13 – 14 lipca 2012 r.
-
No chyba się nie obrazisz?! - Maciej szybko wstał z ziemi i próbował ją
dogonić. - To były tylko żarty!
- Wystraszyłeś mnie! -
krzyknęła i podniosła swój rower.
Chłopak złapał ją za ramię, ale ta jednak zdążyła się
wyrwać.
- Przesadzasz - junior
teatralnie wywrócił oczami i sam też wsiadł na rower. Jechali polną dróżką w
takim tempie, że nawet żółw mógłby ich dogonić. Tak jest, jeśli drogę oświetla
się jedynie latarką z telefonu komórkowego. Kiedy wydostali się w końcu na
zwykłą szosę, musieli prowadzić poboczem. Czekała ich około trzy kilometrowa
piesza wycieczka.
- Już ci przeszło? -
Magic z uśmiechem podbiegł do niej i zadał kuksańca.
- I co cię tak bawi?-
Kiedy zobaczyła jego wyraz twarzy, od razu też zaczęła się uśmiechać.
- Piękna pełnia
dzisiaj, nieprawdaż? - Spojrzał w górę.
- Owszem - teraz
obydwoje spoglądali na niebo, które połyskiwało tysiącami światełek, do czasu aż
chłopak nie potknął się o wystający kamień i omal się nie przewrócił.
- Myślałem, że dziurawe
drogi są tylko w Polsce! - krzyknął zdesperowany, skacząc na jednej nodze i
próbując rozmasować sobie palce prawej nogi.
- A ja uważam, że ten,
kto wydał ci certyfikat żużlowy, popełnił największy życiowy błąd. Ty przecież
nawet z rowerem sobie nie radzisz.
Przekomarzali się tak długo, że nawet nie zauważyli,
kiedy dotarli z powrotem do Malilli i swojego pensjonatu. Właścicielowi oddali
rowery, a sami skierowali się po schodach na swoje piętro.
- Martyna, dziękuję ci
za ten wieczór - zatrzymali się przy drzwiach do jej pokoju. - Brakowało mi
tego odpoczynku.
- Nie masz za co
dziękować - uśmiechnęła się.
- Nie wiem, jak ci się
odwdzięczę - patrzył w jej oczy, jakby czegoś oczekiwał.
- Daj spokój - speszona
uciekła wzrokiem, a on jakby to wyczuwając, tylko się zaśmiał.
- Wiem, że możesz mieć
mnie już dosyć, ale chciałbym cię zaprosić na jutrzejszy finał.
- Zastanowię się nad
tym - zauważyła cień rozczarowania w jego spojrzeniu. - Żartowałam! W końcu nie
co dzień Mistrz Świata proponuje mi takie spotkanie. W sumie to nigdy - posłała
mu swój uśmiech numer pięć.
- Cieszę się, to do
zobaczenia - odszedł trzy kroki dalej, do drzwi swojego pokoju.
- Do jutra - ciężko
było jej ukryć swoją radość. Odkluczyła drzwi i pociągnęła za klamkę, gdy
ponownie usłyszała jego głos.
- Martyna? - zaczął
niepewnie.
- Tak?
- Dobranoc - obdarzył
ją pewnym grymasem, którego nie była w stanie odszyfrować.
- Dobranoc - zniknęła
za drzwiami.
To był sen?
Siedemnastolatka zmęczona rzuciła się na łóżko i zaczęła
przypominać sobie urywki, obrazy z dzisiejszego dnia. Dnia, którego chyba nie
zapomni do końca życia. Analizowała każdy szczegół, każdy jego ruch. Na samą
myśl o jego dłoni na jej biodrze, dreszcze przechodziły całe jej ciało. Od razu
w sercu poczuła miłe ukłucie i zrobiło jej się cieplej.
Była jednak tak zmęczona, że wzięła tylko szybki prysznic
i położyła się spać. Nie miała nawet siły, by zadzwonić do Kuby, mimo złożonej
wcześniej obietnicy. W jej głowie wirowały miliony myśli.
Nie trwało jednak długo, gdy ze snu wyrwały ją jakieś
trzaski. Trzaski zza ściany. Oczywiście nie trzeba dodawać, czyj pokój się tam
znajdował. Żużlowcy jednak nie są normalni. Zaraz po tym do tego doszły wrzaski
i śmiech.
Można oszaleć.
- Pieprzone komary! -
wydarł się któryś z braci Pawlickich, a zaraz potem usłyszała uderzenie tak
mocne, że poczuła, jak dzielące ich płyty gipsowe po prostu drżą. - One są
wszędzie! Pomógłbyś! - I kolejny trzask.
Gdyby nie drżenie ścian, może jakoś by do tego przywykła.
W rezultacie zasnęła jednak o trzeciej. Trzeba przyznać, ze upór i wytrwałość w
dążeniu do celu, to oni mieli chyba we krwi.
*****
W jego życiu ostatnimi czasy działo się tak wiele, że
czasami budząc się rano, musiał przypominać sobie gdzie jest, z kim, po co i
dlaczego.
Zaledwie kilka godzin temu dotarł do niewielkiej
miejscowości we Włoszech, gdzie znajdowała się siedziba jego przyszłego klubu
DaBoot. Zdążył się jedynie zakwaterować i od razu podążył na znajdujący się
niedaleko tor motocrossowy i szkółkę freestylu. Właśnie trwał trening tych
najbardziej zaawansowanych. Podniebne loty na najwyższych "hopach", profesjonalni
trenerzy, którzy nie tylko uczą poszczególnych tricków, ale dbają też o dietę
zawodników i ich kondycję. To tu rodzą się największe talenty, które potem
podziwiamy, oglądając ich wyczyny z szeroko otwartymi oczami i ustami. To, co
ci ludzie wyprawiają nad ziemią, przechodzi ludzkie pojęcie. Kuba mógł się stać
jednym z nich. Od zawsze to go kręciło, adrenalina i ta świadomość, że to może
być twój ostatni wyjazd motocyklem. Ale skoro to było jego życie? To właśnie
określamy mianem powołania.
- To ty jesteś ten
nowy? - usłyszał za sobą czyjś głos.
Stał za nim jeden z uczących się zawodników. Był od niego
wyższy i z pewnością starszy.
- Zgadza się.
- Gratulacje - podał mu
rękę. - Musisz być naprawdę dobry, bo nie łatwo się tu dostać.
- Dzięki.
- Tom jestem.
- Kuba.
- Szukasz pewnie
prezesa. Czekają w sekretariacie - założył na głowę kask.
- Jeszcze raz dzięki. Do
zobaczenia na torze.
Ruszył przed siebie w kierunku jakiegoś budynku. Był
całkowicie zdezorientowany. Nie wiedział, co go teraz czeka, czego mógł się
spodziewać, kiedy będzie mógł wyruszyć na tor i zacząć się uczyć. Pierwszy raz
od bardzo dawna pożerał go stres. Znalazł
w końcu drzwi z napisem "sekretariat" i niepewnie zapukał. Nie
czekał nawet dwóch sekund, a już drzwi przed jego nosem otworzył jakiś grubszy
mężczyzna ubrany w garnitur.
- Jakub Sztern?
- Tak.
- Nareszcie możemy
zobaczyć cię na naszym torze - usiadł za biurkiem i wskazał Kubie krzesło na
przeciwko siebie. - Tak jak pisaliśmy, mamy dla ciebie ofertę, oczywiście
korzystną. Zdążyłeś się już pewnie zapoznać z naszym regulaminem i planem,
który wysyłaliśmy. Do szczęścia brakuje tylko podpis pod kontraktem - podał mu
wszystkie papiery.
- Kiedy będę mógł
zacząć jeździć?
- Widzę, że zapał i
chęci są. Możesz zacząć nawet jutro. Potrzebujemy najpierw jednak wyniki twoich
badań, które zostaną przeprowadzone zaraz po podpisaniu kontraktu. Musimy mieć
pewność, że wszystko jest ok. Jeśli chodzi o motocykle, nasza baza jest tutaj.
Dobrze jednak, gdy ma się chociaż jeden swój dopasowany już motor.
Kuba przejrzał wszystkie papiery. Wydawało się to
naprawdę proste. Najpierw badania, treningi na których trzeba się pojawiać
przynajmniej dwa razy w tygodniu i startowanie w zawodach. Za każdą wygraną sześćdziesiąt
procent należy dla niego, reszta do klubu. To wszystko. Tyle, by spełnić swoje
marzenia. Coś nieprawdopodobnego.
Spojrzał jeszcze raz na grubszego faceta, wyjrzał przez
okno i zauważył zawodnika wykonującego niedokładnego back flipa. W jego życiu
rozpoczynał się nowy etap. Oby etap, w którym w końcu zacznie wszystko układać się tak,
jak powinno.
Podpisał kontrakt.
*****
-
Miałeś przyjść dopiero za pół godziny! - Martyna nerwowo wyrzucała rzeczy ze
swojej walizki, by znaleźć coś, co mogłaby założyć na dzisiejszy finał.
- Wiem, ale nudziło mi
się - rozsiadł się wygodnie na jej łóżku i śledził ją wzrokiem. - Poza tym
ciągłe przebywanie z braćmi też na mnie dobrze nie wpływa.
- Słyszałam właśnie
dzisiaj w nocy - zabrała kilka rzeczy, swoją kosmetyczkę i szybko zniknęła za
drzwiami łazienki.
- Te przeklęte komary
doprowadzały mnie do szału. Zresztą i tak jestem cały pogryziony - rozglądał
się po pokoju, gdy zauważył wyświetlającą się nową wiadomość na jej poczcie
mailowej.
- Trzeba było załatwić
sobie jakiś środek odstraszający.
- Skąd? - przysunął się
bliżej jej laptopa i zaczął czytać.
Wiadomość od jakiegoś Kuby... Zdjęcie motocykli... Jakiś
tor motocrossowy i na końcu podpis "Szkoda, że nie ma Cię tu ze mną".
Myślał, że nie ma nikogo, że jest singielką. Nic przecież
nigdy nie wspominała. Ale nawet jeśli, jego tu nie było. On tak, mógł wszystko.
Gdy usłyszał dźwięk klamki, szybko odłożył komputer i posłał jej niepewny
uśmiech. Miał nadzieję, że niczego nie widziała.
Za godzinę byli już jednak przed stadionem. Zapowiadały
się naprawdę wielkie emocje, gdyby nie przeszkadzające co pięć minut fanki,
które prosiły Macieja o zdjęcie. Po chwili dołączyli do nich Przemek i Piotrek
z Anią. Okazało się, że nieznajoma, niska blondynka o pięknych niebieskich
oczach była dziewczyną młodszego z braci Pawlickich i najwidoczniej zdążyła się
przyzwyczaić do tego, że żużlowe fanki rozpoznają ich z kilometra.
Nareszcie rozpoczął się wielki finał! Walka o Drużynowe
Mistrzostwo Świata - tak jak przypuszczano - rozgrywała się głównie pomiędzy
dwoma ekipami. Danią i oddaloną od niej na kuli ziemskiej o piętnaście tysięcy
kilometrów Australią. Drużyna z Antypodów prawie zawsze musiała radzić sobie
bez swoich australijskich kibiców, mimo to, nie brakowało im fanów z Europy, a
szczególnie z Polski. Kto by przecież nie uwielbiał kangurów? Do ich składu po
kontuzji powrócił młody Darcy Ward i nawet na krok nie odstępowali Duńczykom.
Skandynawowie, z tym składem, co w poprzednich meczach także nie dawali za
wygraną i mimo swojego młodego wieku ścigali się z tak doświadczonymi
zawodnikami, jak równy z równym. Po siedmiu biegach obydwie ekipy posiadały na
swoim koncie po szesnaście punktów i mecz jakby zaczął się od nowa. Dopiero po
gonitwie piętnastej Duńczycy odskoczyli Australijczykom na pięć punktów, jednak
ich odpowiedź była znacząca. Już w biegu osiemnastym na tor wyjechał Chris
Holder z tak zwanym jokerem i zgarnął komplet sześciu "oczek". O
zwycięstwie decydowały dwa ostatnie biegi. Pomimo, że w gonitwie dziewiętnastej
popularny Chrispy znalazł się za Michaelem Jepsenem Jensenem, to istniała
jeszcze nadzieja na zwycięstwo. Niestety, ale do mety jako ostatni dojechał
Jason Crump i to Duńczycy cieszyli się ze zdobycia Pucharu Świata. Po raz
kolejny Martyna czuła się zawiedziona. Znowu musiała oglądać rozczarowane miny
Australijczyków. Ku zaskoczeniu miejscowych kibiców na ostatnim stopniu podium
pojawili się Rosjanie, a nie (na których liczyli kibice) Szwedzi.
- Sory za te fanki -
schodzili właśnie stadionowymi schodami.
- To nie twoja wina
przecież - siedemnastolatka błądziła myślami gdzieś daleko, gdy nagle usłyszała
dzwonek swojego telefonu.
Maciej dokładnie śledził jej każdy ruch, ten pojawiający
się lekki uśmiech na jej ustach, gdy zauważyła na wyświetlaczu wypisane imię
"Kuba". Poczuł, że musi coś z tym zrobić. Był zazdrosny? Ale
dlaczego? Nerwowo przygryzł wargę i zacisnął pięści schowane w kieszeniach
swojej bluzy.
Jeszcze o nim zapomni...
No no no...
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej :)
Czekamy na następny :D
Co to ma w ogóle być?! 'Jeszcze o nim zapomni'? Ooooo nie, ja do tego nie dopuszczę, nie ma mowy! Kuba jest najlepszy, naj, naj, naj! : < A nie jakiś kurde.. Wiem, że to wielka gwiazda i w ogóle, ale niech sobie nie pozwala, bo nie jest jakimś Bogiem, który może wszystko, bynajmniej.. Jestem ciekawa co ten szachraj wymyśli i jak na to wszystko zareaguje Martyna.. Dodawaj szybciutko kolejny! < 3
OdpowiedzUsuńMaciek to już przesadza, ogarnął by się trochę.
OdpowiedzUsuńI tak już Kuba namieszał ale i tak on jest przecież ten NAJ <3
Niesamowite *.* Ja tam bym wolala zeby byla z Maćkiem, ale tez bedzie troche nie fair w stosunku do Kuby ;D
OdpowiedzUsuńzapraszam dos iebie nowy rozdział http://speedwayinmylife.blogspot.com/
Rozdział niesamowity! ;* Robi się ciekawie! Mam przeczucie, że Maciek nieźle namiesza Martynie w życiu!
OdpowiedzUsuńOczywiście z NIECIERPLIWOŚCIĄ czekam na następny! <3
Co ten wieprz sobie myśli ?! że pstryknie palcami a Martyna będzie przy nim na każde jego zawołanie ? o nie .;d
OdpowiedzUsuńŚwietny! :) <3 czekam na następny!
OdpowiedzUsuńŚwietne *__*
OdpowiedzUsuń___________Reklama_________________________
Najpopularniejsze pytanie zadawane przez czytelników:
"Czy Gabu będzie z Patrykiem?"
Tego dowiecie się tutaj, na moim blogu!
---> http://thespeedwaystory.blogspot.com/ <---
Dzisiaj zaczełam czytać i jestem pod wielkim wrażeniem , ale Martyna i tak ma dużo probelmów po co jej z facetami konflikty ?
OdpowiedzUsuń+ zapraszam do mnie tylko zastrzegam że dopiero zaczynam pisać :D
http://jeden-usmiech-wszystko-zmienia.blogspot.com/
Maciek, zapomnij! Kuba jest BOGIEM! Tyle w temacie. Uwielbiam czytać każde zdanie, które pochodzi z Twojej wspaniałej główki i wspaniałego serca, a co tam! Przyznałam się! ;D
OdpowiedzUsuńOhohoho ... Widzę , że Darcy Ward powrócił do opowiadania razem z kolegą . < 3 . Pisz więcej o nim . Szkoda , że opowiadanie o Darcym I Julii się skończyło . No i pisz dalej te opowiadania bo są meega . No i niech Martyna będzie z Kubą . *-*
OdpowiedzUsuń