sobota, lutego 16, 2013

13. Oddaleni

13 – 14 lipca 2012 r. 

- No chyba się nie obrazisz?! - Maciej szybko wstał z ziemi i próbował ją dogonić. - To były tylko żarty!
- Wystraszyłeś mnie! - krzyknęła i podniosła swój rower.
            Chłopak złapał ją za ramię, ale ta jednak zdążyła się wyrwać.
- Przesadzasz - junior teatralnie wywrócił oczami i sam też wsiadł na rower. Jechali polną dróżką w takim tempie, że nawet żółw mógłby ich dogonić. Tak jest, jeśli drogę oświetla się jedynie latarką z telefonu komórkowego. Kiedy wydostali się w końcu na zwykłą szosę, musieli prowadzić poboczem. Czekała ich około trzy kilometrowa piesza wycieczka.
- Już ci przeszło? - Magic z uśmiechem podbiegł do niej i zadał kuksańca.
- I co cię tak bawi?- Kiedy zobaczyła jego wyraz twarzy, od razu też zaczęła się uśmiechać.
- Piękna pełnia dzisiaj, nieprawdaż? - Spojrzał w górę.
- Owszem - teraz obydwoje spoglądali na niebo, które połyskiwało tysiącami światełek, do czasu aż chłopak nie potknął się o wystający kamień i omal się nie przewrócił.
- Myślałem, że dziurawe drogi są tylko w Polsce! - krzyknął zdesperowany, skacząc na jednej nodze i próbując rozmasować sobie palce prawej nogi.
- A ja uważam, że ten, kto wydał ci certyfikat żużlowy, popełnił największy życiowy błąd. Ty przecież nawet z rowerem sobie nie radzisz.
            Przekomarzali się tak długo, że nawet nie zauważyli, kiedy dotarli z powrotem do Malilli i swojego pensjonatu. Właścicielowi oddali rowery, a sami skierowali się po schodach na swoje piętro.
- Martyna, dziękuję ci za ten wieczór - zatrzymali się przy drzwiach do jej pokoju. - Brakowało mi tego odpoczynku.
- Nie masz za co dziękować - uśmiechnęła się.
- Nie wiem, jak ci się odwdzięczę - patrzył w jej oczy, jakby czegoś oczekiwał.
- Daj spokój - speszona uciekła wzrokiem, a on jakby to wyczuwając, tylko się zaśmiał.
- Wiem, że możesz mieć mnie już dosyć, ale chciałbym cię zaprosić na jutrzejszy finał.
- Zastanowię się nad tym - zauważyła cień rozczarowania w jego spojrzeniu. - Żartowałam! W końcu nie co dzień Mistrz Świata proponuje mi takie spotkanie. W sumie to nigdy - posłała mu swój uśmiech numer pięć.
- Cieszę się, to do zobaczenia - odszedł trzy kroki dalej, do drzwi swojego pokoju.
- Do jutra - ciężko było jej ukryć swoją radość. Odkluczyła drzwi i pociągnęła za klamkę, gdy ponownie usłyszała jego głos.
- Martyna? - zaczął niepewnie.
- Tak?
- Dobranoc - obdarzył ją pewnym grymasem, którego nie była w stanie odszyfrować.
- Dobranoc - zniknęła za drzwiami.
            To był sen?
      Siedemnastolatka zmęczona rzuciła się na łóżko i zaczęła przypominać sobie urywki, obrazy z dzisiejszego dnia. Dnia, którego chyba nie zapomni do końca życia. Analizowała każdy szczegół, każdy jego ruch. Na samą myśl o jego dłoni na jej biodrze, dreszcze przechodziły całe jej ciało. Od razu w sercu poczuła miłe ukłucie i zrobiło jej się cieplej.
            Była jednak tak zmęczona, że wzięła tylko szybki prysznic i położyła się spać. Nie miała nawet siły, by zadzwonić do Kuby, mimo złożonej wcześniej obietnicy. W jej głowie wirowały miliony myśli.
            Nie trwało jednak długo, gdy ze snu wyrwały ją jakieś trzaski. Trzaski zza ściany. Oczywiście nie trzeba dodawać, czyj pokój się tam znajdował. Żużlowcy jednak nie są normalni. Zaraz po tym do tego doszły wrzaski i śmiech.
            Można oszaleć.
- Pieprzone komary! - wydarł się któryś z braci Pawlickich, a zaraz potem usłyszała uderzenie tak mocne, że poczuła, jak dzielące ich płyty gipsowe po prostu drżą. - One są wszędzie! Pomógłbyś! - I kolejny trzask.
            Gdyby nie drżenie ścian, może jakoś by do tego przywykła. W rezultacie zasnęła jednak o trzeciej. Trzeba przyznać, ze upór i wytrwałość w dążeniu do celu, to oni mieli chyba we krwi.

*****

            W jego życiu ostatnimi czasy działo się tak wiele, że czasami budząc się rano, musiał przypominać sobie gdzie jest, z kim, po co i dlaczego.
            Zaledwie kilka godzin temu dotarł do niewielkiej miejscowości we Włoszech, gdzie znajdowała się siedziba jego przyszłego klubu DaBoot. Zdążył się jedynie zakwaterować i od razu podążył na znajdujący się niedaleko tor motocrossowy i szkółkę freestylu. Właśnie trwał trening tych najbardziej zaawansowanych. Podniebne loty na najwyższych "hopach", profesjonalni trenerzy, którzy nie tylko uczą poszczególnych tricków, ale dbają też o dietę zawodników i ich kondycję. To tu rodzą się największe talenty, które potem podziwiamy, oglądając ich wyczyny z szeroko otwartymi oczami i ustami. To, co ci ludzie wyprawiają nad ziemią, przechodzi ludzkie pojęcie. Kuba mógł się stać jednym z nich. Od zawsze to go kręciło, adrenalina i ta świadomość, że to może być twój ostatni wyjazd motocyklem. Ale skoro to było jego życie? To właśnie określamy mianem powołania.
- To ty jesteś ten nowy? - usłyszał za sobą czyjś głos.
            Stał za nim jeden z uczących się zawodników. Był od niego wyższy i z pewnością starszy.
- Zgadza się.
- Gratulacje - podał mu rękę. - Musisz być naprawdę dobry, bo nie łatwo się tu dostać.
- Dzięki.
- Tom jestem.
- Kuba.
- Szukasz pewnie prezesa. Czekają w sekretariacie - założył na głowę kask.
- Jeszcze raz dzięki. Do zobaczenia na torze.
            Ruszył przed siebie w kierunku jakiegoś budynku. Był całkowicie zdezorientowany. Nie wiedział, co go teraz czeka, czego mógł się spodziewać, kiedy będzie mógł wyruszyć na tor i zacząć się uczyć. Pierwszy raz od bardzo dawna pożerał go stres. Znalazł  w końcu drzwi z napisem "sekretariat" i niepewnie zapukał. Nie czekał nawet dwóch sekund, a już drzwi przed jego nosem otworzył jakiś grubszy mężczyzna ubrany w garnitur.
- Jakub Sztern?
- Tak.
- Nareszcie możemy zobaczyć cię na naszym torze - usiadł za biurkiem i wskazał Kubie krzesło na przeciwko siebie. - Tak jak pisaliśmy, mamy dla ciebie ofertę, oczywiście korzystną. Zdążyłeś się już pewnie zapoznać z naszym regulaminem i planem, który wysyłaliśmy. Do szczęścia brakuje tylko podpis pod kontraktem - podał mu wszystkie papiery.
- Kiedy będę mógł zacząć jeździć?
- Widzę, że zapał i chęci są. Możesz zacząć nawet jutro. Potrzebujemy najpierw jednak wyniki twoich badań, które zostaną przeprowadzone zaraz po podpisaniu kontraktu. Musimy mieć pewność, że wszystko jest ok. Jeśli chodzi o motocykle, nasza baza jest tutaj. Dobrze jednak, gdy ma się chociaż jeden swój dopasowany już motor.
            Kuba przejrzał wszystkie papiery. Wydawało się to naprawdę proste. Najpierw badania, treningi na których trzeba się pojawiać przynajmniej dwa razy w tygodniu i startowanie w zawodach. Za każdą wygraną sześćdziesiąt procent należy dla niego, reszta do klubu. To wszystko. Tyle, by spełnić swoje marzenia. Coś nieprawdopodobnego.
            Spojrzał jeszcze raz na grubszego faceta, wyjrzał przez okno i zauważył zawodnika wykonującego niedokładnego back flipa. W jego życiu rozpoczynał się nowy etap. Oby etap, w którym w końcu zacznie wszystko układać się tak, jak powinno.
            Podpisał kontrakt. 

*****

- Miałeś przyjść dopiero za pół godziny! - Martyna nerwowo wyrzucała rzeczy ze swojej walizki, by znaleźć coś, co mogłaby założyć na dzisiejszy finał.
- Wiem, ale nudziło mi się - rozsiadł się wygodnie na jej łóżku i śledził ją wzrokiem. - Poza tym ciągłe przebywanie z braćmi też na mnie dobrze nie wpływa.
- Słyszałam właśnie dzisiaj w nocy - zabrała kilka rzeczy, swoją kosmetyczkę i szybko zniknęła za drzwiami łazienki.
- Te przeklęte komary doprowadzały mnie do szału. Zresztą i tak jestem cały pogryziony - rozglądał się po pokoju, gdy zauważył wyświetlającą się nową wiadomość na jej poczcie mailowej.
- Trzeba było załatwić sobie jakiś środek odstraszający.
- Skąd? - przysunął się bliżej jej laptopa i zaczął czytać.
            Wiadomość od jakiegoś Kuby... Zdjęcie motocykli... Jakiś tor motocrossowy i na końcu podpis "Szkoda, że nie ma Cię tu ze mną".
            Myślał, że nie ma nikogo, że jest singielką. Nic przecież nigdy nie wspominała. Ale nawet jeśli, jego tu nie było. On tak, mógł wszystko. Gdy usłyszał dźwięk klamki, szybko odłożył komputer i posłał jej niepewny uśmiech. Miał nadzieję, że niczego nie widziała.
            Za godzinę byli już jednak przed stadionem. Zapowiadały się naprawdę wielkie emocje, gdyby nie przeszkadzające co pięć minut fanki, które prosiły Macieja o zdjęcie. Po chwili dołączyli do nich Przemek i Piotrek z Anią. Okazało się, że nieznajoma, niska blondynka o pięknych niebieskich oczach była dziewczyną młodszego z braci Pawlickich i najwidoczniej zdążyła się przyzwyczaić do tego, że żużlowe fanki rozpoznają ich z kilometra.
            Nareszcie rozpoczął się wielki finał! Walka o Drużynowe Mistrzostwo Świata - tak jak przypuszczano - rozgrywała się głównie pomiędzy dwoma ekipami. Danią i oddaloną od niej na kuli ziemskiej o piętnaście tysięcy kilometrów Australią. Drużyna z Antypodów prawie zawsze musiała radzić sobie bez swoich australijskich kibiców, mimo to, nie brakowało im fanów z Europy, a szczególnie z Polski. Kto by przecież nie uwielbiał kangurów? Do ich składu po kontuzji powrócił młody Darcy Ward i nawet na krok nie odstępowali Duńczykom. Skandynawowie, z tym składem, co w poprzednich meczach także nie dawali za wygraną i mimo swojego młodego wieku ścigali się z tak doświadczonymi zawodnikami, jak równy z równym. Po siedmiu biegach obydwie ekipy posiadały na swoim koncie po szesnaście punktów i mecz jakby zaczął się od nowa. Dopiero po gonitwie piętnastej Duńczycy odskoczyli Australijczykom na pięć punktów, jednak ich odpowiedź była znacząca. Już w biegu osiemnastym na tor wyjechał Chris Holder z tak zwanym jokerem i zgarnął komplet sześciu "oczek". O zwycięstwie decydowały dwa ostatnie biegi. Pomimo, że w gonitwie dziewiętnastej popularny Chrispy znalazł się za Michaelem Jepsenem Jensenem, to istniała jeszcze nadzieja na zwycięstwo. Niestety, ale do mety jako ostatni dojechał Jason Crump i to Duńczycy cieszyli się ze zdobycia Pucharu Świata. Po raz kolejny Martyna czuła się zawiedziona. Znowu musiała oglądać rozczarowane miny Australijczyków. Ku zaskoczeniu miejscowych kibiców na ostatnim stopniu podium pojawili się Rosjanie, a nie (na których liczyli kibice) Szwedzi.
- Sory za te fanki - schodzili właśnie stadionowymi schodami.
- To nie twoja wina przecież - siedemnastolatka błądziła myślami gdzieś daleko, gdy nagle usłyszała dzwonek swojego telefonu.
            Maciej dokładnie śledził jej każdy ruch, ten pojawiający się lekki uśmiech na jej ustach, gdy zauważyła na wyświetlaczu wypisane imię "Kuba". Poczuł, że musi coś z tym zrobić. Był zazdrosny? Ale dlaczego? Nerwowo przygryzł wargę i zacisnął pięści schowane w kieszeniach swojej bluzy.
            Jeszcze o nim zapomni...         

11 komentarzy:

  1. No no no...
    Robi się coraz ciekawiej :)
    Czekamy na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to ma w ogóle być?! 'Jeszcze o nim zapomni'? Ooooo nie, ja do tego nie dopuszczę, nie ma mowy! Kuba jest najlepszy, naj, naj, naj! : < A nie jakiś kurde.. Wiem, że to wielka gwiazda i w ogóle, ale niech sobie nie pozwala, bo nie jest jakimś Bogiem, który może wszystko, bynajmniej.. Jestem ciekawa co ten szachraj wymyśli i jak na to wszystko zareaguje Martyna.. Dodawaj szybciutko kolejny! < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Maciek to już przesadza, ogarnął by się trochę.
    I tak już Kuba namieszał ale i tak on jest przecież ten NAJ <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite *.* Ja tam bym wolala zeby byla z Maćkiem, ale tez bedzie troche nie fair w stosunku do Kuby ;D
    zapraszam dos iebie nowy rozdział http://speedwayinmylife.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział niesamowity! ;* Robi się ciekawie! Mam przeczucie, że Maciek nieźle namiesza Martynie w życiu!
    Oczywiście z NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ten wieprz sobie myśli ?! że pstryknie palcami a Martyna będzie przy nim na każde jego zawołanie ? o nie .;d

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! :) <3 czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne *__*

    ___________Reklama_________________________
    Najpopularniejsze pytanie zadawane przez czytelników:
    "Czy Gabu będzie z Patrykiem?"
    Tego dowiecie się tutaj, na moim blogu!
    ---> http://thespeedwaystory.blogspot.com/ <---

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzisiaj zaczełam czytać i jestem pod wielkim wrażeniem , ale Martyna i tak ma dużo probelmów po co jej z facetami konflikty ?

    + zapraszam do mnie tylko zastrzegam że dopiero zaczynam pisać :D

    http://jeden-usmiech-wszystko-zmienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Maciek, zapomnij! Kuba jest BOGIEM! Tyle w temacie. Uwielbiam czytać każde zdanie, które pochodzi z Twojej wspaniałej główki i wspaniałego serca, a co tam! Przyznałam się! ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ohohoho ... Widzę , że Darcy Ward powrócił do opowiadania razem z kolegą . < 3 . Pisz więcej o nim . Szkoda , że opowiadanie o Darcym I Julii się skończyło . No i pisz dalej te opowiadania bo są meega . No i niech Martyna będzie z Kubą . *-*

    OdpowiedzUsuń