy pełne nadziei. W końcu pojawiła się w nich jakaś iskierka!
            Nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu. Postanowił dać upust swoim emocjom i wybór padł na klub Haeven. Wziął szybki prysznic i już był w drodze. Kiedy wszedł, impreza rozkręcała się już na dobre. Usiadł przy barze i zamówił kilka drinków. Rozmawiał co chwilę z jakimiś dziewczynami, które dosiadały się do niego, jednak żadna jakoś specjalnie go nie interesowała. Sączył usta w kolejnym drinku, gdy obok stanęła jakaś wysoka blondynka. Wyglądała jak modelka. Wyglądała jak… Anioł! To było idealne określenie. Poczuł, że musi do niej zagadać. Nawet jakoś specjalnie długo się nie wahał. Wstał i poprosił do tańca. Zgodziła się natychmiast, bo niby dlaczego nie? Kto nie chciałby mieć takiego Kuby? Po trzeciej piosence nadszedł czas na taniec przytulany. Dziewczyna przylgnęła do niego ciałem i położyła głowę na jego ramieniu. Przeszedł go dreszcz, ale nie odsunął się. Wręcz przeciwnie; pocałował ją w czoło, potem w usta. Nie panował nad tym, co robi, ale pragnął tego bardziej niż czegokolwiek. Wyszli z klubu i udali się do najbliższego hotelu.
            Potem jego pamięć się urwała.

______________________________________
Blog SpeedwayStory bierze udział w Konkursie Blog Roku 2012 w kategorii literackie & kulturalne! Jeśli w jakikolwiek sposób spodobała Ci się opisywana tu historia – ZAGŁOSUJ.
Wystarczy wysłać SMS o treści E00255 pod numer 7122 (pamiętaj, aby w SMS’ie nie stawiać spacji). Koszt wiadomości to 1,23 zł.
Uwaga! Głosować można tylko raz.
Jeśli oddasz swój głos, proszę, poinformuj mnie w jakikolwiek sposób, żebym wiedziała, komu mam być wdzięczna. :)
Za wszystkie głosy z góry bardzo dziękuję! :))
 Strona główna konkursu: TUTAJ 

A rozdział… Nie podoba mi się w ogóle. :c

16 komentarzy:

  1. boski *.* czekam na kolejny ;p
    + zapraszam do mnie : http://kumaszzuzel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! ;*
    Nie wyobrażam sobie kolejnych akcji Braci i Maćka, oni są niemożliwi ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam Twojego bloga. ;*
    Mam nadzieję, że tak długo nie będę musiała czekać na kolejny! Już nie mogę się doczekać, kolejnych odpałów żużlowców. ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. co ty chcesz od tego rozdziału ? JEST MIODZIO. NORMALNIE ZAJEBISTY :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No taki krótki i jakoś do mnie nie przemawia, ale dziękuję bardzo. ;)

      Usuń
  5. Jak on mógł to zrobić? tak po porostu iść do klubu?! no teraz to ja go znienawidziłam a tak go polubiłam. fajna akcja z Maćkiemai PAwlickimi

    OdpowiedzUsuń
  6. Kuba ranisz moje serce jakimś starym tępym nożem. Jak mogłeś? :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Kubuś, jak możesz?! No nie no... Nie spodziewałam się tego.. :) A Maciuś i bracia - hahahaha... :D Ziomy.. ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie podoba ci się? Ależ ty wybredna :P Jak dla mnie jest naprawdę świetny. Kuba, Kuba, co żeś ty uczynił hehe Zaostrzyłaś mi apetyt na kolejny rozdział ;) Skarpetki w baranki-padłam hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszamy za brak komentarzy. To się więcej nie powtórzy. Zapaszemy do nas na www.darcyward.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz naprawdę świetnego bloga :)
    Mam do Ciebie ogromną prośbę, może proszę o zbyt wiele, ale to bardzo ważne.
    Wymyśliłam pewną akcję na moim blogu, tak właściwie cały ten blog to już jedna wielka akcja!
    Jeśli zechcesz mi pomóc, albo przynajmniej się przyłączyć - obserwując, będę Ci niezmiernie wdzięczna. Wszystko jest napisane w najnowszej notce.
    Mogę zmienić świat tylko z tobą :)
    f-me-i-am-famous.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. fajny! <3 skarpetki w baranki! tez takie chce ! :) <3 czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam do mnie :)
    http://love-speedway-life.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. Śliczny szablon!!!!!!! Zakochałam się w nim <3
    Informuj mnie o nowych notkach na gg:1283767 albo na blogu, na którego serdecznie Cię zapraszam: http://now-you-know.blogspot.com/

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Noo, szablon jest świeeeeeetny! *o* Zresztą rozdział też i blog też :D Zapraszam do mnie :D
    http://speedwayowelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. nie moge sie doczekać ich spotkania. długo nie ma rozdziału i już tęsknie za Kubą

    OdpowiedzUsuń