12 – 13 lipca 2012 r.
Otworzył oczy. Leżał na
wielkim łożu w jednym z hotelowych pokoi. Obok jednak nie było już blondynki, z
którą spędził noc. Na poduszce zauważył jedynie białą kartkę z numerem
telefonu. Najprawdopodobniej jej. Nie przejmował się jednak tym, że jego Anioł
(jak ją wcześniej nazwał) zniknął tak bez słowa. Nie znał nawet jej imienia.
Jego pamięć urwała się w momencie, gdy wychodzili z klubu.
Głowa pękała mu w
szwach. Miał podkrążone oczy i czuł się jakby właśnie przejechał po nim czołg.
Przypomniał sobie
wydarzenia z poprzedniego dnia. Nadal jednak nie docierało do niego to, że zaproponowano
mu naukę w jednym z najlepszych klubów motocrossowych na świecie! Przetarł
oczy, jakby to miało sprawić, że w końcu zacznie w to wierzyć.
Spojrzał na swój wyświetlacz
i jego oczom ukazało się powiadomienie o czterech nieodebranych połączeniach.
Od Martyny. No bo kto inny mógłby sobie o nim przypomnieć? Starzy znajomi, niby
wierni przyjaciele? Kpił z siebie samego w myślach. Cieszył się jednak, że to
właśnie ona o nim nie zapomniała. Na sam widok zapisanego jej imienia uśmiechał
się jak głupi. Nic nie mógł poradzić, to działo się mimowolnie. Na myśl o niej,
o jej szczerym uśmiechu, wielkich niebieskich oczach, zgrabnych nogach i
długich brązowych włosach, poczuł wyrzuty sumienia. Jego serce zaczęło bić
mocniej. Czuł się, jakby ją zdradził. Jakby ją oszukał. A przecież dotąd mówił
jej wszystko. Niby nie byli razem, ale jako tako czuli do siebie przywiązanie.
To dziwne uczucie nie wiedząc, kim się jest dla jakieś osoby.
Szybko wystukał jej numer telefonu, który znał na
pamięć i zadzwonił.
- Halo? Martyna? - po drugiej stronie słuchawki dało
się jedynie usłyszeć czyjeś głosy i głośny szum.
- No nareszcie dzwonisz! - krzyknęła.
- Gdzie ty jesteś?
- Czekaj - słyszał jak szum staje się coraz cichszy.
- Już. Byłam na stołówce, ale w życiu nie zgadniesz z kim!
- No zaskocz mnie - uśmiechał się do słuchawki. Tak
bardzo mu jej brakowało.
- Maciej Janowski i bracia Pawliccy, mówi ci to coś?
- nadawała podekscytowana.
Na samą jednak myśl o
tym, że dziewczyna jest w towarzystwie innych mężczyzn, doprowadzała go do
szału.
- To świetnie - tworzył dobrą minę do złej gry.
- I to jak! - krzyczała.
Wygląda na to, że była
naprawdę szczęśliwa. Bez niego.
- A ty co robisz?
Zapadła cisza.
- Nic szczególnego - mówił smętnym głosem.
- To znaczy, że mam się martwić. Co się stało? -
dociekała.
- Oprócz tego, że dostałem się do klubu FMX we Włoszech,
to nic specjalnego - delikatnie ominął temat, który go dręczył.
- Serio?! - krzyknęła. - Gratulacje! Nie ma mnie
zaledwie pięć dni, a Ty już robisz taką karierę?! - cieszyła się chyba bardziej
niż on sam.
- Ja nadal nie mogę w to uwierzyć.
- Jesteś genialny, uwierz w końcu! - jak zawsze
potrafiła poprawić mu humor.
- Dziękuję. Twoje zdjęcia, które przesyłasz też są
świetne!
- Dzięki. Jutro znowu zaśmiecę ci całą skrzynkę, bo
nie zapominaj, że dzisiaj baraż - usiadła się na schodach.
- Nie śmiałbym nawet zapomnieć.
- Poszukuj mnie oczywiście przy największej polskiej
fladze.
- Takiej piękności trudno będzie nie zauważyć.
Martyna wybuchła
śmiechem.
- Ty zawsze potrafisz podnieść człowieka na duchu! -
Śmiała się.
- Miło mi.
- Brakuje mi ciebie i twoich pomysłów.
- Mi ciebie też - mówił najzupełniej szczerze. Tak
naprawdę to żył myślą: oby tylko do 22 lipca i meczu w Gdańsku. Wtedy się
spotkają, wtedy będzie mógł jej może wszystko powiedzieć. Marzył o tym... Z
każdym dniem coraz bardziej.
- Muszę kończyć, Kubusiu - niestety musiała wracać
na stołówkę. Do meczu nie zostało zbyt wiele czasu, a nawet sam Magic
zaproponował jej, by potem razem wybrali się na stadion. A wszystko w ramach
przeprosin za... baranie skarpetki. Chcieli ją przekupić, by przypadkiem nikomu
tego nie wygadała. Do teraz jednak; na samą myśl o tym; nie mogła powstrzymać
uśmiechu.
- Uważaj na siebie.
- Obiecuję, że będę. Dla ciebie wszystko - zaśmiała
się.
- Bo się zaczerwienie. Zadzwonię wieczorem.
- Będę czekać.
- Pa - rozłączył się.
Dlaczego ona zawsze tak
na niego działała?
Postanowił, że weźmie
się w garść. Da radę. Jest facetem przecież!
Wstał z łóżka, wziął
szybki prysznic i ogarnął swoją głowę, usuwając wszystkie pesymistyczne myśli.
Zabrał swoje rzeczy, a przed wyjściem z hotelowego pokoju podarł i wyrzucił
kartkę z numerem dziewczyny. Nie chciał mieć z nią nic więcej wspólnego. Ona
dla niego nic nie znaczyła.
*****
W
niewielkim miasteczku (jakim była niewątpliwie Malilla) panował tłok. Pełno
samochodów, ludzi, gwar na ulicach, a przecież był to dopiero baraż DPŚ. Strach
pomyśleć, co się będzie działo podczas finału…
Martyna
była w drodze na stadion. Szła ramię w ramię z Maciejem, a przed nimi bracia
Pawliccy. Nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje obok niej. Tak po prostu szła obok
najlepszego juniora na świecie. Za każdym razem, gdy chciała coś powiedzieć,
brakowało jej słów. Pewnie nie raz w jego oczach wszyła na idiotkę. Chyba tylko
jakimś cudem jeszcze jej nie spławił. Po prostu ją onieśmielał. Nie potrafiła
rozmawiać z nim tak swobodnie, jak z Kubą, mimo to bardzo ją intrygował. Samo
przebywanie z nim było dla niej czymś nierealnym. Dodatkowo jego umięśnione
ciało, błękitne oczy i piękny uśmiech powalało ją na łopatki.
Nigdy
w życiu nie spodziewała się, że doczeka się kiedykolwiek takiej… przygody?
Tak
szybko jak się poznali, tak i musieli się rozstać. Droga na stadion upłynęła
całkiem szybko, a potem żużlowcy skierowali się do parku maszyn. Siedemnastolatka
zdążyła mu jedynie życzyć powodzenia i sama udała się na trybuny.
Polską
husarię czekała niemała przeprawa. Do wielkiego finału dostanie się jedynie
zwycięska drużyna, a przeciwnicy byli naprawdę silni. Okrojona kontuzjami
polska ekipa rozpoczęła baraż od upadku kapitana – Tomasza Golloba, dlatego już
od samego początku w obozie trenera Marka Cieślaka panowała nerwowa atmosfera.
W drugim biegu upadek zanotował tym razem Leon Madsen, więc ostra walka na
linii Polska – Dania rozkręcała się na dobre. W ostatniej gonitwie pierwszej
serii wystartować miał Maciej Janowski. Martyna nerwowo zaczęła ściskać oba
kciuki. W skupieniu wpatrywała się w taśmę i dłoń polskiego juniora, która
zaciśnięta spoczywała na sprzęgle. Obsada biegu nie należała do najsilniejszych,
mimo to Magic zdołał wywalczyć jedynie jedno „oczko”. Wyścig wygrał natomiast
młodszy od niego o rok Michael Jepsen Jensen. Po ośmiu gonitwach Polska mogła
poszczycić się zaledwie dziewięcioma punktami, podczas gdy Dania miała ich dwa
razy tyle! Dopiero od następnego biegu polscy zawodnicy zaczęli jeździć tak,
jak przystało na trzykrotnych Mistrzów Świata z rzędu, zdobywając kolejno: 3,
1, 3, 6! punktów. W sercach kibiców znowu pojawiła się nadzieja i wiara w zwycięstwo,
bowiem do prowadzących Duńczyków brakowały zaledwie trzy punkty. Na trybunach
polskie flagi ożywiły się i dopiero teraz rozpoczęła się prawdziwa batalia.
Nikt tak nie potrafił wspierać swoich sportowców jak Polacy! Przyśpiewki,
okrzyki, flagi – polscy kibice tę wojnę wygrali już na trybunach. Niestety…
Swój gorszy dzień mieli dzisiaj Maciej Janowski i Piotr Protasiewicz. Przed
ostatnimi czterema biegami szanse na zwycięstwo były jeszcze naprawdę wielkie. Zaprzepaściły
to jednak kolejne trzy wyścigi, gdzie każdy z Polaków zdobył tylko po jednym
punkcie. Nawet zwycięstwo Tomasza Golloba w ostatnim wyścigu niczego nie
zmieniło. Polacy przegrali. Przegrali to i już nie będą mieli możliwości
zdobycia czwartego z rzędu Drużynowego Mistrzostwa Świata. Żal, rozgoryczenie –
te słowa to za mało, by wyrazić, jak czuli się fani. Polska duma została
upokorzona. Polscy kibice wychodzili ze stadionu z opuszczonymi głowami.
Podobnie zresztą jak żużlowcy, którzy
pochowali swoje sprzęty i szybko zniknęli z parku maszyn, udzielając
zaledwie kilku wywiadów. Każdy z Polaków chciał jak najszybciej wymazać z
pamięci ten dzień.
Martyna
rozejrzała się po coraz to bardziej pustoszejącym stadionie, spojrzała w górę,
wdychając obecną jeszcze w powietrzu woń metanolu i stwierdziła, że mimo
wszystko kocha ten sport.
*****
Szwedzką
Malillę ogrzewało właśnie zachodzące słońce. Promienie wpadały prosto przez
balkonowe drzwi do pokoju Martyny. Wyszła na zewnątrz. Uwielbiała takie widoki,
uwielbiała przyrodę. W przyszłości najchętniej zostałaby podróżnikiem. Mimo, że
przez ostre jeszcze promienie, przed oczami pojawiały jej się czarne plamki, to
nadal się w nie wpatrywała. Usłyszała chrząknięcie. Natychmiast odwróciła głowę.
- W co się tak
wpatrujesz? – przerwał ciszę.
Jak ona mogła nie zauważyć, że ktoś tam jest?! I to właśnie
akurat on! Rozciągnięty na leżaku, oczywiście obowiązkowo z czapką Red Bulla,
wyglądał na zasmuconego.
- W przyszłość –
odpowiedziała tajemniczo.
- Zazdroszczę, bo ja
właśnie wręcz przeciwnie – głośno westchnął i przetarł zaspane oczy.
- Kiepski dzień?
- Sam sobie zawiniłem.
Zapadła chwila ciszy. Martynę korciło wypytać, co takiego
się stało. Nie chciała się jednak wtrącać.
- Gdybym mogła jakoś
pomóc, to wiesz… - lekko się
uśmiechnęła, a on spojrzał na nią swoimi rozżalonymi, błękitnymi oczami.
Wchodziła już z powrotem do pokoju, gdy Maciej niepewnym głosem
kazał jej się zatrzymać.
- Właściwie to jest coś,
co mogłabyś dla mnie zrobić. – Wmurowało ją.
Za niecałe pół godziny byli już na polnej dróżce, tuż za
miasteczkiem. Przed nimi za nimi, obok nich były tylko drzewa i pola, a między
nogami… rower! Oddychali czystym, rześkim powietrzem, korzystając z każdej
chwili. Jechali wolnym tempem. Siedemnastolatka próbowała sobie przypomnieć,
kiedy ostatnio siedziała na rowerze. Już zdążyła zapomnieć, jak to uwielbiała.
Z rowerowymi wycieczkami kojarzyło jej się niemalże całe dzieciństwo. To było
wtedy, kiedy jej rodzice byli jeszcze trochę… normalniejsi, odpowiedzialniejsi
i bardziej troskliwi.
- Tego mi brakowało –
Magic puścił kierownicę, zamknął oczy i wyprostowany pedałował dalej.
- To teraz mi chyba
możesz powiedzieć, co takiego się stało.
- Mam wyrzuty sumienia.
To przeze mnie nie dostaliśmy się do finału! – spuścił głowę.
- Co ty mówisz?! Jesteście
drużyną, prawda? Nie tylko ty potraciłeś punkty.
- Właśnie! Jeślibym ich
nie potracił, jeślibym bardziej powalczył, to może teraz nie byłoby tych
wszystkich pretensji – spojrzał na nią.
- Nikt do ciebie nie ma
przecież pretensji.
- Mylisz się. Czuję, że
wszyscy winią mnie za to. Uważają, że nie powinienem dostać powołania do kadry.
I mają rację – dodał.
Myślała, że zaraz zsiądzie z roweru i wepchnie go w
rosnącą w pobliżu wierzbę.
- A z kim ja rozmawiam?
- Co? – skrzywił się.
- Z Indywidualnym
Mistrzem Świata Juniorów, głupku! Gdybyś nie umiał jeździć, nie wywalczyłbyś
tego, nie byłbyś jednym z najlepiej punktujących juniorów w polskiej
ekstralidze.
- To było kiedyś, liczy
się teraz.
- Sam sobie
zaprzeczasz. To było kiedyś, liczy się teraz, liczą się kolejne zawody.
Maciej spojrzał na nią z boku, strzelił jakąś niewyraźną
miną i chyba zaczął się zastanawiać nad tymi wszystkimi słowami. Byli tak pochłonięci sobą,
swoją rozmową, że nawet nie zauważyli, kiedy słońce zniknęło za horyzontem i
zaczęło się ściemniać. Chwilę potem okazało się też, że rowery, które Magic
pożyczył od właściciela pensjonatu nie mają światła, a od miasta byli naprawdę
kawał drogi.
- Proszę, przyspiesz! –
nakłaniała go.
- Mi jest tu dobrze –
znowu puścił kierownicę i splótł ręce na karku.
- Jeśli się zgubimy, to
nie wiem, co ci zro…
Usłyszała hałas. Hałas przewracającego się roweru!
- Maciej?
Nic.
- Maciej?! – próbowała go
jakoś wyszukać wzrokiem. Niestety, jak mówią przesądy, zielonookie osoby wcale
lepiej w ciemnościach nie widzą! – Maciej! Nie żartuj sobie! – Jej tętno
przyspieszyło, a serce zaczęło walić trzy razy mocniej.
Zeszła z roweru i odeszła kilka metrów, gdy w łagodnym
blasku księżyca zauważyła szarą sylwetkę, leżącą na ziemi. Kucnęła przy nim i
zaczęła go szturchać.
- Maciej, ty debilu,
głupku, idioto! – On jednak nadal się nie odzywał, ani ruszał.
Zaczęła panikować. Przewracał się na żużlu tyle razy, przy
tak wielkich prędkościach i nic specjalnego mu się nie stało, a zwykły rower go
wykończył?!
Przyłożyła drżącą dłoń do jego szyi, by zbadać puls, gdy
nagle na jego twarzy zobaczyła szeroki uśmiech, a na swoich biodrach poczuła
jego ręce.
Jak zawsze rozdział super... kiedy będzie next??
OdpowiedzUsuń+ zapraszam: speedway-is-my-love.blogspot.com
kocham nad życieee <3 ale wiesz, czekam na spotkanie Kuby z Martyną... Kubuś pewnie będzie zazdrosny jak zobaczy Martynę i Macia razem :P
OdpowiedzUsuńMatko... Ale mnie Maciej przestraszył! hahahahahaa :D cudnie jak zwykle ♥ dawaj szybko nowy :)
OdpowiedzUsuń+zapraszam do siebie :D
http://www.photoblog.pl/gosiaspeedway/143920732/rozdzial-dwudziesty-drugi.html
o jaaaaaaaaaaaaa *.* szybko nowy . miiazga !
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie ;*
Kocham Twojego bloga! I oczywiście jak najszybciej nowy! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńczeekam na jak najszybciej nowy :)
Ciekawie, ciekawie. Zrobiło się naprawdę ciekawie :D i jak ja mam teraz czekać na to co się wydarzy? :P w głowie mam już milion sceniariuszy, wyobraźnia pracuje... Ten wyjazd Martyny to niezła próba dla niej i dla Kuby :) Weny ;)
OdpowiedzUsuńoby szybko następny bo się nie mogę doczekać co tam między nimi czy będzie jakaś chemia i akcja ze strony Maćka....
OdpowiedzUsuńi nie przerywaj tak więcej!
Maciej jaki żartowniś... Kuba działa, bo zaraz Ci ktoś Martynę sprzątnie, cholera no! :P
OdpowiedzUsuńno właśnie! niech Kuba rusza dupę i coś robi !
OdpowiedzUsuńhttp://speedwayinmylife.blogspot.com/2013/02/15.html zapraszam 15! ;)
OdpowiedzUsuńOmomommooo ! *.* Świetny rozdział ! <3 Ahh ten Magic ^^ Czekam na kolejny + zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńWitaj! :) Zapraszam na nowy rozdział na: http://now-you-know.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa nie chcę! : < Weź te ręce! Jejku, ja tak bardzo przywiązałam się do Kuby, że nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak poczułby się, gdyby usłyszał o czymś takim.. To znaczy, niby jeszcze nic się nie stało, ale czuję, że się stanie i to jest najgorsze! Proszę Cię, nie rób mi tego, bo chyba się popłaczę, haha. xd Oni byli taaaaacy kochani, nie możesz im (mnie!) tego odebrać. Nie zrobisz, tego, prawda? Nie.. Oh matko, ależ emocje wywołałaś u mnie tym rozdziałem! Tak na marginesie to muszę Ci bardzo pogratulować, bo owszem, jestem trochę rozemocjonowana, ale jeśli chodzi o opowiadania to nieczęsto wzbudzają u mnie one takie poruszenie! : D Dobra robota. Ale proszę, niech on zostawi te biodra.. : <
OdpowiedzUsuńŚwietny! Już nie mogę się doczekać następnego! Dużo weny życzę. Dodaj szybko! <3
OdpowiedzUsuńŚWietny! ... tylko czemu w takim momencie koniec!!! ?? Czekam na next ! Wbij do mnie :) http://speedwayisourlove.blogspot.com/2013/02/rozdzia-11.html?m=1
OdpowiedzUsuńDodaj jak najszybciej następny :D
OdpowiedzUsuń