Wieczór, 15 lipca 2012 r.
Mijające sekundy
zdawały się być dla obu z nich wiecznością. Dziewczyna z niedowierzaniem
wpatrywała się w błękitne tęczówki chłopaka oświetlane przez stadionowe
reflektory i myślała, że śni. Skąd on się wziął tutaj? Czy to na pewno był on?
Walczyła ze swoimi myślami, aż w końcu jakby wybudzona z amoku, gwałtownie
wstała z kolan żużlowca, nie spuszczając wzroku z Kuby.
- Kim on jest? - Maciej tylko obracał głowę to w
jedną, to w drugą stronę, oczekując wyjaśnień.
- Kuba - uśmiechnęła się tak szeroko, jak tylko
potrafiła. To wszystko działo się mimowolnie. Nie potrafiła tak po prostu
bezczynnie mu się przyglądać. Podbiegła i z całych sił przytuliła
osiemnastolatka. - Tak dawno cię nie widziałam! Co tu robisz? - krzyknęła mu do
ucha.
- Może mi ktoś, do cholery, wyjaśnić, kim on jest? -
Magic cały czas przyglądał się tej dwuznacznej sytuacji z szeroko otwartymi
oczami i czuł, że zaraz coś w nim wybuchnie.
- Jestem przyjacielem Martyny - pospiesznie wyjaśnił
i czekał na jego reakcję. Nie wiedział, kim ona jest dla niego. Nie zamierzał
też jednak się poddawać. Oddał walcowerem w życiu tak wiele spraw, że o tą
najważniejszą zawalczy, ile tylko będzie miał sił.
- Nigdy o tobie za wiele nie słyszałem - chciał
podkręcić atmosferę, sprowokować.
- Widocznie niezbyt wiele jest o mnie do opowiadania
- odgryzł się.
W
powietrzu (oprócz woni spalonego metanolu) wyczuwało się też mentalną potyczkę
na linii Kuba - Maciej.
Walka
gladiatorów.
- Albo nie jesteś zbyt ważny - nie wierzył, że
wydobyło się to z jego ust. Był rozdrażniony, jak zawsze, kiedy ten typek
dzwonił do Martyny, ale miał zamiar inaczej rozstrzygnąć ten spór. To było
jednak silniejsze.
- O co ci chodzi? - Kuba zrobił kilka kroków do
przodu, gdy potem dziewczyna go zatrzymała.
- Dajcie spokój.
- Sam zaczął - opanowywał nerwy na wodzy.
- Nie wygłupiajcie się.
- Nawet nie mam ochoty. Przejdziemy się gdzieś? -
zaproponował.
Martyna
ukradkiem spojrzała na żużlowca, lekko się uśmiechnęła i przytaknęła głową.
- Co za typek! - zaczął Kuba, kiedy już wychodzili
ze stadionu.
- Tak naprawdę nie jest taki. Nie wiem, co go
dzisiaj ugryzło.
- Ja chyba wiem.
- Co masz na myśli? - podniosła głowę i spojrzała w
jego oczy.
- Nieważne.
Dalej
szli w milczeniu. Nawet nie wiedząc dokąd, tak po prostu; przed siebie. Teraz,
kiedy nareszcie byli tak blisko siebie, nie wiedzieli jak ze sobą rozmawiać.
Czyli to jednak prawda, że odległość naprawdę może zniszczyć wszystko?
- Powiesz mi w końcu, co się stało, że przyjechałeś?
- zaczęła siedemnastolatka.
- Nie cieszysz się? - spojrzał na nią. Dopiero teraz
zdał sobie sprawę, jak bardzo brakowało mu jej obecności.
- Oczywiście, że się cieszę, - złapała go za rękę -
ale miałeś być przecież we Włoszech.
Przez
jego ciało przeszła fala dreszczy. Nie potrafił być tak obojętny na nią, na jej
dotyk. Coraz trudniej przychodziło mu opanowanie swoich emocji.
- Powiedzmy, że dostałem urlop - mocniej zacisnął
dłoń na jej palcach.
- Przecież jeszcze dobrze nie zacząłeś jeździć.
- Wymarzony trener.
- Albo leniwy zawodnik.
Przez
jego głowę przebiegła myśl, żeby o wszystkim jej powiedzieć. W końcu była do tego
niepowtarzalna okazja. Od dawna tego pragnął. Ale co jeśli ona naprawdę uważa
go tylko za przyjaciela? Nie chce tego zniszczyć. Nie chce jednak też, by ktoś
sprzątnął ją sprzed nosa.
- Musimy poważnie porozmawiać - zatrzymał się
nieopodal niewielkiego parku.
- Tak? - stała na przeciwko niego tak blisko, że
wyczuwał bijące od niej ciepło.
Układał
w głowie wszystko, co miał zamiar wyrzucić ze swojej duszy, gdy nagle za
drzewami, na sąsiedniej ulicy, zauważył poruszające się, kolorowe światełka od Młyńskiego
Koła.
- Chodź! - szarpnął ją za rękę i szybko przebiegli
przez alejkę.
- Zwariowałeś?
- Nie powiesz mi chyba, że nigdy nie marzyłaś o
randce w Wesołym Miasteczku - podbiegł do kasy, a po pięciu minutach miał już
wykupione bilety na większość miejscowych atrakcji. - To od czego zaczynamy? -
Stali pod rozgwieżdżonym niebem pośród połyskujących dookoła różnymi kolorami
tęczy światełek. - To! - wskazał ręką na najwyższą kolejkę, a Martynę
wmurowało.
- Nie ma mowy! W życiu!
- Proszę cię, nie mów, że wymiękasz - pociągnął ją.
- Po moim trupie - upierała się przy swoim.
- Mam pójść sam? - udawał zasmuconego.
- Pozwól, że będę cię wspierać z ziemi - posłała mu
swój uśmiech numer pięć i się cofnęła.
- Nie dyskutuj, małolato - podniósł ją i zaniósł
prosto na wyznaczony fotel. Pozostali patrzyli na nich jak na wariatów,
jednocześnie się uśmiechając. - Teraz chyba nie wyjdziesz. Tłum ludzi się nam
przygląda, nie zrób wiochy, kotku - usiadł się obok niej.
- Jesteś nie-no-rma-lny! - miała ochotę strzelić mu
z całej siły w łeb. - Jeśli przeżyjemy, skręcę ci kark - przymknęła oczy i z
całej siły ścisnęła poręcz i rękę Kuby.
- Trzy piętra to naprawdę wysoko - spoglądał na jej
prawy profil, po czym poczuł ból w okolicach poniżej pasa - powyżej ud. - Za co
to?! - zwinął się w pół.
- Taki chrzest bojowy specjalnie dla ciebie, kotku -
zaśmiała się, a potem przez jej ciało przeszła fala potężnej adrenaliny; kolejka
ruszyła.
Trzy
zawały serca, zdrętwiałe nogi i ręce to tylko niektóre ze skutków, jakie
spotkały Martynę podczas kolejnych kilku minut. Obydwoje schodzili z kolejki
jak pokraki.
- Nie wybaczę ci tego nigdy - Kuba rzucił się na
najbliższą ławkę, nadal czując ból.
- Chyba jesteśmy kwita - jeszcze cała trzęsła się
jak galareta. - Zapomniałam już, jaki jesteś stuknięty.
- Cała przyjemność po mojej stronie - zaśmiał się,
gdy podszedł do nich młody chłopak, sprzedający watę cukrową.
- Zachowujemy się jak małe dzieci – wzięła do ręki
patyczek.
- Mi to nie przeszkadza.
Siedzieli
obydwoje na ławeczce, śmiejąc się, przyglądając się innym i wspominając
wszystko, co przyszło im do głowy. Dogadywali się jak nikt inny. Po prostu
jakby znali się od zawsze. Tak jak wtedy tej nocy na rynku. Zapominali o całym
otaczającym ich świecie. Mogli tak bez końca, będąc po prostu sobą. Wyobrażali
sobie właśnie wielką karierę Kuby jako zawodnika FMX, wspólną podróż do
Australii, do jego siostry. Co najważniejsze planowali ją razem. Kuba poczuł
ogromną ulgę na sercu, gdy wszystko zaczęło się układać jak dawniej, jak przed
dwoma tygodniami, że nadal potrafili rozmawiać i radzić sobie tak
bezinteresownie.
Po chwili rozległ się
jednak dźwięk telefonu. Martyna odebrała go, a kiedy osiemnastolatek usłyszał
imię „Maciej”, coś w nim zaczęło się gotować. Jak ona mogła się z nim zadawać?
Kompletnie tego nie rozumiał.
- Muszę już wracać - schowała telefon.
- Jak to? - jego oczy przybrały rozmiaru
pięciozłotówek, a promyk nadziei prysnął jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki.
- Dzisiaj wylatujemy do Anglii, jutro Elit League -
spuściła głowę i czuła się naprawdę zawiedziona.
- I nie powiesz mi, że lecisz tam z tym
typkiem?
- Tak się akurat złożyło.
- I dzisiaj tez się akurat tak złożyło? - uniósł
jedną brew i wstał.
- Tak – poczuła się niepewnie. Nie chciała się
kłócić. Nie teraz, kiedy było tak dobrze. - Proszę, chodźmy już. - Ruszyli w
stronę wyjścia.
- Ile razy jeszcze się tak przypadkowo spotkacie? -
wywrócił oczami i przyspieszył kroku. Zaczynał się coraz bardziej denerwować, co
było rzadkością. Działał często spontanicznie, pod wpływem chwili, ale
prawdziwie go zdenerwować było naprawdę ciężko.
- Nie wiem. Kuba, o co ci chodzi?!
- O to, że to nie jest twoje towarzystwo.
- Słucham?! - zaśmiała się. - A skąd ty to niby
wiesz? – Od kiedy on udzielał jej takich rad? Przecież nie była jego własnością.
- Widzę przecież.
- Nawet go nie znasz.
- W tym właśnie problem, że ty też - zrobił
cwaniacką minę.
- Zdążyłam się z nim już poznać, więc proszę, nie
oceniaj! - krzyknęła.
- Już? - czuł się rozczarowany. – Szybko.
To
była ich pierwsza kłótnia, hmm, od zawsze...
- Uważasz mnie za… łatwą?! – wykrzyczała mu w twarz
i wybiegła kawałek do przodu.
- Ceniłem cię zawsze za to, że byłaś naturalna, nie
robiłaś niczego, by komuś się przypodobać. Widzę, że to się jednak zmieniło! –
rozłożył ręce i głęboko oddychał.
Miał
jej tylko powiedzieć, że… Bezsensownie w ogóle, że tu przyjechał!
- Nic się nie zmieniło!
- Wiesz, żałuję chyba, że tu przyjechałem. To miała
być niespodzianka, jak zwykle nic nie wyszło – znaleźli się właśnie przy
parkingu, gdzie stał jego samochód.
- Chyba masz rację, nie potrzebuję twojej łaski.
Jej
serce rozerwało się w tym momencie na tysiące malutkich kawałeczków. To był
najmilej spędzony wieczór od dwóch tygodni. Nie chciała go stracić, nie
chciała, ale…
Tak
naprawdę to już sama nie wiedziała, czego pragnie.
- Ty zaraz wylatujesz do Anglii, będzie lepiej, jak
też już odjadę – odkluczył swoje Audi i zasiadł na miejscu pasażera.
- Chyba tak – jej oczy zapełniły się łzami. –
Przyjedziesz na mecz w Gdańsku?
- Nie wiem – odpalił. – Miłej zabawy. Z Maciejem –
uśmiechnął się tak sztucznie, że miała ochotę przywalić mu w twarz. – Widocznie
takie szczęście nie jest mi pisane – spojrzał prosto w jej oczy, by zapamiętać
je na długo i czym prędzej odjechał.
Zostawił
ją samą, SAMĄ! Z jednej strony miała zamiar za nim biec, z drugiej odechciewało
jej się wszystkiego, chciała, by wszyscy się od niej odczepili! W rezultacie
jednak usiadła na krawężniku, a po jej policzkach spłynęło najpierw kilka kropli,
a potem cała fala gorzkich łez. Miała ochotę zniknąć z tego świata.
*****
Nie wiedział, dlaczego to zrobił.
Jego serce waliło jak oszalałe. Wyjechał z Tarnowa i zatrzymał się na poboczu.
Musiał ochłonąć, opanować emocje, które zawładnęły jego całym ciałem. Oparł
głowę na kierownicy. W tym momencie nic na tym świecie nie miało najmniejszego
sensu.
No nie wierzę. ;_; Kuba? Kubuś? Dlaczego się pokłócili? Chyba oszaleję, jest mi tak cholernie przykro... Matko, mam nadzieję, że szybko się pogodzą, że chłopak przyjedzie do Gdańska - proszę, niech tak będzie! : <
OdpowiedzUsuńOn musi przyjechać do Gd... głupi Mać! po co się wpieprza! :/ oni są tac słodcy, muszą być razem! <3
OdpowiedzUsuńszybko kolejny *o*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Kuba będzie z Martyną, innej opcji nie ma! A Magic ma w łeb :D
OdpowiedzUsuńChcę szybko kolejnyu *.*
Myślałam, że w końcu Martynie powie co do niej czuje no! *.* ale i tak boski ;* czekam na kolejny :>
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie http://kumaszzuzel.blogspot.com/2013/03/rozdzia-12.html
aj aj aj aj aj no ja tu czekam na love story a oni się kłócą?! W TEJ CHWILI KUBA MA ZAWRÓCIĆ!
OdpowiedzUsuńBoski *.* kobieto ty powinnaś książki pisać ! ;*
OdpowiedzUsuńKurde no, Martyna puknij się w głowę! Nie zawracaj sobie głowy Maciejem tylko Kubaaaaa!
OdpowiedzUsuńAle się narobiło... ;/
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
+ czekam na następny ;*
Rozdział świetny <3
OdpowiedzUsuńOby tylko Martyna pogodziła się z Kubą.
Czeeeekam na następny, oby tylko szybko się pojawił. ;*
Tylko nie ten Maciek! Ona ma być z Kubą! <3 Rozdział świetny. Czekam na następny. Dodaj szybko! :)
OdpowiedzUsuńkurcze. Miało być wspaniale, przecież po to przyjechał. A wyszło inaczej. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale będzie lepiej! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie!<3 :D Następny!! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy blog o MOTOCROSSIE!
-> http://motocrosstylestory.blogspot.com/ <-
Przy okazji można też wbić na The Speedway Story.. ;)
świetny ;)
OdpowiedzUsuńjak najszybciej nastepny :)
http://speedway-marzenia.blogspot.com/2013/03/rozdzia-9.html
OdpowiedzUsuńzapraszam ;)
No nieeeeeeeeeeee! Maciek - akysz! Won! Sio! Odczep się od Martyny! No Kuuuubuuuuś.... no :(. Rozdział świetny :D
OdpowiedzUsuńmała zmiana. przeniosłam bloga love-speedway-life.blog.pl na blogspota. nowa nie nowa nazwa
OdpowiedzUsuńlove-speedway-life.blogspot.com zapraszam :)
Skayka
http://speedwayinmylife.blogspot.com/2013/03/19.html zapraszam na nowość!;>
OdpowiedzUsuńhttp://speedwayinmylife.blogspot.com/2013/03/20.html zapraszam na nowość ;*
UsuńJak ja nie znoszę tego Maćka!!! Kuba, biedula się zdenerwował, mam nadzieje, że to tylko chwilowe, co?! Czekam na następne i dziękuję za odwiedziny u mnie, niedługo nowość, buziaki :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział 12! :) i czekam na ten następny rozdział i coś nie mogę się doczekać! <3 Co z tym Kubą i Martyną będzie!
OdpowiedzUsuń